22-letnia Hiszpanka Garbine Muguruza pokonała utytułowaną Amerykankę Serenę Williams w finale Rolanda Garrosa. To dobra wiadomość z punktu widzenia światowego tenisa czy wręcz przeciwnie? Chris Evert: Bardzo dobra. Musimy pamiętać, że pewnego dnia Serena i Venus Williams oraz kilka innych doświadczonych zawodniczek będzie musiało zakończyć karierę. Nie możemy więc wciąż liczyć tylko na Serenę. Potrzebujemy kogoś nowego, kto będzie - jak Amerykanka - bardzo dobrze reprezentował nasz sport. Muguruza idealnie się do tego nadaje. Jest skromna, ciekawie się wypowiada, pięknie uśmiecha, no i efektownie gra, prezentując ofensywny styl. A czy takie rozstrzygnięcie możemy nazwać niespodzianką lub nawet sensacją? Przed turniejem niemal wszyscy stawiali na liderkę listy WTA, ale Hiszpanka też nie jest przecież anonimową postacią. Zmierzyły się w ubiegłorocznym finale Wimbledonu... - Z jednej strony jestem zaskoczona takim rozstrzygnięciem, ale z drugiej nie aż tak bardzo. Nie dziwi mnie to, bo w ostatnim tygodniu Serena czasami nie grała dobrze. Ale też jestem zaskoczona, bo przyzwyczaiła nas, że niezależnie od wszystkiego w ważnych spotkaniach daje z siebie wszystko i jest w stanie kontrolować przebieg meczu. Rozgrywała podobne wcześniej wiele razy, ma mnóstwo doświadczeń. W sobotę się to nie udało i myślę, że przyczyną był przede wszystkim fakt, że Muguruza grała bardzo odważnie. Ale co będzie dalej z młodszą z sióstr Williams? To jej trzecia wielkoszlemowa impreza bez sukcesu i wciąż nie może wyrównać rekordu Steffi Graf. Pojawiają się głosy, że Amerykanka może już nie podjąć rękawicy... - Nie sądzę... Mam nadzieję, że tak nie będzie. Jeszcze zbyt wiele zostało jej do osiągnięcia. Fakt, nie wygrała trzeciego z rzędu turnieju wielkoszlemowego. Mam wrażenie, że nieco obniżyło się u niej nastawienie "tak, pokonam wszystkich". Teraz ma timing, moc i cały czas dobrze radzi sobie z trudnymi sytuacjami. Ale jest już "bardziej ludzka" w oczach innych tenisistek. Za każdym razem jak wychodzą na kort, to nie patrzą na nią jak na kogoś niezwyciężonego, tylko jak na człowieka, któremu też się przydarzają błędy i gorsze dni. Serena jest w tourze od prawie 20 lat. Nie dziwię się, że może być nieco wypalona, może mieć więcej gorszych dni. Jak spojrzy się na historię ostatnich kilku lat jej występów, to zdarzały jej się porażki we wczesnych rundach i to nie z bardzo wymagającymi rywalkami ze ścisłej czołówki. Czy uważa pani, że możemy się spodziewać takiej samej obsady tegorocznego finału Wimbledonu? - Nie mam pojęcia. Kobiecy tenis jest teraz zbyt nieprzewidywalny, by móc założyć coś takiego. Serena wciąż będzie głodna zwycięstwa. Najbliższe tygodnie mogą być trudne dla Garbine. Po wygraniu pierwszego Wielkiego Szlema trzeba się zmierzyć ze wzlotami i upadkami. Bardzo trudno tego uniknąć. Poza tym jest kilka innych tenisistek, które mogą się liczyć - Madison Keys czy Agnieszka Radwańska. Obie finalistki paryskiej imprezy to potężnie zbudowane zawodniczki, które dysponują bardzo mocnym uderzeniem. Triumfatorka styczniowego Australian Open Angelique Kerber też nie należy do drobnych. Często słyszy się też opinie, że tenis staje się coraz bardziej siłowy. Myśli pani, że jest wciąż jeszcze szansa na wygrywanie wielkoszlemowych imprez przez zawodniczki, które opierają się na technice? - Tak. W półfinałach czy finałach oglądaliśmy całkiem niedawno np. Sarę Errani czy Robertę Vinci. U Kerber nie tyle zaś moim zdaniem chodzi o moc uderzenia, co o grę kątową i skróty. Tenis staje się coraz bardziej urozmaicony i to się liczy bardziej niż sama siła. Wydaje mi się, że w tym kierunku to zmierza. Przy tegorocznej edycji i trudnych warunkach pogodowych mówiło się jednak nieraz, że drobniejsze tenisistki, jak Radwańska czy Simona Halep, przegrały właśnie przede wszystkim z siłą rywalek... - Tak, pamiętam ten wtorek... Ale to był tylko ten jeden dzień, kiedy warunki były naprawdę bardzo ciężkie. I kłopoty miały nie tylko drobne tenisistki. Novak Djoković też wtedy przegrał seta. Tego dnia chyba nie nikt nie powinien wychodzić na kort, ale była duża presja na organizatorach turnieju ze względu na odwołanie dzień wcześniej wszystkich meczów. Ale może wreszcie niedługo doczekamy się tu dachu... Przed rozpoczęciem paryskiego turnieju chwaliła pani postęp w grze Radwańskiej. Polka jednak odpadła w 1/8 finału i po raz kolejny nie zdołała poprawić swojego najlepszego wyniku w Paryżu, którym jest "ósemka"... - Wiem... Uważam, że jej styl gry pasuje do ziemnej nawierzchni - dobrze porusza się po korcie, doskonale kontroluje piłkę, stosuje dropszoty. Może jeszcze za długo czasem czeka z uderzeniem, musi jeszcze prezentować więcej agresji. Może przeszkadza jej właśnie to tkwiące w głowie przekonanie, że nie lubi grać na "mączce"? O to trzeba już jednak ją zapytać. Niektórzy mówią, że to właśnie brak lepszych warunków fizycznych i siły leży u podstaw jej kłopotów... W porównaniu z Sereną Williams czy Muguruzą na pewno Polka pod tym kątem odstaje... - Zgadza się, ale ja wygrałam sporo na "clayu", a nie byłam też zbyt silna. Teraz chyba przesądziły o porażce Radwańskiej te trudne warunki. Halep - niedawna finalistka turnieju - też teoretycznie powinna sobie poradzić, a teraz także odpadła we wtorek. W ostatnich miesiącach w tenisowym świecie było też sporo dyskusji na temat zasadności równych nagród finansowych dla tenisistek i zawodników... - Moim zdaniem kobiety starają się i pracują najmocniej jak mogą, na tyle, na ile pozwala im ich ciało i psychika. Nie widzę jednak powodu, żeby zawodniczki miały otrzymywać niższe wynagrodzenie. Drugorzędną sprawą jest to, czy mecz toczy się do dwóch, czy do trzech wygranych setów. Uważam, że turnieje, podczas których jednocześnie rozgrywane są kobiece i męskie spotkania, to najlepszy pakiet, jaki może dostać kibic. ATP i WTA to dwie odrębne organizacje. Jeśli tenisiści grają osobno na imprezach ATP, to mają wówczas prawo domagać się stawek, jakich chcą. Pamiętajmy też, że były czasy, kiedy to kobiecy tenis przyciągał uwagę zdecydowanie bardziej niż męski. Gdy grały Martina Navratilova, Steffi Graf, Monica Seles i potem jeszcze Serena. Nikt wtedy nie proponował jakoś, by kobiety miały wyższe premie.