Kliknij, aby zobaczyć zapis do relacji NA ŻYWO! Tutaj znajdziesz zapis relacji NA ŻYWO na urządzenia mobilne Mecz ten miał zostać rozegrany we wtorek wieczorem na korcie numer 2., ale został przeniesiony na kolejny dzień w wyniku intensywnych opadów deszczu, które uniemożliwiły grę późnym popołudniem. W dodatku na godzinę 14 czasu polskiego, na otwarcie rywalizacji na korcie centralnym, który jako jedyny w Londynie posiada zasuwany dach. Zrządzenie losu szczęśliwe dla 27-letniej krakowianki, która nie lubi grać w deszczowych warunkach, ale też czekać w nieskończoność na swoją kolej, zerkając nerwowo czy wcześniejsze mecze biegną szybko, czy też wloką niemiłosiernie długo. Zaraz ktoś powie: kaprysy gwiazdy. Cóż, w końcu Roger Federer nie lubi grać w ramach wieczornych sesji, również woli grać pierwszy, bo nie lubi czekać na zakończenie innych meczów, a siła jego technicznej gry słabnie gdy piłki oraz kort są mokre i wolniejsze niż zwykle. Warto zwrócić uwagę, że w deszczowej pogodzie zwykle lepsze wyniki uzyskują tenisiści, którzy więcej czasu, niż na korcie, spędzają w siłowni, mają od 185 cm wzrostu w górę i po prostu każdą nadlatującą piłkę uderzają coraz mocniej, jakby chcieli rywala przybić nimi do plandeki za linią główną. - Na szczęście Agnieszka potrafi myśleć na korcie, grać technicznie, pięknie i stylowo. To sprawia, że jej mecze z przyjemnością się ogląda, a wiele jej fantazyjnych zagrań długo pamięta. Ona ma delikatną budowę i nie jest w stanie przebijać piłek mocniej od potężnych atletycznie zbudowanych rywalek. Za to jak nikt inny potrafi rozmontować siłową grę czołowych tenisistek świata zmiennością rytmu, skrótami i sprytem - powiedziała Interii Martina Navratilova, jedna z najlepszych tenisistek w historii, która w ubiegłym roku przez trzy miesiące współpracowała ze sztabem trenerskim krakowianki. Pierwsze cztery gemy środowego meczu to dość szarpana gra, bez stałego rytmu, ale po obydwu stronach siatki. Z tej gry nerwów i wzajemnego wyczuwania się - w końcu to był pierwszy pojedynek tych zawodniczek - lepiej wyszła Radwańska, obejmując prowadzenie 4:0. Pomogły jej w tym spore kłopoty z trafianiem w karo przez serwującą Kozłową Potem, jak to zwykle bywa w kobiecym tenisie, nastąpił zryw zepchniętej do defensywy rywalki, która poczuła, że nie ma nic do stracenia i musi szukać innej drogi do wyjścia z patowej sytuacji. Kilka przypadkowych, choć dość ryzykownych strzałów, trafiło w linie, pojedyncze niezbyt dobrze przygotowane wypady do siatki również przyniosły skutki i gra się wyrównała. Na dodatek w piątym gemie Kozłowa otrzymała prezent - podwójny błąd serwisowy Polki przy pierwszym "break poincie" w meczu. Zaraz po tym utrzymała po raz pierwszy własne podanie i zrobiło się 2:4. Jednak Radwańska szybko opanowała sytuację na korcie, zmieniła na ostrzejsze kąty odgrywanych piłek i nów wprowadziła chaos w poczynania Ukrainki. Skutkiem tego były dwa kolejne gemy wywalczone przez krakowiankę i wygranie seta 6:2, po 32 minutach. Polka wydłużyła do trzech serię zwycięskich gemów, bo wiem Kozłowa ponownie wygrała swój serwis, wyrównując na 1:1 w drugiej partii. To jednak było wszystko, co potrafiła osiągnąć ukraińska tenisistka w tym secie, choć nie poddała się bez walki. Sił i precyzji starczało jej jednak tylko na pojedyncze punkty. Radwańska zdecydowanie odskoczyła na prowadzenie 5:1, a serwując w ostatnim gemie nie wykorzystała co prawda dwóch meczboli, ale (przy 40-30 i jednej przewadze) ale przy trzeciej okazji return rywalki zatrzymał się na taśmie, po godzinie i trzech minutach gry. - Mecz trwał tylko jedną godzinę, spotkanie było dobre, a mimo pogody udało się je zagrać - powiedziała Radwańska zaraz po pojedynku. - Faktycznie warunki były jak w hali, bez słońca i wiatru - dodała, odnosząc się do zamkniętego dachu. - Z roku na rok staram się grać coraz lepiej, zobaczymy, jak będzie tym razem - zakończyła Polka, która w zeszłym roku doszła do półfinału Wimbledonu. Było to pierwsze spotkanie tych tenisistek, które nie tylko dzieli ponad 90 miejsc w rankingu WTA Tour, ale również trudny do porównania bagaż doświadczeń i osiągnięć. 