Przed dzisiejszym finałem wimbledońscy komentatorzy stawiają na Serenę Williams, czterokrotną mistrzynię tego turnieju. Komentator "Daily Telegrapha" pisze o niej jako o "żywiołowej sile natury". "Po zwycięstwie nad Wiktorią Azarenką przysiadła na kłębach, podniosła w górę zaciśniętą pięść i wydała z siebie pierwotny ryk" - odważył się napisać komentator dziennika. "Williams to nie tylko jedna z największych tenisistek w historii, ale i jedna z największych sportsmenek - kropka." Tymczasem Radwańska nie ma ani tej siły, ani gniewu, ani zaciętości, jakie emanują z Sereny Williams. Do tego jest osłabiona przeziębieniem, którego nabawiła się grając w londyńskim deszczu. "Polka ze swoją łagodniejszą, bardziej intelektualną grą, może się poczuć jakby stanęła w finale naprzeciw morderczyni z bazooką" - twierdzi dalej stylista z "Daily Telegrapha". Ale wydaje się, że Agnieszka Radwańska będzie miała za sobą sporą część wimbledońskiej publiczności, która ceni jej błyskotliwe, często dowcipne riposty na zagrania fizycznie mocniejszych przeciwniczek. Polka naturalnie wysoko ceni Williams. Jak oświadczyła: "Gra teraz fantastycznego tenisa. Nie mam wiele do stracenia, więc postaram się jak najlepiej i zobaczymy. Najważniejsze, że dobrze się czuję na korcie i gram nieźle, choć poza kortem nie bardzo mogę mówić" - powiedziała wczoraj dziennikarzom, skracając swoją przedmeczową konferencję. INTERIA.PL zaprasza na tekstową relację LIVE! Początek o 15