Jeszcze kilka dni wcześniej wydawało się, że wracająca do drużyny narodowej po 17 latach przerwy Hingis wystąpi wyłącznie w deblu lub ewentualnie jeszcze w niedzielnym singlu. W piątek kapitan Helwetek Heinz Gunthard poinformował, że słynna zawodniczka wystąpi w grze pojedynczej już w sobotę przeciwko liderce "Biało-czerwonych". - To nie jest jakieś wielkie zaskoczenie, gdyż obserwowaliśmy treningi Szwajcarek. Wiadomo, że miała kilka lat przerwy, ale wydaje mi się, że jej tenis się przez to nie zmienił - podkreślała przed meczem Agnieszka Radwańska, dziewiąta rakieta świata. Gunthard przyznał, że decyzja w sprawie sobotniego występu Hingis zapadła już w Zielonej Górze. Ostatni singlowy mecz o stawkę rozegrała ona w 2007 roku w turnieju WTA w Pekinie. - Złożyło się na nią wiele powodów. Główny jest taki, że cała drużyna czuje, iż Martina to najsilniejsza i najbardziej odpowiednia zawodniczka do gry w sobotę - zaznaczył. 34-letnia Hingis, triumfatorka 43 imprez cyklu WTA w singlu i 44 w deblu, ze starszą z sióstr Radwańskich zmierzyła się drugi raz w oficjalnym meczu. W 2007 roku na turnieju w Miami Polka również wygrała, tylko że w trzech setach. Dodatkowo pod koniec ubiegłego roku dwukrotnie rywalizowały w indyjskich rozgrywkach Champions Tennis League (CTL). Każda z nich rozstrzygnęła na swoją korzyść jedno z tych jednosetowych spotkań. Już pierwszy gem serwisowy Radwańskiej pokazał, że sobotni mecz nie będzie łatwy. Polka przegrała dwa pierwsze punkty i dopiero, kiedy zaczęło funkcjonować pierwsze podanie, wygrała cztery następne. W trzecim gemie 26-letnia krakowianka musiała nawet bronić dwóch break-pointów. Za pierwszym razem zrobiło to za pomocą dobrej kombinacji lewa-prawa, a drugim przypadku pomógł jej wygrywający serwis. Potem nieoczekiwanie mieliśmy dwa gemy z przełamaniami do zera. Najpierw Radwańska odebrała podanie Hingis, ale po chwili rywalka zrewanżowała się tym samym. Szwajcarka wytrzymywała wymiany, a potrafiła również zagrać akcję, której z pewnością "nauczyła się" podpatrując naszą tenisistkę, a więc skrót i skuteczny lob. Ósmy gem był bardzo długi, trwa osiem i pół minuty. Inicjatywa należała w nim do krakowianki, przeciwniczka obroniła aż cztery break-pointy, ale za piątym posłała prostą piłkę w siatkę i Polka prowadziła 5:3. Radwańska nie wykorzystała jednak okazji, aby zakończyć seta. Wygrała pierwszy punkt w dziewiątym gemie, ale przegrała kolejne cztery, a Hingis popisała się m.in. świetnym minięciem z bekhendu czy zagraniem na końcową linię. Z kolei w dziesiątym gemie Szwajcarka prowadziła już 40:0, ale wtedy rozpoczął się koncert Polki. Przeciwniczka musiała dużo biegać i straciła całą przewagę, a ostatni punkt krakowianka zdobyła po świetnym zagraniu spod siatki, do którego Martina dobiegła, ale nie była w stanie odegrać. Drugi set już toczył się pod dyktando Radwańskiej, która szybko objęła prowadzenie 3:0 z jednym przełamaniem. Hingis starała się, ale brakowało jej już dokładności i choć w czwartym gemie walczyła, gra toczyła się na przewagi, to ponownie przegrała własne podanie. Szwajcarka miała szansę na wygranie honorowego gema w drugiej partii, gdyż w szóstym prowadziła 40:15. Nie wykorzystała jednak tego prowadzenia, ale nie mogło być inaczej, gdyż Polka potrafiła zdobyć punkt, nawet gdy piłka po siatce spadła tuż za nią, nie tylko do niej dobiegła, ale też tak przebiła, że przeciwniczka nie mogła nic zrobić. - Nasz styl jest bardzo podobny, dlatego było wiele długich wymian i dużo biegania - powiedziała Radwańska tuż po spotkaniu na antenie Polsatu. - Końcówka pierwszego seta była bardzo ciężka i zwycięstwo w niej było kluczem do wygrania całego meczu - dodała. Polka pochwaliła też swoją sobotnią rywalkę. - Mimo że nie występowała w nim długo, to nie zapomniała jak się gra singla - stwierdziła. Jutro Radwańska zmierzy się z Timeą Bacsinszky. - Spotkanie z Hingis było dobrą okazją do przygotowania się na pojedynek z Timeą. Ona jest teraz w bardzo dobrej formie, dlatego spodziewam się ciężkiego meczu - mówiła krakowianka. Po nich na kort w Zielonej Górze wyszły młodsza z sióstr Radwańskich Urszula (114. WTA) i pierwsza rakieta Szwajcarek - Timea Bacsinszky (22.). Ta ostatnia niedawno wygrała 15 meczów z rzędu, triumfowała w tym okresie w dwóch turniejach WTA. W marcu spotkały się w Monterrey i krakowianka przegrała w dwóch setach. Również w 2009 roku w Stambule lepsza była wyżej notowana z tenisistek. W sobotę Bacsinszky wygrała po raz trzeci, pokonując Ulę Radwańską 6:2, 6:1 W niedzielę Agnieszka Radwańska zmierzy się z Bacsinszky, a Urszula, zagra z Hingis. Na korcie pojawią się także deblistki - Klaudia Jans-Ignacik i Alicja Rosolska wyjdą na pojedynek z parą Hingis-Bacsinszky. Agnieszka Radwańska dała Polsce pierwszy punkt. Dyskutuj Polska - Szwajcaria 1-1 Agnieszka Radwańska - Martina Hingis 6:4, 6:0 Urszula Radwańska - Timea Bacsinszky - 2:6, 1:6