Polskie tenisistki, po wygranej z Belgią 4-1 na twardym korcie w hali w Koksijde, wróciły do Grupy Światowej II rozgrywek o Fed Cup. Dwa punkty w singlu zdobyła Agnieszka Radwańska, a jeden - decydujący - jej młodsza siostra Urszula. Losowanie rywalek w maju. - Agnieszka bardzo pomogła, bo dzięki niej wychodziłam na kort przy wyniku 2-1. To jednak pomaga. Na pewno ciężej byłoby grać przy 1-2, choć i tak to ja byłam faworytką. Belgijka jest młodsza, mniej doświadczona i daleko za mną w rankingu. Wytrzymałam jednak presję, grałam swój tenis i zdobyłam trzeci punkt - powiedziała Urszula Radwańska, wyraźnie zachrypnięta. - To nie skutek świętowania, tylko przeziębienia, które mnie dopadło jeszcze przed spotkaniem - dodała 22-letnia krakowianka, 42. w rankingu WTA Tour, która pokonała w niedzielę Alison van Uytvanck (nr 183.) 6:1, 6:4. Prowadzenie 2-1 zapewniła w niedzielę Agnieszka Radwańska (nr 4.), po wygranej z Kirsten Flipkens (nr 22.) 4:6, 6:1, 6:2. Dzień wcześniej pokonała van Uytvanck 6:2, 6:4, a Urszula uległa Flipkens 4:6, 3:6. - To był ciężki mecz, zresztą przypominał nasze spotkanie sprzed miesiąca w Miami. Tu też na początku było trochę moich błędów i znów przegrałam pierwszego seta. Drugiego wygrałam już łatwo. W trzecim było dobrze, choć trochę nerwowo. Pojawiło się kilka niekorzystnych decyzji wobec rywalki, więc się kłóciła, a nawet ze złości rzuciła butelką z wodą, chociaż nie we mnie. Zresztą belgijscy sędziowie nie radzili sobie zbyt dobrze. Grunt, że się wszystko potoczyło dobrze. Gdy Ula miała meczbola, pomyślałam tylko: hurra, nie wracamy do Eljatu - powiedziała Agnieszka Radwańska. W lutym Polki wygrały czterodniowy turniej w ramach Grupy I strefy euro-afrykańskiej w izraelskim Ejlacie, gdzie doszło do nieprzyjemnych incydentów, sprowokowanych przez szowinistycznie nastawioną grupę kibiców. - Ze względu na Fed Cup już wcześniej zrezygnowałam ze startu w Stuttgarcie, więc teraz jadę trenować do Krakowa, na prawie dwa tygodnie. Następny turniej zagram w Madrycie, gdzie bronię sporo punktów za półfinał. Nie przepadam za Madrytem, bo tam jest kilka rodzajów kortów różniących się mocno od siebie. Wiele zależy od planu gier, czyli tego na który stadion się trafi. Zobaczymy więc, jak będzie. Przed Rolandem Garrosem wystąpię jeszcze w Rzymie, no i w Brukseli, gdzie przed rokiem zwyciężyłam. Na razie tak wygląda mój plan przed Paryżem, a sama Bruksela będzie zależała od tego, jak pójdzie mi w Madrycie i Rzymie - dodała. Młodsza z krakowskich sióstr będzie miała mniej czasu na odpoczynek, bo już w sobotę leci do Estoril, a potem zagra w Madrycie i Rzymie. Teraz reprezentacja prowadzona przez Tomasza Wiktorowskiego czeka na losowanie par pierwszej rundy przyszłorocznej rywalizacji w Grupie Światowej II. Zostanie przeprowadzone pod koniec maja podczas wielkoszlemowego Roland Garros. W gronie ośmiu drużyn znalazły się, oprócz Polski, zespoły: Argentyny, Australii, Francji, Japonii, Kanady, Serbii i Szwecji. - Znamy potencjalny rywali w Grupie Światowej II i wiemy czego możemy się spodziewać. Na razie jednak nie zastanawiamy się, na kogo możemy trafić, bo to nie ma większego znaczenia. Znaleźliśmy się znów w elicie, gdzie nie ma słabych drużyn, więc nie ma sensu gdybać, kogo wylosujemy. Tylko w przypadku Japonii czeka nas wyjazd, bo ostatnio graliśmy z Gdyni. Jeśli chodzi o pozostałe drużyny, gospodarza wyłoni dodatkowe losowanie. Na pewno wolelibyśmy zagrać w kraju, ale zobaczymy, co będzie - powiedział kapitan reprezentacji Tomasz Wiktorowski. Oprócz sióstr Radwańskich w Koksijde były również Katarzyna Piter i Alicja Rosolska, które w deblu zdobyły punkt na 4-1. Pokonały Ysaline Bonaventure i An-Sophie Mestach 6:3, 4:6, 10-7. Rosolska jest najwyżej notowana z Polek w rankingu WTA w grze podwójnej - na 50. miejscu. 27-letnia warszawianka na sezon startów na kortach ziemnych i w Rolandzie Garross umówiła się na wspólną grę ze starszą o rok Amerykanką Megan Moulton-Levy.