Maciej Jermakow: Spędzacie teraz z siostrą więcej czasu w Warszawie. Polubiła pani to miasto? Agnieszka Radwańska: - Na pewno polubiłam warunki, jakie mam do trenowania. Nie da się ukryć, że właśnie przez to Warszawa mnie zmusiła, żebym tu była. Mam bardzo fajne warunki, takie o jakie w Krakowie trudno, więc to tu jestem większość czasu. Do Krakowa wracam oczywiście jak tylko mogę. A czy polubiłam to miasto? Ma swoje plusy i minusy. No niestety, ja też nie jestem fanką zgiełku, tłumów, wrzawy, więc raczej centrum omijam i jestem tam naprawdę rzadko. Mam swoje ulubione miejsca, wiem kiedy gdzie pojechać, żeby nie zasnąć w korku, ale do wszystkiego się można przyzwyczaić, więc też nie ma co. - Kraków zawsze będzie u mnie numerem jeden, ale w Warszawie też nie jest źle, więc jest ok. A jest jakieś jedno miejsce, które zrobiło takie szczególne wrażenie, jak pani tu przyjechała i trochę więcej tu pobyła? - Mam kilka ulubionych miejsc, ulubionych restauracji, gdzie sobie fajnie spędzam czas, mogę odpocząć i dobrze zjeść po całym dniu po treningach. Coraz bardziej poznaję to miasto. Wiadomo, że kiedyś byłam tu wiele razy, ale jednak zawsze na chwilę, zawsze po coś i nigdy dla siebie. Teraz jest inaczej, gdy pobędzie się tu chociaż dwa tygodnie z rzędu. A ja rzadko bywam aż dwa tygodnie w jednym miejscu. Jeszcze się uczę tego miasta i poznaję wiele nowych miejsc. Niedawno wróciła pani z urlopu. Czy tak jak u przeciętnego "Kowalskiego" występuje "pourlopowa depresja", czy może jest wręcz przeciwnie i na korty wraca pani z uśmiechem na ustach? - Chyba jest tak jak u przeciętnego Kowalskiego. To jednak powrót do rzeczywistości, powrót na kort, od kilku dni już trenuję, przygotowuje się do kolejnego sezonu i dla mnie też jak dla wszystkich wakacje mijają najszybciej. Ten czas leci dwa razy szybciej niż wtedy jak się pracuje, jak się trenuje. Ale cóż, w tenisie nic nie bierze się z niczego, więc trzeba dalej robić swoje. To, że się coś wygrało, to nie znaczy, że teraz będzie łatwiej, wręcz przeciwnie. Cały wywiad znajdziesz TU!