Philip Allen to syn legendy motosportu Glenna Allena. Potomek wielkiej gwiazdy postanowił pójść w ślady ojca i zarabiać na chleb, ścigając się. Nie jest jednak w stanie dorównać osiągnięciami starszemu z Allenów. Rajd Śląska także nie jest w jego wykonaniu najbardziej udany - eufemistycznie rzecz ujmując. Seria złych wydarzeń zaczęła się dla niego już w piątek. Jak relacjonowaliśmy, był jedynym kierowcą, który zaliczył przygody w obu przejazdach tego dnia. Za pierwszym razem, w ciasnym zakręcie, nie utrzymał samochodu na asfalcie, na którym już dużo było naniesionego błota i stoczył się do rowu. Jemu oraz pilotowi nic się nie stało, wyszli z auta o własnych siłach, ale przejazdy zostały wstrzymane na około godzinę. Sześć razy ten sam czas, fotokomórki poszły w ruch. Niesamowita sytuacja na Rajdzie Śląska Duet Allen-Drew szansy na rehabilitację nie wykorzystał na odcinku kwalifikacyjnym. Tym razem w innym miejscu znów wypadli z trasy po tym, jak jedno z kół "złapało" pobocze i Irlandczyk nie był w stanie wyprowadzić samochodu. Rajdówka tym razem znalazła się w wysokiej trawie, ale już nie w głębokim rowie, więc operacja wznowienia zmagań nie trwała długo. Rajd Śląska. Allen znów miał przygodę na trasie W niedzielę Allen po raz kolejny stracił panowanie nad samochodem. Na trasie odcinka specjalnego numer 11 rajdówka się obróciła, a załoga straciła wiele cennych sekund. Całą sytuację zarejestrowały kamery FIA. Allen opowiedział, jak całe zajście wyglądało z jego perspektywy. Jakub Żelepień, Interia