Kliknij, aby zobaczyć zapis relacji na żywo z tego meczu Tutaj znajdziesz zapis relacji na żywo na urządzenia mobilne Już pierwsze wymiany wskazywały na to, jak będzie wyglądać całe spotkanie - na korcie numer 3. - dwóch 27-letnich tenisistek, które znają się bardzo dobrze. Był to przecież ich 13. pojedynek w karierze. Cibulkova poprawiła ich bilans na 6-7, w tym sezonie na 3-1, a na trawie na 2-0. Na otwarcie obie utrzymały swoje podania, choć żadnej nie przychodziło to łatwo, a każdy gem był pełne wyczerpujących fizycznie wymian z głębi kortu, czasem przerywanych skrótami i wypadami o siatki. Jednak w czwartym gemmie Słowaczka nieoczekiwanie zdołała przełamać podanie krakowianki i odskoczyła na 3:1, a następnie na 4:1, po tym, jak wyszła obronną ręką ze stanu 0-30, wygrywając następne cztery piłki przy swoim serwisie. Jedno przełamanie Przewaga jednego przełamania (wykorzystała jedną z trzech szans, a Polka nie miała ani jednej), wystarczyła Cibulkovej do rozstrzygnięcia na swoją korzyść pierwszej partii, po 40 minutach gry, wynikiem 6:3. Przy pierwszym setbolu odnotowała 14. wygrywające uderzenie w meczu, w czym dwukrotnie przewyższała rywalkę. Obie w tym czasie popełniły po siedem niewymuszonych błędów, na 58 wymian (w zdobytych punktach również lepiej wypadła Słowaczka 34-24). Radwańska od wygranego własnego gema serwisowego rozpoczęła drugiego seta, choć nie przyszło jej to łatwo. Przeciwniczka wyraźnie złapała wiatr w żagle po zdobyciu pierwszej partii i nie chciała zwolnić tempa gry nawet na chwilę. Mimo bardzo ryzykownych uderzeń, z których ogromną większość celowała w linię, nie mogła narzekać w poniedziałek na brak celności. Nadzieje i doping polskich kibiców na moment straciły impet, gdy Cibulkova przełamała podanie rywalki na 2:1. Jednak chwilę później na nowo odżyły, gdy krakowianka odrobiła stratę "breaka", a następnie wyszła na 3:2. Kolejną huśtawkę nastrojów tenisistki zafundowały swoim fanom ponownymi obustronnymi przełamaniami, tym razem na 4:3 dla Słowaczki, a następnie "rebreakiem" na 4:4. Zaraz po tym zrobiło się niebezpiecznie dla serwującej Polki, która obroniła pierwszego "break pointa" przy stanie 15-40. Ale przy drugim miała pecha, bo układającą się po jej myśli wymianę przerwał błędnie wywołany przez sędziego liniowego aut Cibulkovej. W powtórce punktu rywalka okazała się lepsza i odskoczyła na 5:4. W dziesiątym gemie Radwańska wyszła na 40-30, ale nie wykorzystała piłki na 5:5, podobnie drugiej przy przewadze. Chwilę później rywalka wyrzuciła piłkę z bekhendu na aut przy pierwszym meczbolu. Spełniła się zasada, że do trzech razy sztuka, bowiem trzeci "break point" krakowianka zamieniła na punkt efektownym wolejem zagranym w pełnym biegu do siatki, jak na wimbledońską trawę przystało. To wytrąciło z rytmu Cibulkovą, która przegrała również kolejne trzy wymiany. I choć przy 40-0 Polka dała jej prezent w postaci podwójnego błędu serwisowego, to zaraz po nim objęła prowadzenie 6:5, po autowym zagraniu niżej notowanej rywalki. Przy 6:5 i 40-15 dla Radwańskiej, Słowaczka wyrzuciła piłkę z bekhendu na aut przy pierwszym setbolu. W drugiej partii zmieniły się nieco proporcje, bowiem Polka lepiej wypadła w istotnych statystykach "winnerów" 12-9, no i tradycyjnie już w niewymuszonych błędach 7-11. Mecz zaczął sie od nowa Po godzinie i 34 minutach mecz się rozpoczął praktycznie na nowo. Tym razem obie tenisistki mocno koncentrowały się na utrzymywaniu własnych podań, choć w piątym gemie Polka znalazła się w poważnych tarapatach. Jednak zdołała wybronić się ze stanu 15-40, a zakończyła go efektownie, bo asem serwisowym. W siódmym gemie ta sztuka się Radwańskiej już nie udała i Słowaczka zdobyła nieoczekiwanie "breaka" na 4:3. Ale ponieważ kobiecy tenis jest całkowicie nieobliczalny, zaraz po tym odrobiła stratę, a potem obroniła trzy "break pointy", nim wyszła na 5:4. Przy stanie 5:5 zrobił się już prawdziwy thriller, ale z happy endem, bowiem Polka obroniła sześć piłek na przełamanie, zanim objęła prowadzenie 6:5. W kolejnym gemie Radwańska nie wykorzystała pierwszego meczbola, przy 40-30 i zrobiło się 6:6. Potem nastąpiła seria trzech kolejnych "breaków", w wyniku których Cibulkova wyszła na 7:6 i 8:7. Przy swoim serwisie wykorzystała trzeciego meczbola, po równych trzech godzinach walki.