Obie drużyny są w trudnej sytuacji w swoich ligach - bronią się przed spadkiem. To przede wszystkim zaskakujące w przypadku Górnika Łęczna, który grał przecież w Ekstraklasie. Dopiero ostatnio po dwóch zwycięstwach w trzech meczach wydostał się ze strefy spadkowej. Rewolucja w Koronie Z koli Korona doświadcza jak trudne jest życie beniaminka w Ekstraklasie. Piłkarze trenera Leszka Ojrzyńskiego w 13. kolejkach uzbierali tylko 12 punktów. Gorsze są tylko Lechia Gdańsk i Miedź Legnica. Z tego powodu dla obu szkoleniowców ważniejsza jest liga niż Puchar Polski. I było to widać zwłaszcza po wyjściowym składzie Korony. Trener gości zmienił aż ośmiu zawodników w porównaniu do jedenastki z ligowego meczu. Marcin Prasoł, szkoleniowiec gospodarzy był zdecydowanie bardziej powściągliwy i wymienił tylko trzech piłkarzy. Pierwsi bardzo dobrą okazję mieli gospodarze. Damian Zbozień dostał dobre podanie, ale Marcel Zapytowski wybiegł z bramki i utrudnił lepszy strzał rywalowi. W odpowiedzi niewiele zabrakło Marcinowi Szpakowskiemu, by Korona objęła prowadzenie. Zamiast dośrodkowania, wyszedł mu strzał, a piłka odbiła się od poprzeczki. Gróźnie zderzenie głowami Górnik zaatakował wysoko Koronę i kilka razy odebrał piłkę. Dzięki temu miał stałe fragmenty i po jednym z nich - rzucie rożnym - Marcin Biernat trafił w słupek. W 21. minucie w pojedynku powietrznym głowami zderzyli się Kyryło Petrow i Biernat. Fizjoterapeuta Górnika od razu pokazał, że potrzebna będzie zmiana. Na boisku pojawiły się nosze, ale 30-letni obrońca jednak wstał o własnych siłach i jednak wrócił do gry. Obaj zawodnicy biegali z obandażowanymi głowami. Kielczanie poradzili sobie z agresywną grą rywali i coraz częściej byli przy piłce. Mieli jednak problemy, by zagrozić bramce Górnika. Poza przypadkowym strzałem w poprzeczkę przez całe 45 minut nie mieli dobrej okazji, by zdobyć gola. Gol w końcówce Choć piłkarze obu drużyn grali szybko, dynamicznie i ostro, to jednak największy problem sprawiało im stwarzanie bramkowych sytuacji. W 58 minucie na strzał głową zdecydował się Wiktor Łychowydko i Koronę od straty gola uchroniła poprzeczka. Gospodarze mieli inicjatywę, wykonywali rzuty rożne, ale w bramce kielczan dobrze spisywał się Zapytowski. Odważnie i skutecznie wychodził do dośrodkowań, a jak była potrzeba też za pole karne. W 89. minucie był jednak bezradny. Serhij Krykun popędził lewą stroną, obrońcy nie nadążyli za nim, podał dokładnie w pole karne, a Hubert Sobol z pierwszej piłki strzelił nie do obrony. Po chwili mecz mógł być rozstrzygnięty, ale Damian Gąska przegrał pojedynek z Zapytowskim.