Kliknij tutaj, aby zobaczyć zapis tekstowej relacji na żywo z meczu Radwańska - Lisicki! Agnieszka Radwańska przed półfinałem miała w nogach znacznie więcej kilometrów niż jej rywalka. W ćwierćfinałowym boju z Chinką Na Li "Isia" nie skończyła jeszcze pierwszego seta, gdy w równolegle toczącym się meczu Lisicki odprawiła do domu Estonkę Kaię Kanepi. Im dłużej trwał dzisiejszy półfinał, tym bardziej Aga odczuwała skutki zmęczenia po trzysetowych bojach. Agnieszka z obwiązanymi bandażem udami, Sabina z usztywnionymi stawami skokowymi - trudy Wimbledonu były widoczne na ciele obu zawodniczek. Polka serwowała jako pierwsza. Nie skończyła smeczu, ale miała szczęście - bomba Lisicki wylądowała na aucie. Tak jak i następna - z woleja, po której "Isia" prowadziła 40:15. Dzięki potężnemu serwisowi Lisicki również wygrała do 15 swojego gema i mieliśmy po jeden. Returny nie do obrony Polskie serca zadrżały, gdy Agnieszka dostała return nie do obrony przy pierwszym podaniu trzeciego gema. Radwańska zachowała jednak spokój, starała się zmusić do biegania rywalkę, posyłając piłki w narożnik kortu. Odpowiedzi najczęściej zatrzymywały się na siatce. Polka wyszła na prowadzenie 2:1. Aga, po wspaniałym bekhendzie wzdłuż linii powędrowała do siatki, ale Sabina ją pięknie przelobowała. "Isia" sama biła jej brawa za tę akcję. Druga wycieczka pod siatkę w tym gemie również nie dała powodzenia krakowiance. Po wymianie kątowych zagrań tuż za siatkę Niemka miała szczęście - trafiła w samą linię. Lisicki mogła stracić gema, ale po walce na przewagi, wyrównała na 2:2. Piątą część premierowego seta Aga wygrała do zera. Lisicki również łatwo wyrównała na 3:3, ale w siódmym gemie zaczęły się kłopoty "Isi" - przegrana akcja przy siatce, słabszy serwis i Sabina prowadziła 40:0. Aga wyrównała, ale Lisicki - przy ogromnym szczęściu (piłka przeszła po taśmie na drugą stronę, co zaskoczyło naszą zawodniczkę) i tak wywalczyła przełamanie na 4:3, by po chwili, po swoich "bombach" z serwisu wyjść na 5:3. Agnieszka włączyła jeszcze bardziej opcję "finezja". Skróty i minięcia, dokładne piłki do linii końcowej pozwoliły jej wygrać gema na 5:4. Po znakomitej wymianie, w której Polka trzymała Sabinę na stronie forhendowej, by zagrać jej nie do obrony w przeciwnym kierunku, Aga miała piłkę na przełamanie. Mocne "strzały" z serwisów pozwoliły Niemce polskiego pochodzenia odwrócić losy gema i wygrać pierwszego seta do czterech. Słaby serwis, auty z prostych piłek w wykonaniu naszej zawodniczki, plus "bomby" Lisicki dały rywalce Polki przełamanie już w pierwszym gemie drugiego seta. Lisicki była bliska wyjścia na 2:0, czyli na świetlaną prostą do wygrania meczu. Mogła skończyć gema, ale aż pisnęła ze wstydu, gdy pomyliła się wyrzucając wolej z bekhendu w trybuny. "Isia" wykorzystała słabość Niemki. Pięknym zagraniem z bekhendu wzdłuż linii odrobiła stratę przełamania. Mieliśmy 1:1 i nadzieje na odwrócenie losów tego meczu. W trzeciej części drugiego seta Polkę znowu zawodził pierwszy serwis, z drugiego Sabina niemiłosiernie karciła Agnieszkę potężnymi returnami z forhendu. Aga z trudem biegała, uda miała obolałe, ale siłą woli, sprytem wyszła na 2:1. Krakowianka miała piłkę na 3:1, ale jej bekhendowy półwolej zatrzymał się na taśmie. Za to po chwili Polka wygrała walkę przy siatce, miała trzy kolejne szanse na przełamanie. W końcu się udało - zmuszona do zagrania z bekhendu - będąc w pełnym biegu - Lisicki, posłała piłkę za linię końcową. Za moment jednak Sabina odrobiła stratę przełamania, wykorzystując znowu słabszy serwis Polki i zbyt krótki dropszot. "Isia" znowu odskoczyła na 4:2 przy podaniu rywalki. Była regularniejsza, a Sabina - próbując gry kątowej, wyrzucała piłkę na aut. Mądre, wyrzucające na zewnątrz kortu podania pozwoliły naszej sztandarowej tenisistce wygrać do zera siódmą część drugiego seta i mieliśmy 5:2! Lisicki zaczęły się trząść ręce. Po jej dwóch z rzędu podwójnych błędach serwisowych "Isia" miała