Rajdówka wypadła z drogi i uderzyła w słup. Organizatorzy nie mieli wyjścia. Czerwona flaga, koniec ścigania
Siódmy odcinek specjalny tegorocznego Rajdu Śląska zakończył się przedwcześnie. Wypadek miała bowiem brytyjska załoga Meirion Evans/Jonathan Jackson. Kierowca stracił panowanie nad rajdówką, która po zjechaniu z trasy uderzyła w przydrożny słup. Organizatorzy natychmiast podjęli decyzję o pokazaniu tak zwanej czerwonej flagi – czyli zawieszeniu ścigania. Najważniejsza informacja jest natomiast taka, że ani Evansowi i Jacksonowi nic się nie stało.
Sobota była bardzo pracowitym dniem dla kierowców. Łącznie organizatorzy przygotowali dla nich aż siedem odcinków specjalnych. Trzy odbyły się w sesji porannej, trzy w sesji popołudniowej, a ostatni - wieczorem. Był on zresztą wyjątkowy, bo wytyczony wokół Stadionu Śląskiego w Chorzowie.
Zanim jednak zawodnicy wrócili do aglomeracji, walczyli o jak najlepsze czasy na prowincji. Siódmy etap - OS Gmina Jasienica - został zakończony przedwcześnie. Doszło bowiem w jego trakcie do wypadku z udziałem załogi Meirion Evans/Jonathan Jackson.
Rajd Śląska. Wypadek rajdówki na odcinku specjalnym
Rajdówka Brytyjczyków nagle wypadła z drogi, kilkukrotnie się obróciła i uderzyła w słup. Wszystko nagrały kamery zamontowane na pokładzie pojazdu.
Wypadek był na tyle poważny, że organizatorzy natychmiast zadecydowali o pokazaniu tak zwanej czerwonej flagi. Oznacza ona, że ściganie jest wstrzymane. Zawodnicy muszą w takiej sytuacji czekać na dalsze komunikaty.
A te były następujące: rywalizacja nie zostanie wznowiona. Ci, którzy zdążyli przejechać etap, mieli zaliczone czasy. Ci, którzy natomiast mieli wystartować dopiero po Brytyjczykach, otrzymali tak zwane czasy nominalne. To oznacza wpisanie do protokołu wyniku ostatniego zawodnika, który dotarł na metę.
Najważniejsza informacja była jednak taka, że ani Evansowi, ani Jacksonowi nie stało się nic poważnego.
Przypomnijmy, że to nie pierwszy wypadek podczas Rajdu Śląska. Już w piątek, na odcinku kwalifikacyjnym, w rowie wylądował Philip Allen. Na szczęście również on, jak i jego pilot wyszli z incydentu bez szwanku.
Jakub Żelepień, Interia