"Przez wiele lat Agnieszka Radwańska była jedną z najlepszych zawodniczek, które ani razu nie wygrały Wielkiego Szlema, ale kilka znaków wskazuje, że w tym roku może zatrząść Australią" - napisano na stronie WTA. Organizacja podkreśliła, że od jesieni ubiegłego roku krakowianka kontynuuje dobrą passę - wygrała cztery z sześciu turniejów, w których startowała. W poprzednim sezonie triumfowała w Tokio, Tiencinie oraz w WTA Finals w Singapurze, a obecny rozpoczęła od sobotniego zwycięstwa w Shenzhenie. Zwrócono uwagę, że aż 10 z 18 tytułów podopieczna Tomasza Wiktorowskiego wywalczyła w imprezach odbywających się w strefie azjatycko-pacyficznej. Po sobotnim sukcesie Radwańską spytano, z czego wynika ta tendencja. "To dobre pytanie - nie jestem pewna, dlaczego tak się dzieje. Zawsze dobrze się czuję na tych kortach i dobrze mi się gra. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie jeszcze więcej turniejów w tej części świata" - zaznaczyła Polka. WTA przypomniało też, że po wygranej w Shenzhenie krakowianka awansowała na czwarte miejsce w światowym rankingu. Dzięki temu z takim właśnie numerem będzie rozstawiona w Australian Open, a w związku z tym na liderkę listy WTA Amerykankę Serenę Williams najwcześniej trafi w półfinale. "Wiele osób wskazałoby, że to Wimbledon jest najlepszą odsłoną Wielkiego Szlema w przypadku Agnieszki - osiągnęła tam w 2012 roku jedyny w karierze finał imprezy tej rangi. Ale co najmniej do ćwierćfinału w Melbourne dotarła tyle samo razy co w Londynie, czyli pięć" - argumentowano na stronie WTA. Najlepszym wynikiem Radwańskiej w Australian Open jest półfinał sprzed dwóch lat. Pierwotnie miała ona w tym tygodniu rywalizować w Sydney, ale wycofała się, zgłaszając kontuzję lewej nogi.