W rozpoczynającej się w poniedziałek imprezie zajmująca szóste miejsce w rankingu WTA Tour Radwańska zmierzy się w grupie białej z Rosjanką Marią Szarapową, Czeszką Petrą Kvitovą oraz Dunką polskiego pochodzenia Caroline Wozniacki. Dwie pierwsze wygrały w tym roku turnieje wielkoszlemowe - odpowiednio Roland Garros Open i Wimbledon, a trzecia w ostatnich miesiącach prezentuje dobrą formę. Do półfinałów awansują dwie najlepsze zawodniczki z tego grona. - To bardzo mocna grupa. Agnieszka musi liczyć na duże szczęście, by osiągnąć dobry rezultat. Nie wystarczy tu samo przebijanie piłki na drugą stronę, by wygrać i coś zdziałać. Musi być w optymalnej dyspozycji i dużo biegać - analizował Sidor. Jak zaznaczył, poprzedzająca start w nieoficjalnych mistrzostwach świata prawie trzytygodniowa przerwa, była potrzebna podopiecznej trenera Tomasza Wiktorowskiego. Wcześniej we wrześniu zaliczyła ona słaby występ w trzech turniejach WTA w Azji. - Agnieszka przygotowywała się do Singapuru właśnie poprzez odpoczynek. Miejmy nadzieję, że te ponad dwa tygodnie wystarczy na uporanie się z mniejszymi dolegliwościami. Kończące sezon zawody są pod względem zdrowotnym zupełnie nieprzewidywalne. Pamiętajmy, że Radwańska to doświadczona tenisistka, ale też bardzo delikatna, krucha. Ostatnio zmieniła sposób przygotowania fizycznego. Zobaczymy, jaki da to efekt - podsumował. Sidor podkreślił, że w przypadku Radwańskiej udany pierwszy mecz jeszcze nie może być wyraźnym sygnałem, że krakowiankę stać na dobry rezultat w mistrzostwach WTA. - Ona nie jest jak Szarapowa, u której już po pierwszym spotkaniu widać, czy przejdzie przez turniej jak walec. Agnieszka sprawia wrażenie, jakby wciąż sama miała obawy. Słyszałem, że jest ostatnio pod tym względem poprawa. Widać nawet już było na korcie, że jest pod tym względem odrobinę lepiej, choć może być jeszcze lepiej - ocenił trener i komentator tenisa. Jego zdaniem duże szanse na obronę tytułu ma Amerykanka Serena Williams, o ile pojawiła się w Singapurze zdrowa. Liderka światowej listy w tym sezonie często walczyła nie tylko z rywalkami, ale też problemami zdrowotnymi. - Jeśli jest zdrowa, to powinna sobie poradzić. Może być jednak też tak, że przyjechała niedoleczona tylko dlatego, że na korcie leży kilka milionów dolarów - zaznaczył. Sidor jest sceptycznie nastawiony do kierunku, w jakim poszedł rozwój tej prestiżowej imprezy. Uważa, że zbyt duży nacisk położono na zwiększanie puli nagród. W tym roku wynosi ona 6,5 mln USD. - Za sam występ w meczu rundy grupowej dostaje się kilkadziesiąt tysięcy dol., około połowę tego, co za wygranie mniejszej imprezy cyklu WTA. Tenisistki walczą przede wszystkim o to, by się w ogóle dostać do tych ostatnich zawodów i przyjeżdżają nawet nie w pełni zdrowe i wtedy jest ratowanie się rezerwowymi. Kiedyś niesamowite pojedynki rozgrywały Belgijki Kim Clijsters i Justine Henin oraz mocne Rosjanki. To był turniej - wspominał.