Piłkarski Puchar Polski ma to do siebie, że rokrocznie dostarcza wielu sensacji. W środę taka miała miejsce już w Kaliszu, gdzie drugoligowy KKS 1925 rozgromił 3-0 Śląsk Wrocław i awansował do półfinału. Jego śladami chciał podążyć kolejny drugoligowiec, czyli Motor Lublin, ale rywala miał najsilniejszego z możliwych. Raków Częstochowa, który celuje w pierwszy w historii klubu dublet, czyli mistrzostwo i Puchar Polski. I choć gospodarze walczyli jak mogli, pokazali ogromną ambicję, to jednak różnicę klas widać było przez całe spotkanie. Raków szturmował bramkę Motoru. Trafił na świetnie dysponowanego bramkarza rywali Jeśli Łukasz Budziłek nie był należycie rozgrzany przed startem tego meczu, to gracze lidera Ekstraklasy dość szybko zadbali o to, by wpadł w odpowiedni rytm. Raków momentalnie ruszył do pressingu, z którego przecież słynie, choć wiosną nie daje mu on tylu korzyści, co wcześniej. Przez 10 minut goście przygniatali drugoligowca, tworzyli sytuację za sytuacją. Trener Marek Papszun ewidentnie tak nastawił swój zespół, by sprawę awansu, a przynajmniej komfort prowadzenia, zapewnił sobie odpowiednio wcześnie. Budziłek obronił strzał z dystansu Władysława Koczerhina, Tomáš Petrášek trafił w obrońcę, Ivi López i Sebastian Musiolik minimalnie się pomylili, wreszcie Milan Rundić w idealnej sytuacji huknął w poprzeczkę. I to wszystko zanim na stadionowej tablicy pojawiła się 10. minuta! Było jasne, że nawet Raków, choć gra na być może najwyższej intensywności w kraju, nie jest jednak w stanie wytrzymać takiego tempa i w końcu będzie musiał nieco zwolnić. Motor dostał w końcu trochę wytchnienia, a były nawet momenty, gdy potrafił dłużej utrzymać piłkę przed polem karnym gości. Tyle że nie potrafił choćby w najmniejszy sposób zagrozić Kacprowi Trelowskiemu. Goście zaś chwilę odsapnęli, a później znów wrzucili wyższy bieg. Świetna akcja Tudora i dwie okazje Rakowa. Drugi strzał dał gola Pierwsze ostrzeżenie lublinianie dostali w 28. minucie, gdy piłkę już na połowie Rakowa stracił Wojciech Reiman. Momentalnie podopieczni Papszuna wyszli z kontrą, mieli w niej liczebną przewagę. Strzał Lopeza świetnie obronił Budziłek, który po chwili interweniował jeszcze nogami przy dobitce Koczerhina. Goście wywalczyli tylko rzut rożny, a po nim Patryk Kun kopnął w zewnętrzną część słupka. Motor miał więc sporo szczęścia, ale tylko do czasu. A konkretnie - do następnej akcji Rakowa. Takiej, jaką często znamy z Ekstraklasy: oskrzydlające wejście ze skrzydła Frana Tudora i świetne dośrodkowanie. Z przeciętnym uderzeniem Giannisa Papanikolaou Budziłek jeszcze sobie poradził, ale już z dobitką Musiolika - nie. Choć miał piłkę na ręce i próbował ją zbić w bok. Nie dał jednak rady. Gospodarze się starali, były chwile, gdy całkiem nieźle radzili sobie z pressingiem Rakowa. Jak choćby w 40. minucie, gdy wyszli z akcją spod swojej bramki, a zakończyli ją już w polu karnym gości. Uderzenie Piotra Ceglarza było jednak fatalne, choć to był to dopiero drugi strzał Motoru w tej połowie. Dla porównania - Raków oddał ich 18. Motor próbował, Raków robił swoje. I rozgromił rywala Po zmianie stron lublinianie ruszyli odważniej do ataku. Raków prowadził, ale awansu jeszcze nie miał. Cały czas kontrolował to spotkanie, widać było dyscyplinę taktyczną, o którą tak dba trener Papszun. Jedynie po wrzutkach z lewego skrzydła Ceglarza coś się działo w polu karnym lidera Ekstraklasy, ale bardzo rzadko. Faworyt zaś w 69. minucie rozstrzygnął już sprawę awansu. Znów wystarczył przechwyt w środkowej strefie, dwa podania i już Mateusz Wdowiak wychodził sam na sam z Budziłkiem, choć kąt był dość ostry. Pomocnik Rakowa uderzył w tzw. krótki róg, bramkarz popełnił błąd, zostawił za dużo miejsca przy słupku i dał się zaskoczyć. Kilka minut później znów był jednak bohaterem drużyny, bo w jednej akcji dwukrotnie zatrzymał strzały z bliska Petráška, a chwilę później - także główkę Stratosa Svarnasa. Dominacja Rakowa nie podlegała już w ostatnim kwadransie żadnej dyskusji, choć w 81. minucie Kacper Wełniak mógł zdobyć kontaktową bramkę. Zakręcił trzema obrońcami, zdołał oddać strzał, ale świetnym refleksem popisał się Trelowski. A wynik na 3-0 ustalił w 87. minucie Tudor - Przemysław Szarek wybił piłkę w bok, Budziłek za daleko wyszedł z bramki, więc wahadłowy Rakowa technicznym uderzeniem trafił do siatki. Raków Częstochowa w półfinale Pucharu Polski. Losowanie w piątek Raków Częstochowa dołączył więc do grona półfinalistów, którymi są też: Legia Warszawa, Górnik Łęczna i KKS 1925 Kalisz. Losowanie par półfinałowych - w piątek o godz. 12. Mecze tej fazy zostaną rozegrane 5 kwietnia.