Zagłębie grało do tej pory dwa razy w finale, ale jeszcze ani razu nie sięgnęło po trofeum. W roku 2005 musiało uznać wyższość Groclinu Dyskobolii Grodzisk Wlkp., a rok później Wisły Płock. W piątek dostanie trzecią szansę, ale wielkiej euforii z tego powodu w klubie się nie odczuwa. - Emocje powoli rosną, ale radość związana z grą w finale PP jest przygaszona naszą sytuacją w lidze. Będziemy musieli do końca bić się o utrzymanie, co nie nastraja dobrze. Z tego też powodu nawet radość po zdobyciu pucharu nie będzie tak duża, jak mogłaby być - powiedział Dębicki. Po 31 kolejkach Zagłębie w ligowej tabeli jest przedostatnie i do bezpiecznego miejsca traci dwa punkty. Ostatnio przegrało ze Śląskiem Wrocław (0:1), z którym mecze traktowane są w Lubinie bardzo prestiżowo. Sami piłkarze przyznają, że nie jest im łatwo z takim balastem przygotowywać się do pojedynku z Zawiszą. - Nie da się nie myśleć o naszej sytuacji w lidze, ale na te 90 minut będziemy musieli zostawić to z boku. Szkoda, że przegraliśmy ze Śląskiem, bo po wygranych derbach na pewno przyjemniej jechałoby się na finał - powiedział kapitan Zagłębia Bartosz Rymaniak. Piłkarze muszą myśleć o lidze, bo związana z tym jest wypłata premii za zdobycie PP. Przed sezonem zawodnicy uzgodnili z władzami klubu wysokość nagród, istnieje jednak pewne "ale". - Sprawa jest prosta - jeżeli zdobędziemy puchar, zawodnicy dostaną obiecaną premię, ale dopiero po sezonie i tylko pod warunkiem, że utrzymamy się w lidze. Będą zatem mieli o co walczyć do końca. Samo zdobycie pucharu to mało - wytłumaczył szef klubu. Jak dodał, szanse obu zespołów na wygranie finału ocenia na 50 procent i nie zmienia tego fakt, że w przekroju całego sezonu Zawisza prezentuje się znacznie lepiej od Zagłębia, czego dowodem jest miejsce bydgoszczan w tzw. grupie mistrzowskiej ekstraklasy. - Motywacji na pewno ani jednej, ani drugiej drużynie nie zabraknie. Finał PP to nie jest zwykły mecz, nie co dzień się taki gra i to może wywołać dodatkowy stres. Dlatego wydaje mi się, że kluczowe może być opanowanie emocji. Który zespół szybciej się z tym upora, będzie miał przewagę - analizował Dębicki. W wiosennym pojedynku ligowym lepsze było Zagłębie, które na własnym stadionie po golach Lubomira Guldana, Davida Abwo oraz Arkadiusza Piecha zwyciężyło 3-1. Honorową bramkę do gości zdobył wówczas Michał Masłowski, który jest jednak kontuzjowany i w piątek na boisko nie wybiegnie. - Zawisza zagra bez dwóch kluczowych zawodników, bo kontuzjowany jest też Bernardo Vasconcelos. Można by pomyśleć, że będzie nam jeszcze łatwiej niż w lidze. Ale puchar, a zwłaszcza finał, to coś zupełnie innego. Zawisza pokazał, że bez tych piłkarzy też sobie świetnie radzi. Nie przez przypadek dotarł tak daleko - dodał Rymaniak. Solidaryzując się z fanami Zawiszy, którzy bojkotują mecze swojej drużyny, do Warszawy nie wybierają się zorganizowane grupy kibiców Zagłębia. - Każdy mógł sobie indywidualnie kupić bilet i pojechać. My jako klub organizujemy wyjazd tylko VIP-om - poinformował prezes. Piłkarze Zagłębia do starcia z Zawiszą przygotowują się w Spale, dokąd pojechali już we wtorek rano. Z dala od mediów i kibiców mają się wyciszyć oraz koncentrować na czekającym ich finale. - To będzie dla nas historyczny mecz. Ale chyba ten najważniejszy zagramy cztery dni później z Koroną Kielce. Nie chcę nawet myśleć, co będzie, jeśli wtedy przegramy. Nasza sytuacja w lidze będzie dramatyczna - podsumował Rymaniak. Początek finału PP - w piątek o godz. 18.30 na Stadionie Narodowym w Warszawie. Transmisje w Orange sport i TVN Turbo.INTERIA.PL zaprasza na tekstową relację na żywo z tego meczuTutaj znajdziesz relację na żywo na urządzenia mobilne