Na boisku mecz miał niezwykle dramatyczny przebieg. Śląsk dwukrotnie obejmował prowadzenie, a Sandecja dwukrotnie była w stanie wyrównać wynik. Gola na 2:2 zdobyła w ostatniem minucie doliczonego czasu w dogrywce, doprowadzając tym samym do serii rzutów karnych. Fortuna Puchar Polski. Jest nagranie ze skandalicznych wydarzeń w trakcie serii rzutów karnych między Sandecją a Śląskiem Tam lepiej zaczęli je wykonywać piłkarze Śląska, którzy po dwóch seriach prowadzili 2:1. Trzecią serię rozpoczynał Maissa El Hadji Fall, który trafił w słupek, a tuż po jego próbie kapitan Sandecji, Dawid Szufryn, zebrał całą drużynę, która zgodnie udała się do szatni. Rzuty karne były wykonywane na bramkę za którą siedzieli kibice z Wrocławia i o ile w przekazie telewizyjnym nie można było do końca wyłapać powodów decyzji piłkarzy gospodarzy, tak nagranie udostępnione przez portal ŚlaskNet daje już nam pełen obraz. Dawid Szufryn: PZPN powinien się zastanowić, kogo wpuszcza na stadiony Słychać na nim wyraźnie, jak część kibiców Śląska imituje odgłosy małpy w kierunku Senegalczyka. Momentalnie zareagował na to Szufryn, który oprócz zebrania całej drużyny, udał się także do prowadzącego spotkanie Sebastiana Jarzębaka, by przekazać mu, co właśnie miało miejsce. Wytyczne PZPN mówią o takich sytuacjach jasno - w przypadku zainstnienia zachowań rasistkowskich czy ksenofobicznych sędzia ma prawo natychmiastowo wstrzymać mecz i zgłosić to organizatorowi spotkania, który byłby zobowiązany, aby wezwać kibiców do zaprzestania takich zachowań, w innym przypadku mecz może zostać zakończony i zweryfikowany jako walkower na niekorzyść ich zespołu. Sędzia Jarzębak nie podjął jednak żadnej decyzji z poziomu boiska. - Spotkanie jest niedokończone. Opiszemy całą sytuację, a decyzję w sprawie wyniku podejmie Wydział Dyscypliny PZPN - powiedział w rozmowie z Polską Agencją Prasową. Do sprawy odnieśli się przedstawiciele Sandecji, a komentarz w imieniu całego klubu wystosował Dawid Szufryn. - Są ważniejsze rzeczy od pucharów, takie jak wspieranie kolegi z drużyny i to pokazali dziś moi zawodnicy. Nigdy taka sytuacja w mojej karierze się nie zdarzyła, żeby tak duża ilość kibiców obrażała jednego zawodnika - dodał z kolei szkoleniowiec Sandecji, Stanislav Varga Do sprawy odnieśli się także przedstawiciele Śląska, ale prawdę mówiąc wygląda to bardziej na chowanie głowy w piasek, aniżeli stanowcze podejście do sprawy. Bramkarz WKS-u, Rafał Leszczyński, odniósł się do niej w pomeczowej rozmowie z Polsatem Sport. - Dla tego zawodnika nie była to łatwa sytuacja, ale jak jest 60 tys. ludzi na niektórych stadionach i chcą kogoś zdeprymować, to nie jest to, nie wiadomo jaka sytuacja. Na pewne nie jest to miłe i deprymuje. Byliśmy bardzo zaskoczeni tym co się wydarzyło. Ta sytuacja mocno przyćmiła całe widowisko i będzie szeroko komentowana. Jako zawodnicy nie mieliśmy jednak na to wpływu - stwierdził. Ivan Djurdjević, trener Śląska: To są sprawy kibicowskie. Nie chcę dochodzić, co tam się wydarzyło - WKS Śląsk Wrocław oświadcza, iż stanowczo potępia wszelkie formy mowy nienawiści podczas widowisk sportowych. Wyrażamy zdecydowany sprzeciw wobec jakichkolwiek przejawów dyskryminacji ze względu na płeć, rasę, pochodzenie etniczne, religię, światopogląd, jak i agresji słownej w związku z przynależnością klubową. Jesteśmy zawiedzeni, że z powodu decyzji członków drużyny gospodarzy o zejściu z boiska, w momencie prowadzenia wrocławian 2:1 w serii rzutów karnych, spotkanie nie zostało dokończone w sportowy sposób. Jednocześnie pragniemy podkreślić, że regulamin rozgrywek jednoznacznie określa procedurę postępowania w przypadku nieodpowiednich zachowań, jednak w tej sytuacji nie wdrożono jakichkolwiek środków przewidzianych w przepisach - czytamy w oświadczeniu opublikowanym na oficjalnej stronie Śląska Wrocław. Cały zespół Śląska(wraz z czarnoskórym piłkarzem Johnem Yeboahem, który zdobył nawet gola w tym meczu) już po zejściu piłkarzy Sandecji podszedł pod sektor swoich kibiców i obie grupy wspólnie zaintonowały przyśpiewkę "Kto wygrał mecz? Śląsk!". Sam Yeboah, według relacji piłkarzy Sandecji, miał po meczu wejść do szatni rywali, by pocieszyć i wyściskać zapłakanego Falla. - Nie, to są sprawy kibicowskie, na które nie mamy wpływu. Ja jestem szkoleniowcem, mam swój zespół i mam wpływ na to, co się dzieje w zespole. Nie chcę dochodzić, co tam się wydarzyło - stwierdził trener Śląska, Ivan Djurdjević, zapytany na konferencji prasowej o to, czy ma w planie porozmawiać z piłkarzami na temat tej sytuacji. Oficjalnie mecz pozostał nierozstrzygnięty, a wszystko wskazuje na to, że zakończy się on walkowerem dla którejś ze stron. Ostateczna decyzja ma zapaść 17 listopada na posiedzeniu Komisji Dyscyplinarnej PZPN.