"To nie był mój wieczór, zdecydowanie. Ona grała bardzo dobrze przez cały czas, a ja, no cóż. Na pewno to nie jest moja ulubiona nawierzchnia, teraz to wiem, ale to nie jest wytłumaczenie, bo każda z nas gra na tym samym korcie. Być może wyszło trochę zmęczenie długim sezonem, bo nie tym turniejem na pewno" - powiedziała Radwańska. "Na pewno końcówka sezonu, tuż przed turniejem masters, jest mocno wyczerpująca i mało jest po niej czasu na regenerację i przygotowanie do ostatniego startu w roku. W sumie w ciągu trzech tygodni występów w Azji zagrałam 13 meczów w ciągu 18 dni. To robi wrażenie i na pewno gdzieś tam musi później wyjść z człowieka" - dodała. 24-letnia krakowianka odniosła w tym sezonie trzy turniejowe zwycięstwa, wszystkie na otwartych twardych kortach: w styczniu w Auckland i Sydney oraz we wrześniu w Seulu. Wygrała w sumie 56 meczów, ponosząc 19 porażek, co jest drugim najlepszym bilansem, po wyniku Amerykanki Sereny Williams 76-4 (po trzech wygranych w Grupie Czerwonej). "Szkoda, że w ten sposób żegnam się ze Stambułem, bo lubię to miasto. Kiedyś wygrałam tu turniej na kortach ziemnych w singlu i deblu, z siostrą Urszulą. No i dwa lata temu po raz pierwszy wystąpiłam tu w mistrzostwach WTA nie jako rezerwowa, a przed rokiem byłam w półfinale. Tym razem jednak się nie udało. W sumie to był pierwszy w tym roku mój turniej w hali" - powiedziała Radwańska. "Teraz będę musiała szybko zapomnieć o tym turnieju i trzech boleśnie przegranych meczach, co nie zawsze łatwo mi przychodzi. Zobaczymy, jak będzie tym razem. Każda porażka jest inna, bo inaczej się ją znosi, gdy to jest półfinał Wielkiego Szlema, a jeszcze inaczej, gdy w drugiej rundzie mniejszego turnieju. Najgorzej jest, kiedy się nie wykorzystuje wcześniej meczboli. To zawsze boli, dlatego długo się to pamięta" - dodała. W trzeciej i ostatniej stambulskiej edycji WTA Championships Polka poniosła porażki w Grupie Czerwonej kolejno z Czeszką Petrą Kvitovą, Sereną Williams oraz Kerber. Zdobyła 135 tysięcy dolarów i 210 punktów, co pozwoli jej wyprzedzić Rosjankę Marię Szarapową i być może zakończyć po raz pierwszy sezon jako numer trzy na świecie, jeśli nie przeskoczy jej Chinka Na Li (musi jako niepokonana dojść do finału lub z jedną porażką w grupie triumfować w imprezie). "Myślę, że to był dla mnie dobry rok. Po raz pierwszy osiągnęłam wielkoszlemowy ćwierćfinał na ziemi w Roland Garros, byłam w półfinale Wimbledonu, choć tu apetyt sięgał dalej, ale nie udało się. No i jestem wciąż w czołowej piątce rankingu. Miło będzie zakończyć sezon z trójką przed nazwiskiem, więc na pewno nie będę trzymać kciuków za Na Li. W piątek też na pewno nie będę już trenować" - powiedziała Radwańska. "Teraz czekają mnie jakieś dwa, może trzy tygodnie przerwy od tenisa, a na kort wrócę dopiero po krótkich wakacjach, które spędzę z siostrą w jakimś ciepłym miejscu. Obowiązkowo musi tam mocno świecić słońce, być bardzo ciepło, bo potrzebuję kilkudniowego nicnierobienia, poza leżeniem na plaży. Muszę to efektywnie wykorzystać, bo wakacje będą krótkie, tak jak i okres przygotowań do nowego sezonu. Już 28 grudnia zaczynam go występem w Pucharze Hopmana, a prawie zaraz po nim będzie już Australian Open" - dodała.