Finalistka Wimbledonu i druga rakieta światowego rankingu WTA z 2012 roku przyjechała na zaproszenie organizatora dwudniowego tenisowego turnieju deblowego Kotewicz Cup. W sobotę rozegrała mecz pokazowy, w którym udział wziął jej mąż Dawid Celt oraz zwycięska para turnieju Janusz Łyżeń z Torunia i Krzysztof Pitura z Wrocławia. Rozegrano dwa sety do czterech gemów i super tie-break do 10 punktów. Pary za każdym razem się mieszały, a na koniec Agnieszka wraz z mężem zagrali przeciwko zwycięzcom turnieju. Profesjonaliści pokonali rywali 10-4. - Był to zupełnie inny tenis, zupełnie inne wyjście na kort, którego nie da się porównać z tym wcześniejszym. Ten sport na zawsze będzie w moim życiu, tyle tylko, że nie zawodowo. Po kilku miesiącach totalnej przerwy od gry, fajnie było wyjść na kort bez presji. Cieszę się, że mogłam tu być i w tak fantastycznej atmosferze spędzić dzień na korcie. Dziękuję za zaproszenie - powiedziała była tenisistka. Przed meczem przez pół godziny adepci tenisa z kilku szkółek wzięli udział w treningu z Agnieszką i Dawidem. Nie zabrakło ciekawych zagrań. - Cieszę się, że zobaczyliśmy dziś mnóstwo dzieciaków chcących grać i czerpiących z tego dużą przyjemność. Takie spotkania pokazują, że nasz tenis idzie w dobrą stronę i mam nadzieję, że kiedyś na kortach zawodowych zobaczymy dużo, dużo więcej naszych rodaków. Trzeba jednak pamiętać, że zawodowa gra w tenisa to ogromnie długi proces. Trzeba zacząć bardzo wcześnie i na całość musi się złożyć kilka, kilkanaście czynników. Ciężko jest podać jakąś uniwersalną receptę na sukces, bo jej chyba nie ma. Najważniejsza absolutnie jest praca, praca i jeszcze raz praca. Każdy ma szansę osiągnąć swoje marzenia, ważne jest to, by dążyć do tego celu, robiąc wszystko na sto procent - dodała Radwańska. Jej przyjazd do Bydgoszczy był wielką gratką dla miłośników tenisa, gdyż od momentu oficjalnego zakończenia kariery (14 listopada 2018 roku) "Isia" na korcie pojawiła się tylko raz. Na swoim benefisie, pod koniec maja, rozegrała miksta. Wówczas w parze z Łukaszem Kubotem zmierzyła się z Caroline Wozniacki i Mariuszem Matkowskim, wygrywając pokazowego seta 6:4. Szczęśliwy zarówno z frekwencji na trybunach, jak i atmosfery, którą stworzyli kibice, ale także i najważniejsi goście turnieju, był jego organizator. - Największą radością dla sportowca jest to, gdy są pełne trybuny. Na tenisie w Polsce rzadko zdarza się, by była taka frekwencja, jaką mieliśmy w Bydgoszczy. Kosztowało mnie to wszystko bardzo dużo zdrowia, a przede wszystkim udowodniłem coś niedowiarkom. "Tak, tak, Agnieszka przyjedzie do Bydgoszczy i to na twój turniej" - mówili niektórzy. No to cóż, powiem tylko pozdrawiam Was wszystkich - wyznał Jarosław Kotewicz. Jak przyznał, największa frajdę sprawiły mu uśmiechy i zadowolenie dzieci, które miały możliwość odbicia kilkunastu piłek zarówno z Agnieszką, jak i z Dawidem. - Zaprosiliśmy tu dzieci ze szkółki tenisowej ze Żnina oraz kilku szkółek z Bydgoszczy. Dla wszystkich uczestników przygotowałem specjalne, dedykowane koszulki i statuetki uczestnictwa w tym wydarzeniu. Największą radością dla mnie było to, gdy pytając jednego, czy drugiego "smerfa" - co Ty z tym pucharem zrobisz - odpowiadali, że postawią go na półkę, bo to za pierwsze miejsce. Jeżeli takim dzieciakom sprawia się aż taką radość, to czego można chcieć więcej. Budujemy to z sercem, będziemy robić to dalej i dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do organizacji tej imprezy - dodał pomysłodawca spotkania z Radwańską. Krzysztof Frydrych