Ostatni raz tak daleko Widzew zaszedł w sezonie 2002/2003. Teraz stanął przed szansą awansu do tej rundy, ale musiał pokonać inny zespół z ekstraklasy - Stal Mielec. Wcześnie w tej edycji był zdecydowanym faworytem, gdy mierzył się z III-ligową Concordią Elbląg czy II-ligową Wisłą Puławy. Tym razem poprzeczka powędrowała wyżej. Obie drużyny spotkały się w lidze w październiku w Łodzi. Wtedy minimalnie - 1:0 - wygrał Widzew. Po ataku zimy mecz gospodarzy w lidze został przełożony. W środę udało się doprowadzić murawę do użytku i spotkanie w Pucharze Polski doszło do skutku. Głównie na zmienników postawił Kamil Kiereś, szkoleniowiec Stali. Za to Daniel Myśliwiec, trener Widzewa, wystawił niewiele zmieniony skład do tego, który w sobotę przegrał w lidze z Radomiakiem 0:3. Częściej pod bramką rywali był Widzew, ale to Stal oddała pierwszy groźny strzał. W 19. minucie z rzutu wolnego kopnął Piotr Wlazło, piłka przeleciała nad murem, jednak Henrich Ravas obronił. Goście odpowiedzieli akcją Antoniego Klimka, ale po jego podaniu Imada Rondicia uprzedził Mateusz Matras. Najpierw słupek, potem gol - Widzew prowadzi Łodzianie byli groźniejsi, ale wciąż brakowało dogodnych okazji. Fabio Nunes potrafił minąć jednego rywala, ale zatrzymywał się na drugim. W końcu Portugalczyk dobrze dośrodkował, Rondić nie trafił jednak w piłkę, ale ta odbiła się od słupka. Po chwili z około jedenastu metrów strzelił Fran Alvarez, jednak nad bramką. Wreszcie łodzianom udało się potwierdzić lepszą grę. Rondić dostał podanie od Dominika Kuna, stał tyłem do bramki, ale poradził sobie z Matrasem. Bośniak odwrócił się i strzelił tak, że Konrad Jałocha nie zdążył nawet zareagować i było 1:0. Stal szybko miało okazję do wyrównania, ale Ravas to mocny punkt łodzian i obronił strzał Michała Trąbki. Jeszcze lepiej słowacki bramkarz zareagował, gdy po dośrodkowaniu Łukasza Gersensteina z bliska głową strzelił Wlazło. Jeszcze Krystian Getinger próbował go zaskoczyć strzałem z boku pola karnego, ale Ravas był czujny. Widzew atakował, Stal wyrównała Po przerwie Stal nie rezygnowała z wyrównania. Drużynie postarał się też pomóc trener i wpuścił na boisko najlepszego strzelca drużyny - Ilję Szkurina (osiem bramek w ekstraklasie). To jednak Widzew było bliższy gola, a właściwie centymetrów zabrakło, by Bert Esselink w 54. minucie pokonał swojego bramkarza. Trener Kiereś robił zmiany, ale okazje kreowali łodzianie. Po podaniu Klimka gola powinien zdobyć Luis da Silva, ale z bliska strzelił niecelnie. Za chwilę strzał Bartłomieja Pawłowskiego został zablokowany, a uderzenie Klimka odbił Jałocha. Okazji nie wykorzystał Widzew, za to właściwie pierwszą po przerwie na bramkę zamieniła Stal. Z lewej strony podał Getinger, piłkę wybił Juan Ibiza, tyle że pod nogi Krzysztofa Wołkowicza i było 1:1. Łodzianie nie chcieli dopuścić do dogrywki i nadal atakowali. Po akcji Silvy świetną okazje zmarnował Jordi Sanchez, który kopnął w bramkarza. Kilkadziesiąt sekund później Hiszpan się zrehabilitował. Tym razem dostał podanie od Nunesa, z łatwością poradził sobie z Matrasem, minął bramkarza i Widzew ponownie prowadził. W ostatniej akcji meczu Trąbka trafił w poprzeczkę.