Kształtowanie się piłkarstwa w międzywojennej Polsce to fascynująca historia. Zdecydowanie bardziej na książkę niż artykuł. Warto jednak poznać chociaż kontekst, w którym rozgrywały się kolejne wydarzenia. - Od startu zorganizowanych rozgrywek w 1920 roku narastało napięcie między najsilniejszymi polskimi klubami a PZPN. Wisła, Cracovia, ŁKS, Warta, Pogoń lub Czarni Lwów żyły przede wszystkim z meczów towarzyskich z równymi sobie przeciwnikami krajowymi lub zapraszanymi z zagranicy drużynami austriackimi, węgierskimi i tak dalej. Większość niedziel wypełniona była natomiast nudą lokalnych potyczek z przeciwnikami o kilka klas słabszymi. Sytuacji nie ratowały tez finały Mistrzostw Polski, w ramach których można było się spodziewać góra 2-3 kasowych meczów - opowiada w rozmowie z Interią Andrzej Potocki, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Historyków i Statystyków Piłki Nożnej. Relacje się zaogniały. - Weźmy na przykład Pogoń Lwów. Wolała ona rozegrać dwa mecze w Lublinie, niż ponosić koszty organizacji meczu u siebie, który zakończyłby się nieuchronnym deficytem. Pod koniec 1926 roku bunt najsilniejszych klubów (bez Cracovii) zakończył się wyjściem z PZPN i powołaniem ligi - tłumaczy nasz rozmówca. Puchar Polski powstał w 1925 roku Dwa lata wcześniej, w 1924 roku, Związek miał inny problem. Czołowi piłkarze wyjechali na igrzyska do Paryża (trwały one wówczas od maja do lipca), a w kraju powstała sportowa luka. Mistrzostwa z 1924 roku zostały przesunięte na wiosnę 1925. Te z 1925 z kolei miały się odbyć w 1926. - W tej sytuacji stworzono namiastkę krajowej rywalizacji w postaci Pucharu Polski. Od razu trzeba zaznaczyć jednak, że wbrew powszechnemu przekonaniu, PP nie wystartował w 1926 roku, lecz już jesienią 1925. Wtedy na boiska w kilku okręgach wyszły nieliczne zgłoszone drużyny, by wyłonić swoich reprezentantów w Pucharze - wyjaśnia Potocki. Pierwsza edycja rozgrywek nie cieszyła się dużym zainteresowaniem. Zgłosiły się tylko: ŁKS, Wisła, Warszawianka, TKS Toruń, Warta i Ruch, a do tego grono trzech słabszych drużyn, z których jedna nie dojechała nawet na mecz. Do wyłonienia zwycięzcy wystarczyło więc ledwie osiem gier. - Pierwszy mecz centralnych rozgrywek przyniósł jednak parę na najwyższym poziomie - ŁKS podejmował późniejszego triumfatora, Wisłę Kraków. Łódzka publiczność, niezadowolona z wyniku (0-2), wtargnęła na płytę boiska 7 minut przed końcem, z zamiarem wymierzenia sprawiedliwości sędziemu i piłkarzom gości. Mecz skończył się walkowerem dla Wisły - mówi prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Historyków i Statystyków Piłki Nożnej. Drugim finalistą pierwszej edycji Pucharu Polski została nieznana szerzej Sparta Lwów. - Była to drużyna złożona z żołnierzy garnizonu lwowskiego. Los był łaskawy dla Sparty, najpierw trafili na słabiutkiego Sokoła Równe (4-0), następnie bez gry przeszli 1pp Wilno, dopiero w półfinale trafili na Wartę i sprawili sensację, wygrywając 1-0. Warta grała w najlepszym swoim składzie. Finał rozegrano w Krakowie i tu też wojskowi ze Lwowa radzili sobie świetnie. Aż do ostatniej minuty utrzymywał się remis 1-1 i dopiero Henryk Reyman rozstrzygnął mecz na korzyść Wisły - podkreśla Potocki. Nowy format rozgrywek nie podbił serc kibiców ani piłkarzy. Była to pierwsza i - jak się okazało - ostatnia odsłona Pucharu w międzywojennej Polsce. Do turnieju powrócono dopiero po II wojnie światowej. W latach 30. rozgrywano natomiast Puchar Prezydenta, natomiast startowały w nim nie kluby, a reprezentacje okręgów. Jakub Żelepień, Interia