Jeśli już o sercu mowa, to od razu warto dodać, że w newralgicznym miejscu każdego rajdu bije ono w różnym tempie. W tym przypadku nie tyle jest ono wyznaczone rytmem dnia, co przede wszystkim programem rajdu. Im bliżej pory zjazdu do jedynego miejsca na trasie rajdu, w którym załoga może skorzystać z pomocy innych osób w celu naprawy samochodu, tym poziom stresu rośnie, a w związku z tym przyspiesza bicie najważniejszego narządu w ciele człowieka. Moment przechadzania się po parku wybraliśmy nieprzypadkowo, aby dodatkowo nie robić sztucznego tłoku w miejscu, gdzie robota aż pali się w rękach. Na spacer wybraliśmy porę, gdy wszystkie załogi były na trasie odcinków specjalnych, a mechanicy i osoby funkcyjne w zespołach miały nieco czasu, aby złapać oddech. Niektórzy wykorzystywali ten czas, aby zaszyć się w swoich boksach i przez chwilę, w odosobnieniu, zregenerować organizmy. 10 fabrycznych zespołów i czterdzieści kół - Intensywność podczas rajdu jest spora, największa praca była do wykonania w czwartek, a najbardziej gorąco robi się po kwalifikacjach - mówi Olaf, lat 45, który pracuje dla MRF-a, czyli firmy produkującej opony. - Mamy pod sobą 10 fabrycznych samochodów, m.in. obsługujemy takich kierowców, jak Efren Llarena i Martins Sesks. Czyli, mówiąc wprost, zajmujemy się serwisem ogumienia - dodał młodszy o pokolenie, 22-letni Kacper. Dla nich to też był czas odpoczynku, który zawsze kończy się w chwili, gdy samochody zjeżdżają na serwis. - Mamy bardzo dużo roboty. Dla ostatniego parku etapu będziemy mieli tylko 45 minut na to, aby wymienić tak naprawdę czterdzieści kół - mówił młody mężczyzna. W niedzielę pracę rozpoczęli o godzinie 6 rano. - Kierowcy z mistrzostw Europy mają limit opon, czyli cztery komplety na rajd. Muszą tak je dobierać, żeby im starczyło - dodaje Olaf. Ich serwis zajmuje się tylko ściąganiem i zakładaniem nowych kół, już bez wyważania. Przy felgach nie pracują. - Po prostu jeśli jakaś jest uszkodzona, czyli widać na niej dowolny defekt, od razu idzie na bok i korzystamy z nowej - uzupełniają. Dla takich fachowców, jak oni, teraz jest już lżej. Dlaczego? Ponieważ praktycznie wszyscy wyczerpali już swoje limity nowych opon. Dodajmy tu od razu, że zespołom startującym w mistrzostwach Europy regulaminowo przysługują do skorzystania cztery komplety. Idąc dalej zwróciliśmy uwagę na namiot, w którym było dość tłoczno. Na miejscu aktywnie dyskutowały między innymi dwie kobiety, a jedną z nich okazała się bardzo znana psycholog sportu, Marzanna Herzig. Marzanna Herzig psychologiem dla kierowcy. "Rajdy mega mnie kręcą" Ceniona specjalistka od dwóch lat współpracuje z Piotrem Parysem, który razem z pilotem Damianem Sytym reprezentują zespół RT Rally Technology. - Bardzo dużo pracy rozpoczyna się przed rajdem oraz przed sezonem w obszarze przygotowania mentalnego. Natomiast w trakcie rajdu są różne sytuacje, jak wczoraj, gdy w wyniku uderzenia uruchomił się system bezpieczeństwa, przez co samochód nie mógł już dalej jechać. To taka sytuacja, która zawodnika wyklucza z walki o "pudło". Z tym trzeba sobie poradzić, a najczęściej nie jest się gotowym na tego typu zdarzenia. Na takie sytuacje trzeba popatrzeć z różnych stron, żeby potem móc kolejnego dnia rywalizacji wyjechać na trasę i powalczyć o to, co można jeszcze osiągnąć. Tu trzeba nauczyć się sobie radzić z frustracją, kiedy sprzęt odmówi posłuszeństwa. I to jest szczególnie ważne w tej dyscyplinie - fachowo odniosła się Herzig. Zapytana, czy rajdy same w sobie są dla niej interesujące, odpowiedziała z entuzjazmem nastolatki. A przy okazji nawiązała do swoich początków w tym sporcie, które były związane z wciąż z jednym z najpopularniejszych w naszym kraju kierowców rajdowych, Krzysztofem Hołowczycem. - Czy mnie kręcą? Mega! Bardzo lubię samochody oraz szybką jazdę. Pierwszy raz, czyli już 22 lata temu, gdy miałam