Agnieszka Radwańska ogłosiła zakończenie kariery w listopadzie ubiegłego roku. Jej zawodowa część biegła od 2005 roku. W tym czasie zawodniczka wygrała 20 turniejów WTA w grze pojedynczej, była w finale wielkoszlemowego Wimbledonu, a także triumfowała w Pucharze Hopmana, nieoficjalnych mistrzostwach świata par mieszanych, gdzie za partnera miała Jerzego Janowicza. Isia, bo tak nazywa ją rodzina i bliscy, była główną bohaterką wtorkowej imprezy, ale nie mogło na niej zabraknąć jej przyjaciółek. W Krakowie zjawiła się Caroline Wozniacki, reprezentantka Danii polskiego pochodzenia, zabrakło niestety Angelique Kerber. Niemka, która ma bazę w podpoznańskim Puszczykowie, poinformowała, że z powodu kontuzji i rehabilitacji nie może przyjechać pod Wawel. Nagrała jednak specjalny filmik, na którym dziękowała Agnieszce Radwańskiej za jaj karierę. 30-letnia Radwańska z jeszcze 28-letnią Wozniacki znają się od bardzo dawna. - Poznałyśmy się chyba jak miałyśmy siedem lat, kiedy występowałyśmy w drużynowych mistrzostwach Polski. Potem grałyśmy w turniejach juniorskich, a następnie Agnieszka zadebiutowała w tourze, a ja chciałam być jak ona i zaczęłam zawodowo grać rok później. Podczas turniejów trzymałyśmy się razem, rozmawiałyśmy po polsku i każda napędzała drugą do lepszej gry. Ta, która wygrała na korcie, to stawiała kolację, a teraz będę musiała sama sobie kupować - tłumaczyła znajomość Wozniacki. - Jak byłyśmy małe, to bawiliśmy na turniejach poza kortem w policjantów i złodziei - śmiała się Radwańska. - Najważniejsze, że potrafiłyśmy oddzielić życie prywatne od zawodowego - dodała. Jaki był ich najbardziej pamiętny pojedynek? - Chyba dwa lata temu (to było w 2016 roku - przyp. red.) podczas turniejów w Azji grałyśmy ze sobą trzy turnieje z rzędu. To niesamowite, bo czasami nie gra się nawet kilka lat. Caroline zwyciężyła w Tokio, a ja w Wuhanie i Pekinie. Wtedy byłyśmy w szczytowych formach, więc było co oglądać - mówiła Radwańska. Polka w stolicy Chin triumfowała w ogóle w całym turnieju, jej 20. w karierze. Jak Caroline ocenia Agnieszkę? - To wspaniała osoba, która jest urocza, grzeczna, ale jednocześnie ciężko pracująca, znamy się od wielu lat. Ma wiele dobrych cech, z których wymieniłam tylko część. Poza tym nie myślała tylko o sobie, mimo że tenis to indywidualny sport, ale także o innych. Dlatego cieszę się, że mogę być tutaj. Wszyscy wiemy, że kariery dobiegają końca, ale przyjaźnie pozostają na lata. Mam nadzieję, że będzie mnie pamiętać - mówiła Dunka polskiego pochodzenia. Radwańska i Wozniacki przeciwko sobie rozegrały 17 meczów w imprezach WTA, z czego 11 wygrała Dunka. - Pamiętam pierwszy mecz z Agnieszką, to było na turnieju w Sztokholmie, ona wygrała, podobnie jak cały turniej, pierwszy w karierze, czyli się do tego przyczyniłam - powiedziała Wozniacki. - Najpierw była przyjaźń, a dopiero potem rywalizacja. Zawsze jednak szanowałyśmy się na korcie. Będzie mi jej brakować w tourze, ale nie tego, jak się z nią gra. Te ciągłe skróty, do których dobiegałam w ostatniej chwili, a potem musiałam biec w drugą stronę do zagranego loba - stwierdziła Caroline. Na wtorkowym benefisie Wozniacka nie była jedynym szczególnym gościem. Wszystko zaczęło się od pokazowego tie-breaku, który Agnieszka rozegrała ze zwycięzcą akcji UNICEF-u, gdzie tenisistka od tego roku jest ambasadorką dobrej woli. Isia