Mikołaj Marczyk pokazuje, że wytrzymuje prawdziwie rajdowe tempo w swoim kalendarzu. Jeszcze tydzień temu rywalizował w Portugalii, przed nim już za cztery dni Rajd Sardynii, a pomiędzy w świetnym stylu rozpoczął zmagania w Rajdzie Polski. - Właściwie jest to duży, sportowy obóz w maju. Trzy rundy, z czego dwie w randze mistrzostw świata, a jedna mistrzostw Europy. Można powiedzieć, że to spełnienie marzeń, bo jak zaczynałem i jeździłem w amatorskich KJS-ach, to z podziwem patrzyłem na zawodników, z którymi dzisiaj ścigamy się w Mikołajkach. Cóż dodać, marzenia się spełniają - mówił zadowolony Marczyk. Mikołaj Marczyk bryluje na... wakacjach. "Przyjemność z jazdy" 27-letni łodzianin triumfował w poprzedniej edycji, a w tym sezonie jego priorytetem są mistrzostwa świata w kategorii WRC2. To jednak nie wpływa na założenia, z jakimi przyjechał do Mikołajek, znów mierząc w najwyższe cele. Zresztą, jak przypomniał, bardzo chciał znów rywalizować przed polską publicznością. - Nie mieliśmy tej rundy w programie, ale bardzo mi zależało, żeby tutaj wystartować. Wszystko na razie idzie planowo, jestem zadowolony z tego, co za nami - powiedział sportowiec. Porównując szutry w Perle Mazur z tymi portugalskimi, Marczyk zwrócił uwagę na wielką różnicę. - Tutaj jest wielka przyjemność z jazdy, głównie na czwartym i piątym biegu z bardzo wysokimi prędkościami, mamy dużo szczytów i skoków oraz jest mniejsze ryzyko złapania kapcia. To sprawia, że jedzie się bardziej sprintersko. Rajd Portugalii był dużo bardziej wymagający fizycznie, jeśli chodzi o ilość kilometrów oraz godziny... snu. Jak to mówimy z Szymonem, przyjechaliśmy na wakacje na Mazury, pocieszyć się polskimi trasami, pocieszyć kibiców oraz, miejmy nadzieję, walczyć o najwyższą pozycję - szeroko uśmiechnął się "Miko". W piątek temperatura nie rozpieszczała żadnej z załóg, w Mikołajkach mamy chłodno, natomiast nie jest deszczowo. Co jakiś czas jedynie delikatnie siąpi. - Wolę startować przy słońcu, a sobota i niedziela mają już być dużo cieplejsze - przyznał Marczyk i zdradził, jaki ma sposób na inną specyfikę mazurskich szutrów, czyli tzw. koleinowanie. Otóż nawierzchnia dość szybko się rozjeżdża i trasa robi się bardzo wymagająca. - W pierwszym przejeździe to nie powinno być problemem. Na drugim trzeba już wyłapać zapoznania, które momenty na trasie są bardzo piaskowe, gdzie koleina będzie najgłębsza - opisał Marczyk.