Do bardzo interesującego spotkania doszło w środę w Boguchwale nieopodal Rzeszowa. W 1/8 finału piłkarskiego PP skazywana na zagładę Stal Stalowa Wola zmierzyła się z faworyzowanym Lechem Poznań. Sensacji nie było, przedstawiciel Ekstraklasy wygrał 2-0. Triumf kosztował go jednak mnóstwo wysiłku. A gdyby nie ogrom szczęścia, sukcesem gości byłaby... dogrywka. Drugoligowcy dominowali na murawie niemal przez cały mecz i stworzyli sobie dwucyfrową liczbę okazji bramkowych. Zobacz relację z meczu Stal Stalowa Wola - Lech Poznań Rywalizacji toczyła się na twardej, mocno zmrożonej płycie. Po ostatnim gwizdku przed kamerą upust frustracji postanowił dać autor pierwszego gola, Tymoteusz Puchacz. - To był dramat - stwierdził 20-latek. - Nie dało się dzisiaj grać w piłkę. Boisko było... kiepskie. Ale to delikatnie powiedziane. Ja za małolata grałem na lepszych murawach. Nie dało się. Po prostu się nie dało. Wywozimy awans z takiego boiska i tylko to nas interesowało. Nie wiedzieliśmy do samego końca, czy będziemy grali. Nie wiem, kto do czegoś takiego dopuścił. Dla mnie to jest skandal. Błyskawicznie na wizji odpowiedział mu siedzący na stanowisku komentatora Mateusz Borek. - Tymku, kiedyś grało się na żużlu i nikt nie narzekał - ripostował doświadczony dziennikarz. - Na trudnej murawie dysproporcja umiejętności na korzyść drużyny z wyższej klasy rozgrywkowej powinna być bardzo widoczna. Im lepszą ktoś ma technikę użytkową, tym szybciej dostosuje się do niekorzystnych warunków. Puchacz tego nie słyszał, ale można założyć, że reprymenda komentatora raptem do niego dotrze...UKiPuchar Polski - zobacz wyniki i zestaw par