Tutaj znajdziesz analizę, czy i kiedy Agnieszka Radwańska zostanie numerem jeden na świecie Agnieszka Radwańska zanotowała świetny początek 2013 roku. Wygrała dwa turnieje, a pierwszej porażki doznała dopiero w ćwierćfinale wielkoszlemowego Australian Open. W kwietniu postanowiła zrobić sobie trochę "luźniejszy miesiąc", a w maju rozpoczęła sezon na kortach ziemnych. Na razie skończyło się niepowodzeniem w drugiej rundzie WTA w Madrycie, gdzie Polka uległa młodej Brytyjce Laurze Robson. Wierzymy jednak, że na turniejach - rozgrywanych również na mączce - w Rzymie, Brukseli i Paryżu podczas wielkoszlemowego Rolanda Garrosa, Agnieszka pokaże, na co ją stać. INTERIA.PL: Puchar Federacji był Twoim jedynym startem turniejowym w kwietniu. Agnieszka Radwańska: - Faktycznie, kwiecień był luźniejszym miesiącem, zważywszy, że w trzech poprzednich miałam bardzo napięty grafik i rozegrałam bardzo dużo meczów, prawie 30 (dokładnie 28, z czego 23 zwycięskie - przyp. red.). To jest jednak taki "dobry" problem, bo duża liczba spotkań oznacza, że gra się dobrze, w tygodniu nawet sześć pojedynków. Trzeba też jednak myśleć o tym, żeby nie skończyć sezonu w czerwcu i zachować zapas sił do października. Postanowiłam więc zrobić sobie kwiecień troszkę luźniejszy, żeby trochę odpocząć, potrenować i zacząć sezon na ziemi w Madrycie i Rzymie.Oprócz tych powodów, to miałaś też pewne problemy zdrowotne?- Czasami coś tam poboli, coś tam strzyknie, tym bardziej, że dawne kontuzje się odzywają i to też wpłynęło na takie, a nie inne zagospodarowanie kwietnia.Początek sezonu w Twoim wykonaniu był bardzo dobry. Wygrałaś dwa turnieje WTA, nie zeszłaś poniżej 1/8 finału. - Dlatego właśnie mówiłam o tych "dobrych" problemach, o tym, że tych meczów było naprawdę sporo. Już na samym początku dwa wygrane turnieju i ćwierćfinał w Australian Open - przez trzy tygodnie rozegrałam 14 spotkań. Jestem bardzo zadowolona z takiego startu i mam nadzieję utrzymać ten poziom i zagrać dobrze na kortach ziemnych. Po Madrycie na "mączce" zagrasz najpierw w Rzymie, a następnie powinnaś bronić tytułu w Brukseli, ale jak zapowiedział Twój trener Tomasz Wiktorowski, decyzję o tym, czy tam wystąpisz, podejmiecie w ostatniej chwili. - Dokładnie, zobaczymy jak zaprezentuję się w Rzymie. Ciężko to przewidzieć, szczególnie na kortach ziemnych, gdzie wyniki bardzo się zmieniają - można odpaść bardzo szybko albo dojść do samego końca turnieju, dlatego o starcie w Brukseli zadecydujemy po imprezie we Włoszech. Jakie ma dla Ciebie znaczenie, że na co dzień ćwiczysz z Tomaszem Wiktorowskim, który równocześnie jest kapitanem reprezentacji Polski w Pucharze Federacji? - To nie ma żadnego znaczenia, tym bardziej, że w damskim tenisie obowiązuje przepis, że trener podczas meczów może wejść na kort i Tomek czasami też to robi. W Pucharze Federacji natomiast cały czas jest na korcie. W obu przypadkach dogadujemy się jednak bardzo dobrze. Jesteś czwartą rakietą rankingu WTA. Przed Tobą tylko Serena Williams, Maria Szarapowa i Wiktoria Azarenka, z którymi to rywalkami masz jednak niekorzystny bilans. Co zrobić, aby go poprawić? - Wygrać kilka meczów więcej (śmiech). One grają bardzo dobrze, wszystkie są w wysokiej formie. Nic mi nie pozostaje, jak robić swoje, bo faktycznie przebić się teraz choć o jedną pozycję wyżej jest bardzo ciężko. Jerzy Janowicz, z którym też rozmawiałem, powiedział mi, że tylko od Ciebie zależy, czy zostaniesz numerem "jeden" w tym roku czy później. - To miłe z jego strony. W tamtym roku byłam tego dość blisko. Byłam przecież numerem "dwa" i tak naprawdę od numeru "jeden" dzieliło mnie wygranie jednego seta, ale wtedy po drugiej stronie siatki stała Serena Williams (w finale Wimbledonu przegranym przez Polkę 1:6, 7:5, 2:6 - przyp. red.). Mam nadzieję, że w tym roku też będę tak blisko, albo, że mi się w końcu uda wskoczyć na pozycję numer "jeden". Będę na to ciężko pracować, a czy tak się stanie, tego nie wiem. W maju rozgrywasz turnieje kortach ziemnych, ale potem przeniesiesz się na Twoją chyba ulubioną nawierzchnię, czyli trawę, gdzie przed rokiem byłaś we wspomnianym finale Wimbledonu z Sereną Williams. Nie tylko będziesz więc bronić dużej liczby punktów, ale musisz się też liczyć ze zwiększoną presją ze strony kibiców, którzy będą czekać na przynajmniej równie dobry Twój występ. - Mam nadzieję, że uda się mi zagrać tak samo dobrze, jak wtedy, bo nie ukrywam, że bardzo lubię trawę. Żałuję i zawsze to powtarzam, że sezon na tej nawierzchni jest dość krótki, bo tylko dwa turnieje (przed Wimbledonem jest jeszcze Eastbourne - przyp. red.). Mam sporo punktów do obrony z poprzedniego roku, trawa zawsze mi się dobrze kojarzy, nawet jeszcze z czasów juniorskich, więc będę robiła wszystko, żeby powtórzyć ten wynik lub wygrać o jeszcze jeden mecz więcej. Czy oprócz tych trzech wymienionych wcześniej zawodniczek: Sereny Williams, Szarapowej, Azarenki, są tenisistki, które w przyszłości mogą Ci zagrozić? Widzisz jakieś młodsze, groźne rywalki? - Ciężko operować nazwiskami. Tak naprawdę to cała pierwsza "20" rankingu WTA to zawodniczki grające na takim samym poziomie. Duże znaczenie odgrywa więc głowa, przede wszystkim w damskim tenisie. Tutaj każda może być w "piątce", czy nawet numerem jeden. - Jeśli chodzi o młodsze tenisistki to jest teraz taki okres od kilku miesięcy, że widać naprawdę dużo zdolnych i dobrze zapowiadających się zawodniczek. Sama grałam z różnymi rywalkami, które miały lat 16, 17 i one zapowiadają się bardzo dobrze, więc trzeba na nie uważać. Rozmawiał: Paweł Pieprzyca Najbliższe starty Agnieszki Radwańskiej: 4-12 maja, Madryt, odpadła w II rundzie 13-19 maja, Rzym 20-25 maja, Bruksela (występ jeszcze niepotwierdzony) 26 maja-8 czerwca, wielkoszlemowy Roland Garros w Paryżu