Radwańska jako powód zakończenia zawodowych występów na korcie podała przewlekłe kłopoty zdrowotne. Nie zrealizowała dwóch stawianych przez tenisistami celów - nie wygrała turnieju wielkoszlemowego i nie prowadziła w światowym rankingu. Wygrała za to 20 imprez WTA, dotarła do finału Wimbledonu w 2012 roku i była wiceliderką światowej listy. - Tak, czuję się sportowcem spełnionym. Robiłam absolutnie wszystko, co w mojej mocy przez lata, aby grać i przygotowywać się do każdego turnieju najlepiej jak mogłam. Oczywiście, nieraz było tak, że zdrowie nie pozwalało do końca robić wszystkiego na 100 procent, ale w każdym momencie podejmowałam najlepsze dla siebie decyzje i tak naprawdę niczego nie żałuję. Wiadomo, że można gdybać po każdym meczu czy roku, ale nie o to chodzi. Czasu się nie cofnie. Dla mnie tenis zawsze był na pierwszym miejscu. Nie mogę sobie niczego zarzucić. Oczywiście, każdy chciałbym więcej wygrywać, ale na tyle, na ile mogłam, to grałam - podsumowała w rozmowie z dziennikarzami była już tenisistka po tym, jak w piątek prezydent Andrzej Duda odznaczył ją Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne osiągnięcia sportowe i promowanie Polski w świecie. Radwańska przyznała, że odznaczenie państwowe to szczególny rodzaj nagrody dla niej. - Już kiedy dostałam telefon w tej sprawie, to byłam bardzo wzruszona i zaskoczona, że moja kariera - te całe 25 lat - zostały zwieńczone w najlepszy możliwy sposób. Ogromnie się cieszę i jestem zaszczycona - zapewniła. Po raz drugi została doceniona przez prezydenta RP. W 2013 roku otrzymała Złoty Krzyż Zasługi za osiągnięcia sportowe oraz za działalność na rzecz rozwoju i upowszechniania sportu. Sześć lat temu znalazła się też w gronie wyróżnionych przez ministerstwo spraw zagranicznych Odznaką Honorową "Bene Merito", nadawaną obywatelom polskim oraz obywatelom innych państw za działalność wzmacniającą pozycję Polski na arenie międzynarodowej. Jak wskazała, wiele lat rywalizacji na korcie sprawiły, że trudno jej wyszukać z pamięci każde pojedyncze spotkanie, które rozegrała. - Tych meczów i turniejów było tyle, że nie wszystkie pamiętam. Nie zawsze jestem w stanie pamiętać, czy z kimś grałam, a już nie mówiąc o tym, jaki był wynik. To były jednak wspaniałe momenty. Tenis był całym moim życiem. Odkąd pamiętam, to w nim byłam i on był zawsze na pierwszym miejscu. Dlatego takie odznaczenia, które wieńczą całą karierę, są dla mnie cennymi nagrodami - dodała. W ostatnich dwóch latach we znaki szczególnie dawała się jej stopa. W piątek zapewniła, że pod tym względem z jej zdrowiem jest coraz lepiej, choć czasem jeszcze ból w nodze się odzywa. - Ale nie czuję takiego bólu jak cztery czy pięć miesięcy temu. Tamten przeszkadzał wręcz w życiu codziennym, zatem nie było to fajne uczucie. Myślę, że jeszcze kilka tygodni lub miesięcy i będzie idealnie - zapowiedziała. Radwańska zaznaczyła, że za rakietą nie zdążyła zatęsknić, bo jej... nie odłożyła jak na razie na dłużej. - Od czasu do czasu gram w tenisa. Aczkolwiek czasem nie jestem w stanie grać pół godziny, bo stawy mówią "dość". To pokazuje, że z moim zdrowiem nie jest za wspaniale. Ale warto się ruszać i nie mogę od razu przestać grać, więc robię to teraz przede wszystkim dla siebie, dla zdrowia. Bo nie można popadać ze skrajności w skrajność - od skrajnego wysiłku przejść do nic nierobienia. Oczywiście tenis dalej jest na pierwszym miejscu, choć nie w takiej ilości, w jakiej był wcześniej. Ale dalej gram i będę grać - zapewniła. W pierwszej kolejności krakowianka chciała po ogłoszeniu przejścia na sportową emeryturę skupić się na odpoczynku. - Nie było go aż tak dużo jak myślałam, że będzie, ale może to dobrze, że nie miałam czasu na nudę. Faktycznie, próbuję rzeczy, których wcześniej nie miałam okazji robić. Choćby jazda na nartach. Nie mogłam sobie pozwolić na to podczas profesjonalnej kariery tenisowej. Na stoku czułam się ostatnio jak słupek, gdy inni mijali mnie właściwie o centymetry. To nie jest fajne uczucie. Jestem bardzo początkująca, ale mam nadzieję, że kiedyś będzie okazja zjechać na dół i nikt nie będzie na mnie czekał. Bo teraz było tak, że wszyscy na mnie czekali 10 minut zanim dotarłam. Nawet nie wiem, czy można to nazwać jazdą, ale robię, co mogę - zapewniła z uśmiechem triumfatorka WTA Finals z 2015 roku. W środę poinformowano, że dołączyła ona do grona ambasadorów dobrej woli UNICEF. Pojawiły się też informacje - na razie nieoficjalne - że ma wystąpić w programie "Taniec z gwiazdami". Sama nie chciała na razie wypowiadać się o swoich planach na przyszłość. - UNICEF to świeża sprawa i to dla mnie także ogromny zaszczyt. Pracujemy nad kilkoma projektami, o których usłyszą państwo w ciągu kilku tygodni. Co do moich planów na przyszłość, to za wcześnie, by o tym mówić. Minęło tak naprawdę dopiero kilka tygodni od zakończenia kariery, więc na razie staram się odpoczywać. A w jakim dokładnie kierunku będę chciała zmierzać, to będę mogła powiedzieć dopiero za jakiś czas - zastrzegła. Zapytana została także o swoich potencjalnych następców, w tym 17-letnią Igę Świątek. - Są osoby z ogromnym potencjałem, jak Iga, aczkolwiek jeszcze dużo czasu przed nią. Myślę, że kolejny rok, dwa pokażą, na co ją stać i jak będzie sobie radziła z presją. Gdy będzie trochę wyżej w rankingu i niektóre mecze będzie już trzeba wygrać. Myślę, że są osoby, które - mam nadzieję - na pewno będziemy oglądać. Moim marzeniem jest pojechać za parę lat na Wielkiego Szlema i widzieć w drabince kilka polskich nazwisk. Mocno trzymam za nie kciuki. Mam nadzieję, że któraś z nich albo kilka osób naprawdę będzie w stanie coś zdziałać - podkreśliła. Odnosząc się do tematu rad, których mogłaby udzielić Świątek na początku kariery Radwańska wskazała, by młoda tenisistka skupiła się na sobie i nie nakładała na siebie sama dodatkowej presji. - Bo ona jest ogromna i napływa z wielu stron. Trzeba się otaczać przede wszystkim właściwymi ludźmi, bo to jest najważniejsza rzecz. Przede wszystkim na początku kariery - oceniła.