piłkę setową. Wykorzystała ją od razu, po autowym bekhendzie wzdłuż linii Sabiny. Całą prawdę o tym meczu wyrażał stosunek błędów niewymuszonych. Po dwóch setach wynosił: 27 Lisicki do pięciu Polki. Chcielibyśmy, aby "Isia" każdego gema przy własnym podaniu wygrywała do zera. Wtedy nażarlibyśmy się o niebo mniej nerwów, ale nikt nie jest alfą i omegą. Skoro Aga jest najlepsza na świecie technicznie, w czołówce najsprytniejszych, najlepszych taktycznie zawodniczek, to nie może mieć wybitnego serwisu. Drugie podanie z siłą 114 km/h oznaczało "bombę" Lisicki nie do przyjęcia, ale Aga i tak wygrała pierwszego gema trzeciego seta - do 15. Radwańska zauważyła, że Sabina ma olbrzymie kłopoty, jeśli dostaje piłki na koniec kortu, w bekhendową stronę. Stosowała uderzenia właśnie w tamtym kierunku. To pomogło w wywalczeniu pierwszego przełamania w trzecim secie. Polka wyszła na 2:0 po tym, jak mocny forhend Niemki zatrzymał się na taśmie. Za moment, po serii niezbyt mocnych (147-150 km/h), ale bitych z odpowiednią rotacją serwisów nasza duma narodowa prowadziła 3:0! Dopiero wtedy, po długiej przerwie (pięć z rzędu przegranych własnych gemów serwisowych), Lisicki udało się obronić podanie i zniżyć na 1:3. Niemka dostała skrzydeł Doszło do kolejnego zwrotu akcji w piątej partii. Crossowy forhend Lisicki i jej okrzyk "Come on!" oznaczały przełamanie podania Agi i zniżenie na 2:3. Sabine dostała skrzydeł, znowu zaczęła posyłać "bomby" serwisowe (ponad 180 km/h). Na 3:3 wyrównała po wygraniu gema do zera. Całe szczęście, że Aga utrzymała podanie, mimo długich wymian i trafień w linię Lisicki. Polka wygrała do 30 i mieliśmy 4:3. "Isia" próbowała przycisnąć rywalkę w ósmym gemie, wyrównała na po 40, ale i tak Sabina wygrała i zrobiło się po cztery. Sytuacja stała się dramatyczna, gdy Agnieszka straciła podanie w dziewiątym gemie. Stary, znienawidzony przez nas scenariusz: pierwszy serwis "Isię" zawodził, po drugim skazana była na rozpaczliwą obronę. Tak Niemka odskoczyła na 5:4 i serwowała po zwycięstwo w meczu. Nie po raz pierwszy w tym turnieju, Aga wykazała się wówczas żelaznymi nerwami! Nawet ręka jej nie zadrżała - za czwartym podejściem wykorzystała "breaka" i odrobiła stratę przełamania na 5:5! Zacięta walka na przewagi i wreszcie soczysty serwis z prędkością 160 km/h pozwoliły "Isi" wyjść na 6:5! Agnieszka robiła co mogła, by znowu wywalczyć przełamanie, ale Lisicki przestała się mylić - wyrównała na po sześć. Polka znowu była pod presją w trzynastym gemie. Lisicki prowadziła 40:15, ale Aga się nie poddała. Grała mądrze, nie drżała jej ręka. Na dodatek miała sokole oko. Sędzia krzyknął "aut!" po serwisie "Isi" do środka kortu. Agnieszka poprosiła o powtórkę i miała rację! Piłka zahaczyła o linię, a w związku z tym, że Lisicki nie dotknęła piłki, mieliśmy as serwisowy i prowadzenie krakowianki 7:6. Sabina wyrównała na po siedem i miała trochę szczęścia, piłka odbita przez Agę zatańczyła na taśmie, by spaść po stronie Polki. Kolejna odsłona dramatu Polki Kolejna odsłona dramatu Agi, to piętnasty gem - przegrany przy własnym podaniu na przewagi. Serwis był coraz słabszy, Lisicki rzadziej się myliła, na dodatek Polka nie miała już szans na sprawdzenie, czy sędzia nie pomylił się uznając ostatnią piłkę za autową! Polka była obolała, zmęczona, z trudem biegała. Na dodatek Lisicki znowu serwowała bezbłędnie - z prędkością nawet 190 km/h. Szybko wywalczyła prowadzenie 40:0. Pierwszego meczbola Agnieszka obroniła, ale za moment była bezradna i przegrała po niesamowicie zaciętym boju. W finale Lisicki zmierzy się z Marion Bartoli. Rozstawiona z numerem 15. Francuzka nie dała szans Kirsten Flipkens. Belgijka "ugrała" zaledwie trzy gemy. Półfinał gry pojedynczej kobiet: Agnieszka Radwańska (4. Polska) - Sabine Lisicki (23. Niemcy) 4:6, 6:2, 7:9 Marion Bartoli (Francja, 15.) - Kirsten Flipkens (Belgia, 20.) 6:1, 6:2 Autor: Michał Białoński Agnieszka Radwańska nie zagra w finale Wimbledonu. Dyskutuj