Radwańska zakończyła karierę w listopadzie ubiegłego roku. Teraz w Krakowie zorganizowano jej pożegnanie, w którym uczestniczyła rodzina, gwiazdy sportu i gwiazdy estrady. Marcin Matkowski, który podczas miksta partnerował Caroline Wozniacki, i momentami wcielał się w konferansjera, próbował przekonywać Isię, by ta jeszcze zmieniła zdanie. Po występie zakończonym zwycięstwem pary Radwańska/Łukasz Kubot 6:4, 30-latka przyznała: - Zagrałabym jeszcze seta. Potem, podczas części oficjalnej benefisu, ten sam temat podniosła Maryla Rodowicz, która nie chciała uwierzyć, że Agnieszka w tak młodym wieku, pożegnała się ze sportem. Na wcześniejszej konferencji prasowej, poprzedzającej benefis, Radwańska została zapytana, czy wróci do zawodowego tenisa. - Szczerze mówiąc nie myślę o reaktywowaniu kariery. Wydaje mi się, że skończyłam ją w odpowiednim momencie. Owszem, decyzję podejmowałam dość długi czas, jednak myślę, że to był odpowiedni moment. Nie czuję się na siłach, aby wracać, bo zawsze wychodziłam z założenia, że albo gram na poziomie, jaki prezentowałam przez ostatnie kilka lat, czyli na najwyższym, albo to nie ma sensu. Jestem realistką, wiem, jak tenis idzie do przodu, a człowiek też nie jest młodszy ani zdrowszy, więc po prostu nie widzę siebie grającej dalej - mówiła. Nie znaczy, to, że przestała interesować się tym sportem. - Oglądam tenis, tym bardziej, że na korcie są moje przyjaciółki. Może nie każdej nocy wstaję, żeby zobaczyć mecz, ale lubię oglądać tenis, zawsze lubiłam i to się nie zmieniło. Interesuję się zarówno tenisem damskim, jak męskim - przyznała Isia. Radwańska opowiedziała też o "normalnym" życiu, jakie prowadzi po rozbracie z zawodowym sportem. - Pierwszą rzeczą, którą mogłam zrobić po zaprzestaniu grania w tenisa, to spędzić święta bez trzymania paszportu w dłoni. Normalnie wylatywałam z domu drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia. W zeszłym roku po raz pierwszy mogłam po prostu usiąść, spędzić ten czas z rodziną i odpocząć. Kiedy jesteś zawodową tenisistką, nie masz takich chwil za dużo. Teraz zaczęłam normalne życie. Po raz pierwszy od 18 lat byłam na nartach, robię rzeczy, na które wcześniej nie miałam czasu. To największa różnica. Dalej lubię podróże, ale teraz nie muszę zabierać ze sobą 10 rakiet tenisowych. Jeśli czegoś mi brakuje, to tylko atmosfery na turniejach, która jest niepowtarzalna - stwierdziła. Krakowianka, mimo że ma dopiero 30 lat, bardzo długo uczestniczyła w zawodowym tenisie. Jak się on zmieniał przez ten czas? - Wszystko się zmienia. Zaczęłam grać zawodowo, kiedy miałam 16 lat, to było 14 lat temu, i wtedy tenis był inny. Ponieważ wszystko się zmienia, może to jest powód, dla którego spotykamy się tutaj, a nie na turniejach. Myślę, że na początku kariery zaniedbałam kilka aspektów, które mogłam zrobić lepiej, poza kortem również, przede wszystkim stosować więcej profilaktyki, szczególnie w przypadku takiego ciała nie będącego tak silne jak innych - powiedziała. Radwańska podsumowała też swoje występy. W trakcie 13 lat zawodowej gry zwyciężyła w 20 turniejach WTA. Wśród tych triumfów najcenniejszy był ten odniesiony w 2015 roku w kończących sezon mistrzostwach WTA. Najbliżej zwycięstwa w Wielkim Szlemie była siedem lat temu, gdy dotarła do finału Wimbledonu. Na londyńskiej trawie w 2013 i 2015 roku zatrzymała się rundę wcześniej. Do "czwórki" dwukrotnie - w 2014 roku i dwa lata później - dotarła też w Australian Open. Jako juniorka triumfowała w Wimbledonie (2005) i Rolandzie Garrosie (2006). - Ja przez całą zawodową karierę robiłam wszystko na 100 procent. W każdym aspekcie kariery podejmowałam na dany moment najlepsze decyzje. Oczywiście zawsze można gdybać i chciałoby się więcej, ale robiłam wszystko na 100 procent przez 13 lat i udało mi się osiągnąć tyle, że nie marzyłam o tym, zaczynając zawodową karierę. Udało mi się to, co mogłam osiągnąć i z tego się cieszę - oznajmiła. W rankingu WTA krakowiance najwyżej udało jej się dotrzeć do drugiej pozycji (po raz pierwszy 9 lipca w 2012 roku, a po raz ostatni 8 maja 2016), a łącznie wiceliderką była przez 13 tygodni. Według danych WTA na korcie zarobiła prawie 28 milionów dolarów. Przez wiele lat występowała w drużynie narodowej w Pucharze Federacji i miała duży wkład w historyczny awans Polek do Grupy Światowej w 2014 roku. Bez powodzenia za to brała udział trzykrotnie w igrzyskach - w Pekinie, Londynie i Rio de Janeiro szybko odpadała. Dlatego nie mogło też zabraknąć wątku z reprezentowaniem biało-czerwonych barw. - Zawsze powtarzałam, że dla Polski gram przez całą karierę. Owszem moje występy na igrzyskach olimpijskich nie należały do udanych, ale myślę, że z tego względu, że jeśli chce się za bardzo, to nie wychodzi. Miałam okazję zagrać trzy razy na IO, niestety wyniki nie były fascynujące. W reprezentacji natomiast grałam 10 lat - w singlu i deblu, mnóstwo meczów. Udało nam się awansować do Grupy Światowej, z czego byłam ogromnie dumna, bo wiodła do niej długa droga. Zawsze, kiedy jest flaga Polski, gra hymn, to rozpiera duma i najważniejszy jest występ dla kraju - mówiła. Tenisistka zakończyła karierę głównie z powodów zdrowotnych. Czy teraz czuje się już lepiej? - Jeśli chodzi o samopoczucie, to niewiele się zmieniło. Te pół roku to nie jest wystarczająca ilość czasu, aby się poczuć lepiej. Ze stopą jest trochę lepiej, ale teraz wychodzą nowe rzeczy, więc z jednej strony jest lepiej, bo nie ma tej intensywności codziennego treningu, ale z drugiej pozostają te 25 lat grania. Mam nadzieję, ze za rok, dwa, będę mogła odpowiedzieć na to pytanie inaczej - stwierdziła Radwańska. Z Krakowa Paweł Pieprzyca, Michał Białoński