"Sytuacja, gdy przeciwniczka atakuje zarówno pierwsze, jak i drugie podanie, mocno bije i trafia przy linii, jest bardzo trudna. To wybija z rytmu. Łatwo powiedzieć: "gdzie się podział serwis?". Trzeba oddać Chorwatce, że grała bardzo ryzykownie i zaskakujące jest to, że wytrzymała to fizycznie i mentalnie. Nawet przez moment nie zadrżała jej ręką na myśl o tym, że prowadzi w spotkaniu z trzecią rakietą świata" - analizował Fibak, który przebywa obecnie we Francji. Nie ma on zastrzeżeń do postawy Radwańskiej, która przegrała z 79. w rankingu WTA i starszą o siedem lat Lucić-Baroni 3:6, 2:6. "Agnieszka grała dobrze. Próbowała coś zmieniać w serwisie, kombinowała, ale nic nie pomagało. Chorwatka returnowała nawet lepiej niż Amerykanka Serena Williams. Gdyby miała choć mały kryzys w trakcie spotkania, a tu nie było nawet najmniejszego. Ten niezwykły talent, który ma Polka, ta umiejętność wybijania z rytmu przeciwniczki, tym razem nie pomogły" - podkreślił. Zaskoczony utrzymaną przez całe spotkanie świetną dyspozycją Lucić-Baroni był także Tomasz Iwański, który nie miał okazji obejrzeć czwartkowego pojedynku tej zawodniczki z Radwańską. "Taki wynik to ogromna niespodzianka. Mirjana musiała dużo trafiać. Znana jest z agresywnej gry, z płaskich uderzeń. Nie powiedziałbym jednak wcześniej, że jest na tyle stabilna, by utrzymać równo taki poziom na przestrzeni całego meczu. Oczywiście, gdy taka zawodniczka trafia, to jest groźna, ale uznałbym, że prędzej jest w stanie urwać seta i tyle" - zaznaczył w rozmowie trener tenisa, były szkoleniowiec Rosjanki Nadieżdy Pietrowej. Zwrócił uwagę, że przy tak grającej rywalce szczególnie ważny jest groźny serwis. "To abecadło. Nie widziałem spotkania, więc trudno mi powiedzieć, dlaczego Radwańska przegrała. Nie wiem też, jak wygląda sprawa jej zdrowia. Wydawało się, że trafienie na Lucić-Baroni to dobre losowanie. Bardziej groźna wydawała się Cwetana Pironkowa, którą Polka miała w pierwszej rundzie. W tamtym spotkaniu - poza kryzysem w drugim secie - Agnieszka wyglądała w miarę sensownie. Wydawało się, że taki dość trudny pojedynek z Bułgarką będzie dobrym przetarciem na początku turnieju" - dodał. Szukaniu przyczyn czwartkowej porażki w ewentualnych kłopotach zdrowotnych krakowianki sprzeciwił się Fibak. "To konspiracyjne teorie, które pojawiają się zawsze, gdy ktoś przegra. Po zwycięstwie nikt się nad tym nie zastanawia. Najlepszych sportowców na świecie cechuje to, że nie szukają takiego usprawiedliwienia dla swojej porażki" - podkreślił. Chorwatka była tenisowym objawieniem pod koniec XX wieku. Wówczas dotarła m.in. do półfinału Wimbledonu. Później ze względu na kontuzje i kłopoty rodzinne na kilka lat zawiesiła karierę. "Ona jest takim pomostem między dawnym tenisem i współczesnym. Jest też dowodem na to, że nie należy lekceważyć tego pierwszego i mówić, że obecnie to już zupełnie inny sport" - zaznaczył Fibak. Zaapelował on także, by przestać stawiać w kontekście Radwańskiej pytania o wyczekiwany triumf w Wielkim Szlemie. "To nakłada na nią olbrzymią presję przed każdym kolejnym turniejem tej rangi. Cieszmy się po prostu jej pięknymi zagraniami" - zalecił. To nie porażka 27-letniej krakowianki była największą niespodzianką czwartkowych zmagań w Melbourne. W drugiej rundzie odpadł także broniący tytułu Serb Novak Djokovic. Wicelider światowego rankingu, który sześć razy zwyciężył w Australian Open, przegrał ze 117. na liście ATP Uzbekiem Denisem Istominem. "Mam dobry kontakt z Denisem i jego mamą, która jest też jego trenerką. Już wysłałem im gratulacje. Fajnie się stało. Djokovic wciąż jest w kryzysie, który zaczął się w tamtym roku. Ogólnie nie ma porównania między tymi zawodnikami - Serb jest dużo lepszym tenisistą. Istomin to bardzo dobry gracz średniej klasy, który jest teraz w dobrej formie. Na pewno to zwycięstwo uskrzydli go, może przejdzie jeszcze jedną czy dwie rundy. Zobaczymy, jak zniesie trudy tego czwartkowego meczu, który trwał prawie pięć godzin. Denis nie jest raczej tenisistą, który dobrze sobie radzi w takich długich spotkaniach" - ocenił.