Historyczna konfrontacja z Legią Warszawa z automatu nabrała rangi wielkiego święta dla KKS Kalisz i 100-tysięcznego miasta z województwa Wielkopolskiego. Sensacyjny wynik boju o awans do finału Pucharu Polski miał być dla miejscowych kibiców spełnieniem najskrytszych marzeń. Rzeczywistość odarła ich jednak ze złudzeń szybciej, niż mogli się spodziewać. Przed pierwszym gwizdkiem pytanie o faworyta nie miało racji bytu nawet wśród laików. Z jednej strony drużyna bijąca się o promocję do I ligi, z drugiej - najbogatszy klub w Polsce, wciąż toczący zaciekłą batalię o tytuł mistrza kraju. Niecodzienna operacja z udziałem Legii Warszawa. Ujawniono dziesięć nazwisk Legia była skazana na zwycięstwo, ale zjawiała się w Kaliszu ze świadomością, że przed nią ginęły tu inne ekipy PKO Ekstraklasy - Widzew Łódź, Górnik Zabrze i ostatnio Śląsk Wrocław. Może właśnie dlatego warszawianie pominęli fazę rozpoznania i od razu przystąpili do szturmu. Efekt? Już w drugiej minucie było 0-1. Mocne otwarcie Legii w Kaliszu. Jeden cios na wagę awansu do finału na PGE Narodowym Gol padł po składnej i dynamicznej akcji przeprowadzonej lewym skrzydłem. Z linii końcowej Yuri Ribeiro wycofał futbolówkę przed pole bramkowe, tam dopadł do niej Igor Strzałek i mocnym strzałem pod porzeczkę wpakował ją do siatki. Chwilę potem legioniści mogli podwyższyć prowadzenie, gdy stojący w bramce KKS Maciej Krakowiak nabił niefortunnie Tomasa Pekharta. Piłka odbiła się od Czecha, a następnie trafiła w słupek. To była druga i ostatnia okazja bramkowa przed przerwą. Po zmianie stron gospodarze bez kompleksu ruszyli do odrabiania strat i pokazali momentami atrakcyjny futbol. Najbliżej wyrównania byli w 57. minucie. W zamieszaniu podbramkowym ofiarnie interweniował wówczas Cezary Miszta, a po jego paradzie futbolówka trafiła jeszcze w rękę Rafała Augustyniaka. Opierając się na analizie VAR, arbiter nie zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego. Krótko przed końcowym gwizdkiem ekipę z Łazienkowskiej uratowała jeszcze poprzeczka, ale ostatecznie do sensacji nie doszło. W 90+4. minucie na ławce rezerwowych czerwoną kartką ukarany został Nikodem Zawistowski, który opuścił boisko niespełna kwadrans wcześniej. Gwiazdor nie dla Legii Warszawa. Słynny gracz ma wrócić do korzeni Piękna przygoda kaliszan z krajowym pucharem kończy się zatem tuż przed wielkim finałem. Bez względu na końcowe losy rozgrywek piłkarzom KKS nikt nie odbierze miana największej rewelacji trwającej edycji. W drugim półfinale Pucharu Polski dojdzie do konfrontacji Górnika Łęczna z Rakowem Częstochowa. Początek spotkania w środę o 20:30. Relacja live jak zawsze w Interii.