wygrała go 7-2. Potem był debel gwiazd, gdzie Radwańskiej partnerował Łukasz Kubot, a po drugiej stronie siatki stanęli Wozniacki i Marcin Matkowski. Mecz był rozgrywany w formie bardziej zabawy, ale nie zabrakło pięknych akcji, szczególnie pod siatką, a do gry zapraszani byli m.in.: Wojciech Fibak, Janowicz czy Jakub Błaszczykowski i dwójka dzieci z akademii współprowadzącej imprezę Joanny Sakowicz-Kosteckiej, w tym jej córka. Para Radwańska/Fibak zwyciężyła 6:4. Następnie zaczęła się część oficjalna benefisu. Agnieszka Radwańska na scenę dojechała specjalnym samochodem przebrana ze stroju sportowego w szykowną suknię, pozdrawiając publiczność. Isia była wzruszona oprawą. - Nie spodziewałam się tego, dajcie mi chwilę, żebym ochłonęła - mówiła łamiącym się głosem. Na telebimie co jakiś czas pojawiały się fragmenty filmów z największymi sukcesami krakowianki. Począwszy od triumfu na juniorskim Wimbledonie w 2005 roku, który zapowiadał wielka karierę, po zwycięstwo w mistrzostwach WTA 10 lat później. - Na pewno były momenty zwątpienia, szczególnie, że Agnieszka, po dwóch porażkach w grupie, musiała wygrać z Simoną Halep bez straty seta, a w tie-breaku było już 1-5, żeby zostawić sobie nadzieję. Następnie musieliśmy czekać na mecz Marii Szarapowej z Włoszką Flavię Pennettą. Rosjanka miała już zapewniony awans, a nas urządzało tylko jej zwycięstwo w dwóch setach. Pamiętam, że byłem na siłowni i przerzucałem ciężary, a kiedy w pewnym momencie Szarapowa przegrywała 1:4 i 15:40, to wyłączyłem wyniki na żywo i pomyślałem, że jutro wracamy do domu. Stało się jednak inaczej i Agnieszka dostała drugą szansę - wspominał triumf z Singapuru Dawid Celt od 2017 roku małżonek Agnieszki, a wcześniej sparingpartner i trener. - Na pewno to nie była miłość od pierwszego wejrzenia, to był proces - dodał też Celt zapytany o związek z Isią. Innym ważnym człowiekiem w zespole Radwańskiej w Singapurze był trener Tomasz Wiktorowski, który pracował z nią od czerwca 2011 roku. Gdy Agnieszka grała półfinał mistrzostw WTA z Hiszpanką Garbine Muguruzą, narzekała na ból kontuzjowanego uda, które było obandażowane. Podczas jednej z przerw Wiktorowski został poproszony na kort i powiedział słynne słowa: - Nie ma chwały bez cierpienia. - Nie mogłem się przygotować na rozmowy z Agnieszką podczas gry, bo ona bywała nieprzewidywalna. Nie wiedziałem, czy to ja będę mówił, czy ona, a czasami wręcz mnie słuchała - przyznał. Na scenie pojawiły się gwiazdy muzyki z Andrzejem Piasecznym, Marylą Rodowicz czy grupą Pectus na czele. Rodowicz wcieliła się nawet w dziennikarkę, a zakończyła wypowiedzią: - Mam dwa marzenia, żeby tenis w Polsce był tak popularny jak w Czechach, gdzie korty są w każdej wsi, a także, żeby Agnieszka Radwańska została honorową obywatelką Krakowa. Z kolei przy występie Joanny Liszowskiej, Isia została przez nią na chwilę zaproszona do tańca na scenie. Zaprezentowano też fragment utworu "We love our tennis" do słów Jacka Cygana, z muzyką Piotrą Rubika, które wykonały Radwańska i Wozniacki. Agnieszkę Radwańską żegnali też jej siostra Urszula, Mariusz Czerkawski, Tomasz Hajto, Marcin Wasilewski, Otylia Jędrzejczak, Robert Korzeniowski i Klaudia Jans-Ignacik, a ze skyboksów przyglądał się ze swoimi przyjaciółmi ojciec Piotr Radwański, który był pierwszym trenerem córki. Z Krakowa Paweł Pieprzyca i Michał Białoński