W ciągu pierwszych czterech lat kanał przeprowadził ponad 400 transmisji z udziałem polskich drużyn i zawodników. Każdego roku zwiększał ich liczbę. Od kilku lat kanał realizuje rocznie ponad 500 relacji na żywo z rożnych stadionów i dyscyplin. Michał Białoński, Interia: Jak pan wspomina początki kanału Polsat Sport? Marian Kmita, dyrektor Polsatu Sport: Pomysłodawcą prezentowania sportu na wielką skalę w Polsacie był ś.p. Piotr Nurowski. Zawładnęła nim miłość do sportu jeszcze w czasach studenckich, gdy w radiowęźle Uniwersytetu Warszawskiego prowadził audycję: "Sportu blaski, sportu cienie, Piotr Nurowski na antenie". Wspominał ją Andrzej Kostyra, który mniej więcej w tamtych czasach studiował z Nurowskim na UW. I miłość do sportu Piotra Nurowskiego legła u podstaw stworzenia Polsatu Sport.Potrzebne były jednak prawa do dużych imprez, na czele z MŚ 2002 roku. Jak się je udało nabyć?- Postrzeganie sportu jako atutu w ofercie programowej zaczęło obowiązywać na przykładzie MŚ we Francji z 1998 r. TVP nadawała finał i ten finał znokautował wszystkich w Polsce, gdyż oglądało go ponad 14 milionów ludzi. Wtedy Piotr Nurowski uznał, że jest to dobry moment, aby zaatakować właściciela, czyli Zygmunta Solorza i spróbować mu wytłumaczyć, że bez sportu duża, poważna telewizja nie ma racji bytu w Polsce, a w najlepszym razie będzie upośledzona w stosunku do konkurencji. I od tego momentu zaczęły się poważne rozmyślania o tym, co i jak należy zrobić. Prezes Solorz miał bardzo dobre kontakty osobiste z Leo Kirchem, który był wówczas właścicielem praw do dwóch edycji mistrzostw świata, bo właśnie kupił je od FIFA.Dodatkowo kończył się kontrakt TVP na prawa do Ligi Mistrzów i Polsat postanowił stanąć w szranki o nie. Ja jeszcze wtedy pracowałem przy Woronicza. Jak doszło do pańskiego przejścia do Polsatu?- Wczesną wiosną 1999 roku, gdy Polsat nabył prawa do Ligi Mistrzów, zadzwonił do mnie Piotr Nurowski: "Panie Marianie, najwyższy czas, żeby pan zaczął zarabiać normalne pieniądze w telewizji, na dodatek będziemy mieli Ligę Mistrzów". Oferta była bardzo kusząca, a Piotr na tym nie skończył. Obiecał starania o prawa do mundialu, Wimbledonu, turniejów ATP Masters. "Generalnie stawiamy na rozwój sportu zarówno objętościowy, jak i jakościowy" - zapowiedział. Długo się pan nie zastanawiał?- Nie, tym bardziej, że miałem na pieńku z ówczesnymi władzami TVP. To była ekipa mocno lewicowa, z Robertem Kwiatkowskim na czele, a moje poglądy są centrowo-prawicowe. Dlatego nie dość, że rozchodziliśmy się ideologicznie, to TVP stawała się coraz bardziej upolityczniona. Dlatego umówiłem się na rozmowę z Piotrem Nurowskim. Miałem jeszcze dobre referencje od Zbyszka Bońka, z którym się znaliśmy, a on się przyjaźnił z Piotrem. W ten sposób, w lipcu 1999 r,. wylądowałem w Polsacie.Za przyzwoleniem właściciela zaczęliśmy z Piotrem od razu ostro działać na temat budowy kanału sportowego. Tym bardziej, że mieliśmy bardzo zaawansowane rozmowy na temat pozyskania praw do MŚ w Korei i Japonii. Mieliśmy też ATP Masters.Od listopada, z pakietu reprezentacyjnego, jaki nabyliśmy od FIFA i od Kircha, zaczęliśmy nadawać mecze reprezentacji U-17, U-20, MŚ kobiet.Pierwsze poważne próby dotyczyły kanału Formuła 1, który był protoplastą Polsatu Sport. Był też pierwszym naszym sportowym poligonem na antenie Cyfrowego Polsatu, który zadebiutował późnym latem, wczesną jesienią 1999 r. Po tych ćwiczeniach, gdy zaczęliśmy krzepnąć jako załoga, gdy sprowadziłem do redakcji kilku swoich przyjaciół, zaczęliśmy tworzyć właściwy Polsat Sport. Jak pan budował zespół?- Zanim przyszedłem do Polsatu, redakcja sportowa istniała w szczątkowym składzie, z Karoliną Szostak, Krzysztofem Wanio, Jackiem Kostrzewą. Wzmocniłem ją w krótkim odstępie czasu Pawłem Wójcikiem z TVP, z którym znaliśmy się jeszcze z Wrocławia, z radia Eska. Zatrudniłem też Andrzeja Taraskę, z którym się znamy od dziecka. W międzyczasie doszli producenci: Agnieszka Padło, Jakub Radecki i od grudnia Piotruś Pykel, który szukał pracy po ukończeniu studiów w Padwie, na kierunku stosunki międzynarodowe i zamiast pracować w Brukseli dla państwa polskiego, wybrał pracę w Polsacie. I to była ta skromna ekipa, którą w roli współpracownika od początku wspomagał Andrzej Janisz z Polskiego Radia. Pojawił się też u nas Tomek Swędrowski, którego sprowadziłem na Woronicza z Polskiego Radia Wrocław. W sylwestra 1999 r. weszliśmy w takim właśnie składzie.Pierwsza duża transmisja?- Był nią nasz pierwszy duży turniej MŚ U-17 w Nowej Zelandii, jakie pokazaliśmy w listopadzie i grudniu 1999 r. Grała na nim m.in. reprezentacja Polski, z Łukaszem Madejem w składzie. 11 sierpnia 2000 r. wystartował Polsat Sport.- Pierwszym wydarzeniem, jakie pokazywaliśmy była Bundesliga, nadawana ze studia w Wiązownej, gdzie ustawiliśmy wóz transmisyjny. Należało to oprawić, udźwiękowić i wysłać w przestrzeń.Dlaczego akurat Wiązowna?- Tam mieliśmy najlepsze warunki i nie musieliśmy ingerować w studia Polsatu, jakie się mieściły przy Al. Stanów Zjednoczonych. Polsat był stosunkowo młody i przestrzenie, które były do dyspozycji programów informacyjnych były non stop zajęte. Dlatego my postawiliśmy wóz transmisyjny w Wiązownej. To urocze miejsce. Przedwojenna siedziba naszego wywiadu, czyli "Dwójki" (Oddział II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego), z którego prowadzono nasłuch na różne przekazy, nie tylko radiowe. I tam za kotarką mieliśmy dwa stanowiska komentatorskie. Redakcja liczyła około 10 osób. Nie czuliście się, że ruszacie z motyką na słońce?- Skład redakcji był już mocniejszy, gdyż doszli do nas Romek Kołtoń, Mateusz Borek i Czarek Kowalski.