W pierwszym secie najwyżej rozstawiona w imprezie Radwańska przegrywała już 2:4, ale zdołała wyjść obronną ręką z tej trudnej sytuacji. "Francesca grała świetnie. Ona prezentuje bardzo niewygodny tenis. Ja zaś na początku byłam zbyt pasywna. Gdy przegrywa się 2:4 przy takiej nawierzchni jak ta tutaj, kiedy serwis odgrywa tak dużą rolę, to ma to bardzo duże znaczenie. Na szczęście włączyłam drugi bieg. Szkoda tak naprawdę też sytuacji w drugiej partii, bo mogłam prowadzić 4:1 i byłoby trochę spokojniej" - oceniła 25-letnia Polka, która ostatecznie wygrała 6:4, 6:3. Na pomeczowej konferencji chwaliła postawę starszej o dziewięć lat Schiavone. "Dobrze serwowała, miała świetny top spin. Miała argumenty, by zajść daleko w tej imprezie" - komplementowała rywalkę krakowianka. Po spotkaniu pierwszej rundy z Czeszką Pliskovą Radwańska zwracała uwagę, że tymczasowa nawierzchnia, jaką położono w związku z turniejem w katowickim Spodku, ma swoją specyfikę i zawodniczki szybciej odczuwają trudy pojedynku niż w przypadku kortu stałego. "Dziś jednak grało mi się lepiej niż we wtorek, choć mecz trwał prawie dwie godziny" - podkreśliła. Trzecia zawodniczka światowego rankingu, która mecze w Katowicach rozpoczyna wczesnym popołudniem, nie potrafiła jednoznacznie określić, czy jest "rannym ptaszkiem". "Jeśli jednak mam wybór, czy grać jako pierwsza lub ostatnia, to wybieram pierwszą z opcji" - przyznała. Nie miała oporów, by przyznać, że przyjechała do Katowic z myślą o triumfie w tej imprezie. "Jestem tu, by wygrać. A czy się uda, to zobaczymy" - zaznaczyła. 25-letnia zawodniczka zwróciła uwagę na dobrą postawę Włoszki Camili Giorgi, która w środę wyeliminowała swoją starszą rodaczkę Robertę Vinci, ubiegłoroczną triumfatorkę. "Gdy Camila ma swój dzień, ciężko się jej przeciwstawić" - zastrzegła Radwańska, która na 22-letnią reprezentantkę Italii może jednak trafić dopiero w finale.