Spotkanie to można śmiało nazwać przedwczesnym finałem, trwało godzinę i 52 minuty. O zwycięstwo w Toronto Serena Williams powalczy z Rumunką Soraną Cristeą, która rozprawiła się z Chinką Na Li. Na początku I seta Polka dzielnie broniła swych gemów serwisowych. Pierwsze przełamanie nastąpiło w piątym gemie, gdy Serena odskoczyła na 3-2. Agnieszka powalczyła wspaniale i odrobiła stratę przełamania popisując się żelazną obroną. W pewnym momencie, będąc tyłem do kortu przyjęła potężny smecz Sereny, na dodatek uderzyła w samą linię końcową! - Agnieszka jest jak ściana, wraca na drugą stronę niemal każda piłka - kręciła głową przed meczem Serena Williams i właśnie takie akcje Polki miała na myśli. W siódmym gemie kolejne przełamanie serwisu Agi wisiało w powietrzu. Polka przegrywała 0:30, ale dźwignęła się, poprawiła podanie, sama się mobilizowała do zmiana kierunków uderzeń ("Przebij to choć raz w drugą stronę") i to pomogło - krakowianka wyszła na 4:3. Serena krzyczała na siebie, co rusz słychać było jej "Come on!". Wyrównała na 4:4 asem serwisowym. Kryzys w grze "Isi" nastąpił w dziewiątym gemie. Polka wówczas kiepsko serwowała, zanotowała dwa podwójne błędy, przy jednej próbie uderzyła tak słabo, że piłka nie doleciała nawet do siatki. W efekcie Williams cieszyła się z drugiego przełamania, na 5:4. Williams waliła z całych sił, ale notowała też dwukrotnie więcej niewymuszonych błędów (20-10 po 10 gemach). Polka odrobiła stratę przełamania, do stanu 5:5 doprowadziła wygrywając gema do zera. Mało tego, po chwili "na sucho" wywalczyła 11. gema wychodząc na prowadzenie 6:5. Dwa z rzędu przegrane do zera gemy nie zmąciły spokoju Amerykanki. Serena doprowadziła do tie-breaka, a w nim szybko wyszła na 2-0, 3-1, a później na 5-2. Po mini-breaku na 6-3 Williams miała trzy piłki setowe. Wykorzystała pierwszą z nich, kończąc seta po 56 minutach walki asem serwisowym. Niewiele dłużej (godzinę) trwał cały mecz Sereny w ćwierćfinale, w którym pokonała Słowaczkę Magdalenę Ribarikovą 6:1, 6:1. W przerwie przed drugim setem Williams poprosiła o przerwę medyczną. Miała katar, ból żołądka, lekarka podała jej tabletkę. Później Amerykanka wspomagała się jeszcze batonem, by dodać sobie energii. Na początku II partii Aga przyciskała Serenę jak mogła. Gemy były długie, wywalczone, wybiegane. W trzecim, krakowianka wywalczyła dwa break-pointy i w końcu dopięła swego - wyszła na prowadzenie 2:1! Williams mogła tylko żałować faktu, że prowadziła przecież 40:15. Czwarty gem to także zacięta walka, w której Aga utrzymała podanie i mieliśmy już 3:1 dla "Isi"! Polka starała się jak najczęściej posyłać piłkę do linii końcowej, zwłaszcza przy returnach, by nie pozwolić rywalce wejść w kort, gdyż wówczas Serena posyła "bomby" nie do przyjęcia. W piątym gemie zmobilizowana do granic możliwości Serena doprowadziła do stanu 2:3, popisując się asem z drugiego podania! Na odrobienie straty przełamania Amerykanka polowała w szóstym gemie. Prowadziła 40:0, potężnym smeczem na stronę bekhendową zapewniła sobie zwycięstwo do 30 i mieliśmy 3:3. Od tego momentu, przy każdym uderzeniu piłki, Williams zaczęła wydawać głośny okrzyk, znacznie bardziej bojowy od tego, z którego znane są Wiktoria Azeranka, czy Maria Szarapowa. Waląca z całych sił Serena wygrała siódmego gema przy własnym podaniu i prowadziła 4:3. Dwa z rzędu przegrane gemy nie załamały Polki. Agnieszka dobrze i regularnie serwowała, doprowadzając do stanu 4:4. Dziewiąty gem był najdłuższym w meczu! Agnieszka popisywała się wspaniałymi crossami, miała nawet piłkę na przełamanie, ale Serena popisała się wtedy wygrywającym serwisem, po którym smecz był tylko strzałem do pustej bramki. Williams wyszła na 5:4 po szaleńczej wymianie, w której najpierw tenisistki szachowały się uderzeniami do strony bekhendowej, a później szukały wszelkich sposobów, by zakończyć walkę. Udało się młodszej z sióstr Williams uderzeniem w niepilnowaną stronę kortu, ale ciszy na trybunach już nie było, publiczność nie wytrzymywała i wyła w ekstazie, widząc jak Polka dochodzi do piłek, które były teoretycznie nie do przyjęcia! Crossowym bekhendem w samą linię boczną Serena zapewniła sobie piłkę meczową. I mimo walki Agnieszki, za chwilę zakończyła spotkanie potężnym smeczem, który skwitowała okrzykiem "Come on!". - Agnieszka grała niesamowicie, ciężko mi ją było pokonać tym bardziej, że miałam kłopoty żołądkowe. Musiałam przez nie pić więcej wody, by jakoś sobie poradzić - powiedziała Serena Williams. Aga przegrała, ale pokazała, że do pokonania największej gwiazdy kobiecego tenisa ma coraz bliżej. Półfinał WTA w Toronto: Serena Williams (USA) - Agnieszka Radwańska (Polska) 7:6 (7-3), 6:4 Sorana Cristea (Rumunia) - Na Li (Chiny) 6:1, 7:6 (5)