22-letnia Kozłowa dopiero po raz drugi zagrała w Wielkim Szlemie, a zadebiutowała w nim we wrześniu ubiegłego roku w nowojorskim US Open. Chociaż przeszła na zawodowstwo w 2009 roku, to wygrała dotychczas tylko 19 meczów w Tourze i poniosła 25 porażek (ze środową włącznie), a jej zarobki jak dotychczas z trudem przekroczyły sumę 318 tysięcy dolarów (za porażkę w Wimbledonie otrzyma czek na 30 tys. funtów). Natomiast starsza o pięć lat krakowianka jest od kilku sezonów zaliczana do ścisłej światowej czołówki. W środę rozpoczęła swój 41. wielkoszlemowy występ, a 11. na kortach The All England Lawn Tennis and Croquet Club. To właśnie w Londynie najlepiej jej się wiedzie, bo w 2012 roku była tu w finale, a dwukrotnie dochodziła też do 1/2 finału w 2013 i 2015 roku (dwa razy była też w półfinale Australian Open 2014 i 2016). Bilans jej meczów w gronie zawodowych tenisistek wynosi 452-201, w dorobku ma 18 wygranych turniejów WTA W singlu i dwa w deblu, a na korcie zarobiła 23,16 miliona dolarów. Przy czym do tego już może doliczyć 50 tys. funtów za awans do drugiej rundy. W niej spotka się z Włoszką Karin Knapp lub Chorwatką Anją Konjuh. Być może Polka pozna następną rywalkę jeszcze po południu, ale na razie niestety deszcz wciąż utrudnia planową realizację planu gier na kortach pozbawionych dachu. Po meczu krakowianki, na korcie centralnym toczyć się będzie już rywalizacja mężczyzn w drugiej rundzie. Najpierw ubiegłoroczny triumfator Serb Novak Djoković, lider rankingu ATP World Tour, spotka się z Francuzem Adrianem Mannarino. Następnie do akcji wkroczy Szwajcar Roger Federer (nr 3.). Rywalem siedmiokrotnego zwycięzcy The Championships (2003-07, 2009 i 2012) będzie Brytyjczyk Marcus Willis, sklasyfikowany dopiero na 772. pozycji na świecie. Radwańska jest ostatnią z trzech Polek startujących w tegorocznym Wimbledonie w singlu. W poniedziałek, w pierwszej rundzie, odpadły Magda Linette i Paula Kania. Kania zgłosiła się do gry podwójnej z Marią Irigoyen. Polsko-argentyńska para wylosowała na otwarcie rosyjsko-słowacki duet Julia Puntincewa i Magdalena Ribarikova. To spotkanie odbędzie się najwcześniej w czwartek. Natomiast w środę wieczorem występy w deblu rozpocząć powinna dwójka Polaków, oczywiście o ile kapryśna londyńska pogoda pozwoli. W czwartym meczu na korcie numer 6. Alicja Rosolska razem z Japonką Nao Hibino maję się spotkać z Amerykanką Vanią King i Rosjanką Ałłą Kudriawcewą, rozstawionymi z numerem 13. Na razie jeszcze nie wyznaczono kortu, ale nie przed godziną 17.30, mogą wyjść do gry Marcin Matkowski i Leander Paes z Indii. Debel numer 12. w drabince będzie rywalizował z parą Yen-Hsu Liu z Tajwanu i Janko Tipsareviciem z Serbii. W londyńskiej imprezie w deblu mężczyzn wystartuje także Łukasz Kubot, razem z Austriakiem Alexandrem Peyą. Duet rozstawiony z numerem siedem spotka się w pierwszej rundzie z brytyjskimi posiadaczami :dzikiej karty", braćmi Kenem i Nealem Skupskimi. Natomiast w grze podwójnej kobiet wystąpi jeszcze Klaudia Jans-Ignacik, która zgłosiła się do turnieju z Turczynką Caglą Buyukakcay. Ich pierwszymi rywalkami będą Brytyjki Naomi Beardy i Heather Watson. Deblowe mecze Kubota, Jans-Ignacik i Kanii zostaną rozegrane najwcześniej w czwartek, a być może dołączą do nich Matkowski lub Rosolska, jeśli również w środę plan gier sparaliżuje deszcz. Z Londynu Tomasz Dobiecki I runda gry pojedynczej kobiet: Agnieszka Radwańska (Polska, 3.) - Kateryna Kozłowa (Ukraina) 6:2, 6:1