"Po 138-minutowym meczu uradowana Lisicki upadła na plecy - cud się ziścił. Zawodniczka awansowała po niezwykłym i zapadającym w pamięć kryminale w półfinale najsłynniejszego tenisowego turnieju świata. Dzięki obłędnemu występowi wygrała z czwartą tenisistką światowego rankingu" - chwalili swoją rodaczkę dziennikarze niemieckiej agencji dpa. Nie uznali jednak, że wynik był efektem słabszej postawy Radwańskiej. "Choć miała obandażowane oba uda, pokazała w tym meczu to, czego się po niej spodziewano: twardą i agresywną grę oraz stalowe nerwy" - oceniono. W wielu różnych źródłach pojawiła się informacja o tym, że rozstawiona z numerem 23. mieszkanka Berlina jest pierwszą od 1999 roku Niemką w finale Wimbledonu. Wówczas w decydującej fazie zagrała Steffi Graf. "Lisicki zapisała się w historii niemieckiego tenisa" - zgodnie podkreślano. W internetowym serwisie gazety "Sueddeutsche Zeitung" uważano już przed meczem, że Lisicki miała większe szanse na zwycięstwo, pomimo że Polka wyprzedza ją o 20 miejsc w światowym rankingu. "Ci, którzy pytali, dlaczego to nie Radwańska była faworytką, poznali odpowiedź na to pytanie w czwartek na korcie centralnym" - podsumowano. Relacjonujący to spotkanie korespondent Michael Neudecker ocenił, że poziom rywalizacji był wyrównany. "Gdy Radwańska ma dobry dzień, gra jak maszyna do piłek - ciągle potrafi przebić na drugą stronę, i znowu, i znowu. Gdy Lisicki ma dobry dzień, gra jak mężczyzna - jej potężne serwisy, które zwykle przekraczają 200 km/h, oraz mocny forhend są rzadkością w rywalizacji pań. Po pierwszym secie wyglądało na to, że to był udany dzień Niemki, a po drugim - że jej dobry dzień się skończył" - opisał dziennikarz. Także na stronie internetowej dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" uznano, że rywalizacja była niezwykle emocjonująca. "Przy stanie 1:0 dla Lisicki w drugim secie mecz wyglądał jak kolejny półfinał z wyraźnym zwycięzcą. I wtedy właśnie zaczął się dramat. Nikt nie potrafi uratować tylu piłek, które przeciwko innym zawodniczkom byłyby kończące, co Agnieszka Radwańska" - zauważono. Zaznaczono także, że pojedynek kosztował triumfatorkę wiele sił. "Lisicki wyglądała już jak zwyciężczyni, a potem straciła wątek. Już prawie przegrała, ale wróciła do gry. Była bliska triumfu, ale nie mogła zakończyć meczu. W końcu pokonała jednak Radwańską i podbiła serca brytyjskich i niemieckich kibiców" - napisano. Strona internetowa magazynu "Kicker" nazwała z kolei mecz "niewiarygodnym thrillerem". "Wiesnina, Stosur, Williams, a teraz Radwańska: to seria zwycięstw godna zapisania w księgach historycznych. Sukces Niemki jest tym większy, że w sobotę przeciwko Francuzce Marion Bartoli (nr 15. - przyp. red) wystąpi w roli faworytki. Lisicki pokonała ją przy trzech okazjach, przegrywając tylko raz" - przypomniano. Decydujący mecz rywalizacji kobiet pomiędzy Lisicki i Bartoli odbędzie się na korcie centralnym w sobotę. Agnieszka Radwańska nie zagra w finale Wimbledonu. Dyskutuj