Sobota była bardzo pracowitym dniem dla kierowców. Łącznie organizatorzy przygotowali dla nich aż siedem odcinków specjalnych. Trzy odbyły się w sesji porannej, trzy w sesji popołudniowej, a ostatni - wieczorem. Był on zresztą wyjątkowy, bo wytyczony wokół Stadionu Śląskiego w Chorzowie. Mieli tylko pół godziny, żadnego marginesu błędu. Na szali auto warte ponad milion Zanim jednak zawodnicy wrócili do aglomeracji, walczyli o jak najlepsze czasy na prowincji. Siódmy etap - OS Gmina Jasienica - został zakończony przedwcześnie. Doszło bowiem w jego trakcie do wypadku z udziałem załogi Meirion Evans/Jonathan Jackson. Rajd Śląska. Wypadek rajdówki na odcinku specjalnym Rajdówka Brytyjczyków nagle wypadła z drogi, kilkukrotnie się obróciła i uderzyła w słup. Wszystko nagrały kamery zamontowane na pokładzie pojazdu. Wypadek był na tyle poważny, że organizatorzy natychmiast zadecydowali o pokazaniu tak zwanej czerwonej flagi. Oznacza ona, że ściganie jest wstrzymane. Zawodnicy muszą w takiej sytuacji czekać na dalsze komunikaty. A te były następujące: rywalizacja nie zostanie wznowiona. Ci, którzy zdążyli przejechać etap, mieli zaliczone czasy. Ci, którzy natomiast mieli wystartować dopiero po Brytyjczykach, otrzymali tak zwane czasy nominalne. To oznacza wpisanie do protokołu wyniku ostatniego zawodnika, który dotarł na metę. Wielki show na samym starcie, zaczęło się z przytupem. Katowice powitały najlepszych kierowców Europy Najważniejsza informacja była jednak taka, że ani Evansowi, ani Jacksonowi nie stało się nic poważnego. Przypomnijmy, że to nie pierwszy wypadek podczas Rajdu Śląska. Już w piątek, na odcinku kwalifikacyjnym, w rowie wylądował Philip Allen. Na szczęście również on, jak i jego pilot wyszli z incydentu bez szwanku. Jakub Żelepień, Interia