Styczeń 2013, Sydney. Finał turnieju WTA. Naprzeciwko siebie stanęły Radwańska i Cibulkova. Krakowianka był faworytką, ale nikt chyba nie spodziewał się, że rozgromi rywalkę. Isia nie pozwoliła jej na zdobycie choćby gema, a taki wynik w zawodowym tenisie to prawdziwa rzadkość. Lipiec 2013, Stanford. Obie tenisistki znowu spotykają się ze sobą w finale. Radwańska ponownie jest faworytką. To przecież numer jeden turnieju, a w swoich poprzednich czterech meczach przeciwko Słowaczce tylko w jednym miała problemy z pokonaniem tej rywalki. No i na pewno dziewczyny pamiętały pojedynek z Sydney. Pierwszy gem niedzielnego meczu. Serwuje Cibulkova. Nie idzie on łatwo, ale ostatecznie go wygrywa. "Największą różnicą pomiędzy spotkaniem w Sydney a w Stanfordzie był fakt, że udało mi się wywalczyć pierwszego gema - po tym popatrzyłem na trenera i pomyślałam: Dzisiaj będzie dobrze" - powiedziała po zwycięstwie Słowaczka. Z kolei Polka, choć wygrała pierwszego seta, nie była tą samą zawodniczką, co zazwyczaj. "Nie grałam mojego najlepszego tenisa" - przyznała. W pierwszej partii jeszcze ratował ją serwis, pierwszy trafiała z 68-procentową skutecznością, ale im dłużej trwał mecz, to z podaniem było gorzej. W drugim secie skuteczność serwisowa spadła do 54-procent, a w trzecim do 48. A Cibulkova bardzo dobrze wykorzystywała drugie podanie Radwańskiej, które cały czas atakowała. To było szczególnie widoczne od stanu 4:2 dla Agnieszki w trzecim secie. Pogarszanie się serwisu to nie jedyny problem, z którym zmagała się Polka. Nie wychodziły jej skróty, czyli znak firmowy, a Słowaczka choć popełniła o wiele więcej niewymuszonych błędów, to równocześnie zagrała też zdecydowanie więcej kończących piłek i wytrzymywała długie wymiany. "Myślę, że wszystko było dla mnie problemem. Nie czułam piłki, prawdę mówiąc tak było przez cały turniej. Dominika była ode mnie zdecydowanie lepsza, uderzała bardzo mocno i czysto. Naprawdę grała bardzo dobrze" - Radwańska zdaje sobie sprawę z własnej gorszej postawy. "Próbowałam walczyć, ale nie wykorzystałam swoich szans prowadząc 4:2 w trzecim secie i zapłaciłam wysoką cenę" - dodała krakowianka. Cibulkova w Stanfordzie poradziła sobie w obiema siostrami Radwańskimi, bo w ćwierćfinale pokonała Urszulę. "Agnieszka to naprawdę ciężki rywal i każdy punkt musiałam wywalczyć. To było trudne zarówno pod względem mentalnym, jak i fizycznym, dlatego jestem szczęśliwa, że wygrałam" - stwierdziła Słowaczka, która triumfowała w trzecim turnieju w karierze. Dla Radwańskiej był to 17. w karierze występ w finale, a 16. w cyklu WTA, bowiem w lipcu ubiegłego roku osiągnęła tę fazę również w wielkoszlemowym turnieju na trawie w Wimbledonie (znajdują się w gestii Międzynarodowej Federacji Tenisowej - ITF). Odniosła dotychczas 12 zwycięstw, w tym dwa w tym sezonie - w styczniu w Auckland i Sydney. To był pierwszy z czterech turniejów WTA, które Polka rozegra w Ameryce Północnej. Już w tym tygodniu przenosi się do Carlsbadu, gdzie wygrała w 2011 roku. Potem wystąpi w Toronto (5-11 sierpnia), a następnie w Cincinnati (12-18 sierpnia). Tygodniowa przerwa i od 26 sierpnia zagra w wielkoszlemowym US Open w Nowym Jorku.