Występujący w ekstraklasie Śląsk Wrocław pożegnał się już z Pucharem Polski, ale stolica Dolnego Śląska ma w tych rozgrywkach jeszcze Ślęzę, która na co dzień występuje na boiskach trzeciej ligi. 1.KS wyszedł z cienia WKS. "Można tak to interpretować i dla nas to na pewno jest miłe" - zareagował ze śmiechem na takie stwierdzenie Kowalski w rozmowie z PAP. Ślęza najpierw przebiła się na centralny szczebel Pucharu Polski przez rozrywki regionalne, gdzie w pierwszej rundzie pokonała wyżej notowane Wigry Suwałki 2:1. "Już zaszliśmy wyżej niż Śląsk, ale wiemy, jakie są realia Pucharu Polski. Czasami jest tak, że trafi się na kogoś słabszego, a czasami na kogoś silniejszego, zwłaszcza, kiedy nie ma rozstawień. Mecze też się różnie układają. Cieszymy się, że gramy dalej i chcemy grać jeszcze dalej" - dopowiedział szkoleniowiec Ślęzy. W klubie z Wrocławia liczono, że spotkanie w Pucharze Polski będzie pewnego rodzaju świętem piłkarskim. Czas pandemii, obostrzenia i pusty stadion sprawiły, że tak się jednak nie stanie, co przyznał Kowalski. "Bardzo chcieliśmy, aby to był taki mecz, na jaki zasługuje, bo dla nas to jest już wysoki poziom pucharu. Czas jest jednak nieciekawy. Można powiedzieć, że koronawirus popsuł nam święto. Do tego doszły nam jeszcze problemy kadrowe i nie będziemy mogli zagrać w składzie, w jakim chcielibyśmy zagrać. Ale się nie usprawiedliwiamy i będziemy walczyć, aby ta nasza przygoda z pucharem trwała dalej" - dopowiedział.