Tak szybko nie rozchodzą się nawet bilety na mecze reprezentacji Polski, a tempo sprzedaży wejściówek można porównać już ze sprzedażą przed koncertami największych gwiazd polskiej muzyki. Puchar Polski przez lata był w Polsce traktowany po macoszemu, ale odkąd finały rozgrywane są na Stadionie Narodowym, stał się marzeniem wielu polskich drużyn. Tak samo jest teraz, a w środę o wielki mecz na największym polskim obiekcie powalczą Wisła Kraków z Piastem Gliwice oraz Pogoń Szczecin z Jagiellonią Białystok. Bilety na te mecze rozchodzą się błyskawicznie, choć jeszcze kilka lat temu Puchar Polski momentami nazywany był Pucharem Wstydu... Finał torpedowany przez kiboli i korupcję Jest 1998 rok. Na stadionie w Poznaniu pierwszoligowa Amica Wronki mierzy się z drugoligowym Aluminium Konin, który sensacyjnie wdrapał się do finału. Różnica klasy to miało być jednak za mało dla klubu z Wronek. Prokuratura nigdy nie zajmowała się tym przypadkiem (w 1998 r. śledztwa nie obejmowały jeszcze korupcji w sporcie), ale spotkanie już przeszło do historii, jako jeden z największych przekrętów w polskiej piłce. W przerwie miała się odbyć licytacja. Wygrał ją klub z Wronek, w imieniu którego stawkę podbijał Ryszard Forbrich, czyli "Fryzjer". Chodziło oczywiście o ustawienie spotkania. Amica wygrywa 5:3, po serii absurdalnych decyzji sędziego. Początkowo Polski Związek Piłki Nożnej udaje, że nic złego się nie stało, ale później wylicza arbitrowi aż 16 rażących pomyłek. Aluminium chce powtórzenia meczu i sprawiedliwości szuka u prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego oraz ministra sportu Marka Dębskiego. Działacze z Konina nic jednak nie wskórali i do dziś Amica widnieje wśród zdobywców Pucharu Polski. Co prawda podejmowano próby wymazanie tego haniebnego finału z historii i odebrania Amice trofeum, ale sprawa się przedawniła. W porę PZPN zadziałał jednak w sprawie finału PP z 2005 r. W dwumeczu Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski pokonała Zagłębie Lubin, ale co najmniej jedno ze spotkań było ustawione. W tej sytuacji PZPN odebrał puchar Dyskobolii, ale nie przyznał go Zagłębiu. "Niniejsza uchwała obowiązuje od dnia uchwalenia i stanowi podstawę do dokonania stosownych zmian w annałach historii polskiej piłki nożnej" - napisał PZPN w komunikacie. Dwa lata później w PP wrócono do formuły rozgrywania finału jako jednego spotkania na neutralnym stadionie. Szybko jednak okazało się, że nie jest to lek na całe zło. Finały zorganizowano w... Bełchatowie, który nie okazał się idealnym obiektem na święto piłki, bo mieścił zaledwie 5 tys. widzów. Tymczasem w 2008 r. w finale zmierzyła się Legia Warszawa z Wisłą Kraków, więc zainteresowanie było kilkukrotnie większe. Obiekt w Bełchatowie ubrano odświętnie, a jeden ze sponsorów dla najlepszego zawodnika ufundował nawet prezent w postaci samochodu. Luksusowy pojazd szybko jednak znalazł się w zagrożeniu, bo został ustawiony między kibicami zwaśnionych drużyn, którzy przerzucali się racami i dążyli do bójki. Kibole potrafili storpedować więcej finałów. Trzy lata później mecz odbywał się już na większym obiekcie - w Bydgoszczy. Impreza była jednak tak fatalnie zabezpieczona, że końcówkę serii rzutów karnych, kibice z Warszawy oglądali już stojąc niemal na murawie. Było blisko wielkiej bijatyki, ale ostatecznie skończyło się na odarciu piłkarzy Legii ze strojów. Rok później finał przeniesiono do Kielc, następnie wrócono do formuły dwumeczu, aż w końcu zdecydowano się na odważny ruch - finał Pucharu Polski zaplanowano na Stadionie Narodowym i to właśnie tam do dziś przyznawane jest trofeum (wyjątkiem były 2020 i 2021 r., gdy z powodu pandemii mecz przeniesiona do Lublina). Powróciło wielkie zainteresowanie Pucharem Polski Stadion Narodowy na pewno stał się lekiem na żenująco niską frekwencję podczas finału PP. Na majówkowe mecze (obecna data finału to niezmiennie 2 maja) przychodzi ponad 40 tys. widzów, a finał PP stał się meczem prestiżowym, a nie tylko zapchajdziurą w piłkarskim kalendarzu. "By nasz Łódź dopłynęła wprost na Narodowy" - taką oprawę zaprezentowali kibice Widzewa w lutym, podczas ćwierćfinałowego meczu PP z Wisłą w Krakowie. Tamto spotkanie obejrzało blisko 27 tys. widzów, co jest rekordem tej fazy PP. Rekordowe jest też tempo sprzedaży biletów na potyczki półfinałowe. Wisła w środę zmierzy się z Piastem Gliwice, a na to spotkanie ponad 30 tys. wejściówek rozeszło się w ponad dobę. Kibice gości na ten mecz nie przyjadą, ale zapowiedzieli, że zorganizowane oglądanie potyczki zorganizują na swoim obiekcie. Z kolei otwarta sprzedaż biletów na drugi półfinał - Pogoń Szczecin - Jagiellonia Białystok - trwała mniej niż... półtorej godziny. Po dokładnie 71 minutach "Portowcy" poinformowali, że sprzedano 15 301 wejściówek, ale druga tura sprzedaży na środowy mecz rozpocznie się wkrótce. Kibice wszystkich drużyn cel mają taki sam - spędzić majówkę na Stadionie Narodowym. Nie w Bełchatowie, Bydgoszczy, czy Kielcach, ale na największym piłkarskim obiekcie w kraju. Choć trzeba przyznać, że święto na Stadionie Narodowym niejednokrotnie też bywało zakłócane przez kiboli. Mimo to Puchar Polski w końcu stał się ważnym celem. Półfinały PP Wisła - Piast i Pogoń - Jagiellonia w środę. Finał 2 maja na Stadionie Narodowym. Transmisje meczów na kanałach Polsatu. Piotr Jawor