To był trzeci mecz Radwańskiej z Koukalovą, poprzednie dwa odbyły się jednak bardzo dawno, bo w 2006 i 2007 roku, ale podobnie jak one zakończył się on gładkim zwycięstwem naszej tenisistki. Pojedynki dnia w "Spodku", które zaczynały się codziennie o 20.15, służyły rozstawionej z numerem pierwszym Polce, która wygrała wszystkie zaplanowane trzy. Piątkowe spotkanie zaczęło się po myśli 26-letniej krakowianki. Już w drugim gemie przełamała podanie rywalki, która popełniała błędy i nie miała też szczęścia, jak po swoim dobrym lobie, który był minimalnie autowy. Czwarty gem był długi, toczył się na przewagi, tenisistki pokazywały w nim dobre zagrania, ale też zdarzało im się zepsuć, częściej Czeszce, ale mimo wszystko udało jej się utrzymać serwis i przegrywała 1:3. Po gładko przegranym piątym gemie do Koukalovej podszedł jej trener Igor Brukner. Niewiele to pomogło, bo 33-letnia prażanka po raz drugi dała się przełamać, a w jednej akcji, mimo dobrego ataku na linię, została w perfekcyjny sposób minięta przez Radwańską, której piłka spadła praktycznie pod nogi, ale potrafiła sytuacyjnie odegrać. Chwilę później Polka wygrała własne podanie i całego pierwszego seta, na co potrzebowała 34 minut. Czeszka coraz częściej objawiała frustrację na korcie, komentując prawie każde nieudane zagranie, co jej na pewno nie pomagało. Przekładało się to na wynik. Koukalova już w pierwszym gemie drugiej partii nie była w stanie utrzymać własnego serwisu. Gdy w drugim gemie przegrywała 15:40, coś się zmieniło. Od początku meczu prażanka starała się grać agresywnie, ale nie potrafiła kilka razy z rzędu przebić piłki. Tym razem to jej się udawało, dzięki czemu wygrała cztery punkty z rzędu i odrobiła stratę. Solidna gra Czeski nie trwała jednak długo. Popełnianie przez nią proste błędy w trzecim gemie spowodowały, że znowu została przełamana i krakowianka prowadziła 2:1. Radwańska była rozpędzona, a rywalka grała już chyba bez wiary. W swoich uderzeniach Koukalova stawiała wszystko na jedną kartę, a to przeważnie nie popłacało. Natomiast Agnieszka potrafiła momentami pokazać magię swojego tenisa, jak w szóstym gemie, kiedy zagrała skrót, a po rozpaczliwym odegraniu przeciwniczki woleja w otwarty już kort. Po chwili Polka kolejny raz przełamała podanie rywalki i po 58 minutach mogła cieszyć ze zwycięstwa w meczu. Zobacz wywiad w TVP Sport: We wcześniejszych ćwierćfinałach doszło do kilku niespodzianek. Triumfatorka z zeszłego roku, Francuzka Alize Cornet, rozstawiona z numerem drugim, była w stanie zdobyć tylko dwa gemy w meczu z "ósemką" Słowaczką Anną Schmiedlową. Usprawiedliwieniem Cornet jest fakt, że zmagała się z kontuzją, co pod znakiem zapytania postawił jej występ w sobotnim półfinale debla, w którym występuje razem z Magdą Linette. W belgijskim ćwierćfinale górą była młodość. 21-letnia Alison van Uytvanck pokonała 28-letnią Kirsten Flipkens 6:2, 6:4. Z turniejem pożegnała się jego rewelacja - Jelizawieta Kuliczkowa. 18-letnia Rosjanka, która do turnieju głównego dostała się jako "szczęśliwa przegrana" z eliminacji, musiała uznać wyższość rozstawionej z numerem trzecim Camili Giorgi. Kuliczkowa przegrała 3:6, 4:6, choć w drugim secie prowadziła już 4:1. Włoszka będzie półfinałową przeciwniczką Radwańskiej. Ćwierćfinały: Agnieszka Radwańska (Polska, 1.) - Klara Koukalova (Czechy) 6:1, 6:1 Anna Schmiedlova (Słowacja, 8.) - Alize Cornet (Francja, 2.) 6:2, 6:0 Alison van Uytvanck (Belgia) - Kirsten Flipkens (Belgia, 7.) 6:2, 6:4 Camila Giorgi (Włochy, 3.) - Jelizawieta Kuliczkowa (Rosja) 6:3, 6:4 Pary półfinałowe: Schmiedlova - van Uytvanck Radwańska - Giorgi Zobacz wypowiedź Dawida Celta (TVP Sport):