To było prawdziwe piłkarskie święto w Chojnicach, przy komplecie publiczności (3600 widzów) miejscowa Chojniczanka uległa mistrzowi Polski Jagiellonii Białystok 0-3. W pomorskim mieście wciąż żywa jest pamięć o legendarnym meczu Pucharu Polski z Widzewem Łódź z 1981 r. To był poprzedni raz, gdy Chojniczanka grała z mistrzem kraju, aż do teraz. Tak jak wówczas (1-2), tak teraz "Chojna" okazała się gorsza od rywala. Od początku spotkania było widać wyższą kulturę gry Jagiellonii. Tomas Silva mocno uderzał w kierunku bramki gospodarzy, piłka trafiła Maksymiliana Tkocza w rękę (a może to był łokieć?) i wyszła z gry. Sędzia Paweł Raczkowski skorzystał z pomocy wideoweryfikacji, ale ku zdziwieniu zgromadzonych nie podyktował rzutu karnego. Co się odwlecze to nie uciecze. Jagiellonia objęła prowadzenie w 25. minucie i był to dość kuriozalny gol - zdobył go Kristoffer Hansen bezpośrednio z rzutu rożnego. Na pewno bramkarz Michał Antkowiak mógł się zachować lepiej. Być może podstawowy golkiper Chojniczanki, Damian Primel, który ostatnio był w dobrej formie, złapałby to dośrodkowanie? Bez niespodzianki w Chojnicach. Jagiellonia Białystok wygrała 3-0 z Chojniczanką Można się zastanawiać, czy obfite korzystanie ze zmienników w meczu z mistrzem Polski było dobrą decyzją trenera gospodarzy, Damiana Nowaka. W ich szeregach nieszczęścia chodziły dziś parami. Najpierw groźnie wyglądającej kontuzji doznał kapitan Tomasz Boczek, a wkrótce prowadzenie przeciwników podwyższył Hansen. I znów stały fragment gry, tym razem z rzutu rożnego dośrodkowywał Joao Moutinho. W drugiej połowie trener Adrian Siemieniec rzucił do boju swych rezerwowych. Afimico Pululu zgrał piłkę na ścianę do Aureliena Nguiamby, który mocnym strzałem zza pola karnego pokonał Antkowiaka. Po drodze był jeszcze rykoszet, piłka odbiła się od obrońcy Chojniczanki. Do końca spotkania mistrzowie Polski kontrolowali przebieg gry i zasłużenie wygrali 3-0 z Chojniczanką.