Kacper Merk: Jak pan odebrał porażkę Agnieszki Radwańskiej już w trzeciej rundzie Indian Wells? Wojciech Fibak: - To była wyjątkowo przykra porażka. Heather Watson nigdy nie była w stanie zagrozić Polce i wydawało się, że na stosunkowo wolnej nawierzchni oraz w warunkach jej pasujących i - tym razem - będzie podobnie. Agnieszce wystarczyłoby skorzystanie ze swojej starej recepty, to jest dużo biegania, regularne przebijanie i świetna obrona. Nie trzeba tutaj było stosować żadnych nowych metod.- Martwi mnie to, co dzieje się z Agnieszką w ostatnich miesiącach, bo coraz częściej przegrywa z tenisistkami, które dotąd się jej bały. Rywalki nie mają już takiego respektu, nie obawiają się jej sprytnych zagrań i taktyki. W efekcie może wypaść z pierwszej dziesiątki światowego rankingu.Słaby początek sezonu to efekt zmian, jakie w tenisie krakowianki próbuje wprowadzić Martina Navratilova?- Trochę tak, bo z jednej strony rozumiem Martinę, która namawia Agnieszkę by częściej atakowała i ryzykowała, ale z drugiej podstawą sukcesów Polki była regularność gry z głębi kortu i znakomite poruszanie się po nim, oczywiście przy bajecznej technice i czuciu piłki. W takim stylu potrafiła wygrywać z większością tenisistek, może za wyjątkiem Williams, Szarapowej czy Azarenki. A w tej chwili coraz częściej ulega zawodniczkom z dalszych miejsc w rankingu.- Martina Navratilova nie zmieniła radykalnie sposobu gry Radwańskiej, ale to co zaproponowała, czyli bardziej ofensywny styl, na razie nie sprzyja wynikom. Agnieszka częściej się spieszy, częściej ryzykuje i w konsekwencji popełnia więcej błędów. Wydaje mi się, że grając tak - jak wcześniej - spokojnie wygrałaby i wczoraj, i w dwóch przegranych wcześniej starciach z Venus Williams.Kiedy będzie można zatem oceniać efekty współpracy z Navratilovą?- W 90 proc. przypadków w tenisie taka współpraca przynosi efekty niemal od razu. Tu chodzi głównie o świeże spojrzenie, kilka dodatkowych porad i ogólną mobilizację. Znam to z doświadczenia, bo gdy sam zacząłem doradzać Henriemu Lecontowi, od razu doszedł do finału Rolanda Garrosa. Podobnie było ostatnio z Novakiem Djokoviciem czy wcześniej z Andy Murrayem i Ivanem Lendlem.- Natomiast współpraca Martiny z Agnieszką zaczęła się pechowo. Gdy tylko przyleciała na mecz do Sydney, Polka przegrała z Hiszpanką Muguruzą. Na pewno Martina najwięcej pomoże w czasie Wimbledonu, gdyż to było jej królestwo. Ale do tego czasu będę się martwił razem z kibicami, bo na razie - co stwierdzam z wielką przykrością - z Agnieszką dzieje się coś dziwnego. I na pewno nie gra tak, jak oczekiwałaby od niej osiemnastokrotna mistrzyni turniejów wielkoszlemowych.