Spotkanie w Pruszkowie było wielkim wydarzeniem dla miejscowych. Na stadionie zameldował się komplet 2000 kibiców, których nie odstraszyły nawet drogie wejściówki w cenie 40 złotych. Chętnych i tak było dużo więcej niż miejsc. Spora grupa fanów zebrała się w pobliskim parku, skąd zza płotu obserwowała poczynania obu drużyn. W szwach pękała także loża honorowa. Do Pruszkowa wybrał się trener Jagiellonii Michał Probierz, który oglądał mecz w towarzystwie Janusza Basałaja. Na trybunach nie zabrakło też silnej delegacji Legii z Henningiem Bergiem i Michałem Żewłakowem na czele oraz byłych reprezentantów Polski - Marcina Żewłakowa i Piotra Świerczewskiego. Choć rywalem trzeciej drużyny T-Mobile Ekstraklasy był drugoligowiec, Maciej Skorża nie zamierzał wpuszczać na boisko rezerw. Pewnie w pamięci miał mecze Lecha w Pucharze Polski z poprzednich sezonów, kiedy "Kolejorz" sensacyjnie odpadał w spotkaniach z niżej notowanymi rywalami. Najważniejszą zmianą był występ od pierwszych minut Tamasa Kadara. Węgier mający za sobą występy w Newcastle United i Rodzie Kerkrade nie powalił swoją grą na kolana. Widać, że jest silny jak tur, ale wyraźnie brakuje mu szybkości i zwrotności. Z czasem ospałą grę poznaniaków zaczęli wykorzystywać gospodarze. Po bojaźliwym początku, którego ukoronowaniem był gol Karola Linetty’ego piłkarze Znicza zaczęli próbować nieśmiałych ataków. Przodował w nich odważnie grający Maciej Górki. 24-latek ma w swoim dorobku cztery występy w barwach Legii Warszawa. Po tym co pokazał dzisiaj widać, że poradziłby sobie w wyższej klasie rozgrywkowej, gdyby nie fakt, że ma trochę nierówno pod sufitem. Na niespełna kwadrans przed końcem Górski poczęstował solidnym kopniakiem faulującego go Łukasza Trałkę i Znicz kończył mecz w dziesiątkę. Zanim zszedł z boiska, robił na nim sporo wiatru. To właśnie strzał Górskiego w 24. minucie był pierwszym poważnym sygnałem, że gospodarze nie zamierzają tanio sprzedać skóry. Napastnik, który jesienią zdobył 9 goli w drugiej lidze, przyjął piłkę na 16 metrze i bez namysłu huknął z woleja. Jasmin Burić z najwyższym trudem sparował strzał na rzut rożny. Jeszcze lepszą sytuację miał w 39 minucie Grudniewski, który po podaniu w uliczkę od Górskiego był sam przed Buriciem. Skrzydłowy Znicza nie potrafił umieścić piłki w siatce. Znicz na dobre rzucił się na poznaniaków po zmianie stron. Obrona "Kolejorza" skapitulowała już pięć minut po rozpoczęciu drugiej połowy. Po podaniu Niewulisa Buricia pokonał Arkadiusz Jędrych i stadion w Pruszkowie oszalał ze szczęścia. A że Lech nie uczy się na własnych błędach po 180 sekundach powinno być 2-1. Znów zagrywał głową Niewulisa znów z woleja strzelał Jędrych. Tym razem Buricia wyręczył słupek. Dzień dziecka w Pruszkowie skończył się w 62 minucie. Wprowadzony chwilę wcześniej Zaur Sadajew zagrał do niepilnowanego Dariusza Fornelli i było 1-2. Gospodarze jeszcze nie zdążyli otrząsnąć się ze straconego gola, a już było 1-4. W 65. i 67. minucie w rolę kata wcielił się Sadajew. Strzelaninę w Pruszkowie zakończył w doliczonym czasie gry Keita. Krzysztof Oliwa Szczegóły Pucharu Polski - kliknij!Zobacz raport meczowy Znicz Pruszków - Lech Poznań 1-2 (0-1) Bramki: Jędrych (50.) - Linetty (17.), Formella (62.), Sadajew (65., 67.), Keita (93.) Żółte kartki: Znicz - Andrzej Niewulis; Lech - Łukasz Trałka. Czerwona kartka: Znicz - Maciej Górski (81, za niesportowe zachowanie). Sędzia: Tomasz Wajda (Żywiec). Widzów: ok. 2 tysiące