przyjemność zaczął pracować z Krzysztofem, wrażenie, które mi utkwiło, wiązało się z zapachem tego auta. Nieporównywalny absolutnie z żadnym innym. I tutaj odnajduję dokładnie ten sam zapach paliwa w tych wspaniałych maszynach - mówiła pani psycholog. Podkreśliła także niesamowitą pracę, wykonywaną przez cały zespół, właśnie w momencie, gdy potrzeba w jednym rytmie ekspresowo oddać się pracy, aby rajdówka w krótkim czasie znów nadawała się do jazdy. "Absolutny kosmos ludzkich możliwości" - Wrażenie robi na mnie widok zespołu, który "dopada" do samochodu i potrafi go rozkręcić w ciągu dosłownie parunastu minut. Każdy z ludzi w zespole dokładnie wie, co ma robić i za jaki obszar odpowiada. Obserwacja ludzkiej skuteczności jest dla mnie, mówiąc szczerze, najbardziej fantastyczna. Poza tym chodzi o świetne samochody, które mają niesamowite możliwości. Kilka razy byłam przewieziona na fotelu pilota podczas odcinków testowych, więc zaznałam czegoś, czego ja nie umiem robić. A widzę człowieka, który ze spokojem wykonuje niesamowite czynności za kierownicą. Dla mnie to absolutny kosmos ludzkich możliwości i uwielbiam w tym uczestniczyć - ekscytowała się Marzanna Herzig. Swoisty "reset" zastaliśmy w zespole EvoTech, wystawiający do startu w Rajdzie Polski dwie załogi: Płachytka/Gerber i Nowak/Sadowski. - W tej chwili oczekujemy na serwis. Czasu niby będzie niewiele, ale zawsze coś można będzie zrobić. Jako załogi startujące tylko w RSMP, mamy limit 16 opon na cały rajd, w tej chwili zostały nam dwie nowe i kilka używanych, których w niezłym stanie na ostatnią pętlę zostały cztery sztuki - opowiadał Paweł Wisełka, współwłaściciel teamu. I od razu dodaje, że więcej nerwówki było w sobotę. - Trzeba było wdrożyć ponadstandardowe działanie, ponieważ Sylwek Płachytka uszkodził przód samochodu. Musieliśmy go trochę poreperować, w takiej sytuacji 30 minut nie jest za wiele, ale bez problemu się wyrobiliśmy z wszystkimi pracami. Zaplecze zespołu, jak na starty tylko w mistrzostwach Polski, może robić wrażenie. Przy boksie zaparkowane są dwa samochody serwisowe, jeden bus i drugie auto ciężarowe, w środku z wydzieloną niewielką przestrzenią socjalną, jednak bez możliwości noclegu na kółkach. A za nimi lawety, na których po zawodach transportowane będą rajdówki. Potrzebne wielkie miliony. Współwłaściciel zespołu ujawnia kwoty W końcu doszliśmy do punkty, który rozpala wyobraźnię kibiców, czyli kwestię budżetu i kosztów. Koszt udziału dla tego konkretnego zespołu w Rajdzie Polski to kwota w przedziale 150-200 tysięcy złotych. - Niestety sport samochodowy jest strasznie drogi. Jednak to i tak są małe kwoty w porównaniu do wyścigów, nie mówiąc już o F1, gdzie w grę wchodzą miliony. W rajdowych mistrzostwach świata WRC kwoty są także gigantyczne, tam udział tylko w jednym rajdzie kosztuje ponad 1 milion złotych - obszernie wyjaśnił Wisełka. Od współwłaściciela dowiedzieliśmy się także, jaki jest koszt samych rajdówek. I to na konkretnym przypadku obu załóg, którego reprezentują barwy teamu. - Jedna kosztuje w granicach 240 tysięcy euro, czyli ponad milion złotych. Doliczając do tego części, trzeba mieć ponad 2 miliony złotych na starcie, żeby móc snuć ambitniejsze plany. A na przykład już nowsza ewolucja Skody to wydatek 300 tysięcy euro za sam samochód - rzucił oszałamiającymi kwotami. Po całym rajdzie zespół mechaników wraca do warsztatu, gdzie rozpoczną się przygotowania przed wyprawą na kolejny rajd. Wisełka dodaje jednak, że to i tak tylko namiastka tego tempa, w jakim obracają się kierowcy i team, startujące w mistrzostwach świata i mistrzostwach Europy. - Oni w sezonie praktycznie w ogóle nie jeżdżą do domów, właściwie przemieszczając się tylko z rajdu na rajd. W naszym przypadku, jako że w kalendarzu mamy tylko MP, wygląda to trochę bardziej znośnie - uśmiechnął się współwłaściciel. Artur Gac