Lech Sidor uważa, że Agnieszkę Radwańską w sobotnim meczu 3. rundy czeka pierwszy poważny test w tegorocznej edycji wielkoszlemowego Australian Open. - Dla niej skończył się już spacerek - podkreślił. - Dwa pierwsze mecze Agnieszka wygrała praktycznie bez walki. Nie chcę mówić, że to były +wolne losy+, ale prawie tak to wyglądało. Po spotkaniu drugiej rundy musiała chyba pójść na trening, by zmierzyć się z kimś porządniej grającym. Na sobotnią rywalkę musi już jednak uważać - powiedział Sidor. Rozstawiona z numerem szóstym Radwańska w walce o 1/8 finału Australian Open zmierzy się z grającą z "30" Varvarą Lepchenko. Z urodzoną w Taszkencie Amerykanką grała w Melbourne już osiem lat temu i wygrała w trzech setach. Na swoją korzyść rozstrzygnęła też cztery następne mecze, ale w ubiegłym roku - w Stanford i Seulu - dwukrotnie górą była 30. obecnie rakieta świata. - Na tę rywalkę trzeba uważać. Z nią na pewno należy spodziewać się walki. Jest leworęczna, co nie odpowiada krakowiance. Amerykanka to ogólnie typ tenisistki niewygodnej dla Agnieszki. Ta bowiem nie lubi rzemieślniczek, które grają długie piłki i często kontrują - analizował trener tenisa. Jak zaznaczył, kluczowe będzie to, jak podopieczna Tomasza Wiktorowskiego rozpocznie sobotni pojedynek. - Ważne, że jest zdrowa. Zobaczymy, czy wyjdzie na kort i od pierwszej piłki będzie widać, czy ma plan na to spotkanie - zastrzegł. Były reprezentant Polski w Pucharze Davisa z dystansem podchodzi do optymizmu, jaki ogarnął wiele osób po bardzo szybkich zwycięstwach krakowianki w drodze do trzeciej rundy. Straciła w nich łącznie zaledwie cztery gemy. - Moim zdaniem nie ma gdzie szukać przesłanek, by już popadać w euforię. Gładka przeprawa przez pierwsze dwa etapy Wielkiego Szlema to klasyka kobiecego tenisa. Tak samo było, gdy grała jeszcze Francuzka Amelie Mauresmo. Trudniej robi się dopiero od 1/16 finału - podsumował. Zaznaczył on, że kibice nie powinni też liczyć, że podczas trwającej obecnie imprezy można będzie już dostrzec efekty współpracy 25-letniej Polki ze słynną Martiną Navratilovą. Amerykanka czeskiego pochodzenia od początku roku jest konsultantką szóstej tenisistki świata. - Czytałem na którejś z amerykańskich stron internetowych, że Martina sama podkreśliła, iż imprezę w Melbourne traktuje jako wprawkę, szansę na obserwację Agnieszki i analizę jej gry. Gdyby ta wygrała teraz Australian Open, byłby to raczej efekt dotychczasowej pracy jej sztabu szkoleniowego. Na zauważalny wpływ Navratilovej trzeba poczekać gdzieś do Wimbledonu - ocenił. Sidor przyznał, że ciekawy przebieg może mieć sobotnie spotkanie trzeciej rundy Jerzego Janowicza z rozstawionym z numerem 12. Hiszpanem Feliciano Lopezem. - Nie podejmę się wytypowania zwycięzcy tego meczu. Obaj zawodnicy grają widowiskowo i są uniwersalni. Lopez preferuje styl serwis-wolej. Ma mocne podanie. Gra efektownie, ale brakuje mu +gwoździa+. Pod względem drugiego serwisu, wymian z głębi kortu nieco ustępuje Polakowi - podkreślił. Jak dodał, mecz może być początkowo walką na potężne podania, ale wraz z upływem czasu ważniejsze staną się też inne elementy. - Po dwóch godzinach gry kluczowe będą: technika, głowa i skuteczność pierwszego serwisu - wyliczał. Były tenisista uważa, że nawet jeśli Janowicz rozegra z 14. na światowej liście Lopezem pięciosetowy pojedynek, to nie należy się spodziewać długiego meczu. - Ze względu na styl prezentowany przez obu zawodników można przypuszczać, że gemy w tym meczu będą krótkie. Żaden z nich nie lubi wdawać się w długie wymiany. Nie będzie to więc pięciogodzinny maraton. Co innego, gdyby grali ze sobą Hiszpanie Rafael Nadal z Davidem Ferrerem - zastrzegł.