Kliknij, aby zobaczyć zapis relacji NA ŻYWO z meczu Radwańska - Pironkowa Tutaj znajdziesz zapis relacji NA ŻYWO na urządzenia mobilne W poniedziałek deszcz padał cały dzień i nie udało się rozegrać ani jednego meczu. Taka sytuacja miała miejsce po raz trzeci w historii Rolanda Garrosa, a poprzednio zdarzyło się to w 1930 i potem w 2000 roku. Natomiast we wtorek pojedynek udało się wznowić około południa, z godzinnym opóźnień w stosunku do planu gier. Na wilgotnym i ciężkim korcie piłki wyraźnie zwalniały, co utrudniało szybkie rozstrzyganie wymian. Trochę lepiej w tych warunkach rozpoczęła grę Pironkowa, zdobywając gema przy swoim podaniu na 1:3. Był to zaledwie pierwszy z sześciu kolejnych gemów wygranych przez Bułgarkę, która grała pewnie i solidnie, prowadziła wymiany z głębi kortu i sporadycznie tylko psuła zagrania. Natomiast Polka wyraźnie nie mogła załapać rytmu uderzeń, sprawiała wrażenie, jakby do wielu piłek dochodziła zbyt późno, no i często miała kłopoty z precyzją, trafiając w siatkę lub aut. Pironkowa, prowadząc 5:3, wybroniła się ze stanu 15-40, rozstrzygając na swoją korzyść cztery następne wymiany i wygrała trwającego 43 minuty seta. W tym momencie tenisistki zmuszone były udać się do szatni, bo opady się nasiliły. Kilka minut później to samo musiał uczynić Serb Novak Djoković (nr 1.), po przegraniu pierwszego seta 3:6 z Hiszpanem Robertem Bautistą-Agutem (14.) na korcie im. Philippe’a Chatriera. Najdłużej przed blisko trzygodzinną przerwą grały na owalnym korcie numer 1 Rumunka Simona Halep (nr 6.) z Australijką Samanthą Stosur (21.). Ich mecz w niedzielę przerwano przy stanie 5:3 dla Halep w pierwszym secie. We wtorek Stosur rozstrzygnęła losy pierwszej partii w tie-breaku 7-0, ale w drugiej - przy 3:3 - musiały znów wrócić do szatni. Po wznowieniu Stosur zdobyła od razu trzy kolejne gemy i awansowała do ćwierćfinału. Natomiast na Suzanne Lenglen sytuacja nie uległa zmianie, bowiem Pironkowa wróciła do gry zmotywowana i pewna siebie, natomiast Polka wciąż nie potrafiła znaleźć właściwego rytmu i w miarę upływu czasu sprawiała wrażenie coraz bardziej bezsilnej i zrezygnowanej. Gdy na tablicy pojawił się wynik 3:0 dla Bułgarki, krakowianka poprosiła o pomoc medyczną - fizjoterapeutka masowała wnętrze jej prawej dłoni i mięśnie przedramienia. Rywalka podwyższyła prowadzenie na 4:0, ale zaraz po tym przegrała nieoczekiwanie swoje podanie i zrobiło się 4:1. W następnym gemie, przy równowadze, Radwańska przekonywała sędzię prowadzącą mecz, że jest zbyt ślisko, ale gry nie przerwano. Zaraz po tym Polka świetnie rozegrała swojego gema serwisowego i wyszła na 2:4, ale w następnym nie udało jej się przełamać podania rywalki i zrobiło się 2:5. Serwis wygrany bez straty punktu na 3:5 dawał jeszcze cień nadziei na odwrócenie losów meczu, podobnie jak nowe - suche - piłki przed kolejnym gemem. Polka rozpoczęła go od 15:0, ale później odnotowała dwa autowe zagrania z forhendu i trzecie trafione w siatkę. Przy 15-40 Pironkowa nie wytrzymała i prostą piłkę wyrzuciła na aut, ale przy drugim meczbolu pomogła jej krakowianka trafiając w siatkę, po dwóch godzinach i 12 minutach gry. - Czuję się wspaniale. Nie mam słów. Jestem bardzo szczęśliwa. To było bardzo trudne spotkanie z powodu padającego deszczu, straciliśmy na jego rozegranie prawie trzy dni. Nie narzekam jednak, sytuacja odwróciła się bowiem na moją korzyść - powiedziała Bułgarka, była półfinalistka Wimbledonu, która w Paryżu pierwszy raz doszła do ćwierćfinału. Pojedynek Radwańskiej w czwartej rundzie miał dwa zupełnie różne oblicza. W niedzielne popołudnie, po bardzo zaciętych i wyrównanych dwóch pierwszych gemach, Radwańska od stanu 1:1 odskoczyła łatwo na 5:1, całkowicie narzucając swój styl gry rywalce notowanej na 102. miejscu w rankingu WTA Tour. Wtedy nieoczekiwanie straciła swoje podanie na 2:5, jednak zaraz po tym zdołała przełamać serwis rywalki i rozstrzygnęła na swoją korzyść losy pierwszego seta, po 47 minutach gry. Był to pierwszy z czterech kolejnych gemów, jakie Radwańska zapisała na swoim koncie, wychodząc na prowadzenie 3:0 w drugiej partii. W tym momencie jednak konieczne okazało się przerwanie gry, w wyniku nasilających się opadów deszczu. W poniedziałek zawodniczki były w gotowości na kortach, ale w wyniku niekorzystnych prognoz pogody, około godziny 14 organizatorzy zdecydowali się odwołać wszystkie gry i zwrócić kibicom pieniądze za bilety. We wtorek całe przedpołudnie padało, i dopiero z godzinnym opóźnieniem - około godziny 12 - udało się rozpocząć mecze dziesiątego dnia Rolanda Garrosa. Jednak przed godz. 13 nastąpiła ponad dwuipółgodzinna przerwa. W ćwierćfinale rywalką Pironkowej będzie Stosur, natomiast druga półfinalistkę w dolnej połówce drabinki wyłoni pojedynek Hiszpanki Garbine Muguruzy (nr 4.) z Amerykanką Shelby Rogers, która dotychczas najlepszy wynik w Wielkim Szlemie uzyskała we wrześniu ubiegłego roku, dochodząc do trzeciej rundy US Open. Obie awansowały już w niedzielę. W dziesiątym dniu Rolanda Garrosa zaplanowano również dwa deblowe ćwierćfinały z udziałem Polaków. W drugim meczu na korcie numer 2. Łukasz Kubot i Austriak Alexander Peya (nr 9.) miał się spotkać z Pablem Cuevasem z Urugwaju i Hiszpanem Marcelem Granollersem. Udało się dokończyć (też z niedzieli) mecz pierwszej rundy z udziałem Kacpra Żuka, który przegrał z Hiszpanem Nicolą Kuhnem 6:4, 3:6, 3:6. Więcej gier w Paryżu dzisiaj nie było, ponieważ nie pozwoliły na to warunki atmosferyczne. Mają być wznowione w środę. 1/8 finału gry pojedynczej kobiet Rolanda Garrosa: Cwetana Pironkowa (Bułgaria) - Agnieszka Radwańska (Polska, 2.) 2:6, 6:3, 6:3 Samantha Stosur (Australia, 21.) - Simona Halep (Rumunia, 6.) 7:6 (7-0), 6:3