Zespół z Zielonej Góry miał przed tym meczem dwa skalpy zebrane ze zdecydowanie wyżej notowanych rywali. W 1/32 finału pokonał I-ligowe Podbeskidzie Bielsko-Biała, a w 1/16 sprawił ogromną sensację eliminując z Pucharu Polski Jagiellonię Białystok. Trener Andrzej Sawicki mówił przed meczem, że chciałby uszczuplić skład ekstraklasowiczów w ćwierćfinale o jeszcze jedną drużynę. Fortuna Puchar Polski 120 minut walki w Zielonej Górze Od początku przewagę miał Radomiak, a w pierwszej połowie bardzo mocno napracować musiał się Wojciech Fabisiak, golkiper gospodarzy. Poradził sobie z tym wyzwaniem odbijając próby głową Mauridesa i Machado, a także skutecznie interweniując przy strzale w krótki róg w wykonaniu tego drugiego. Goście nie skorzystali ze swoich szans, ale mieli też trochę szczęścia, bo wydaje się, że od 11. minuty powinno ich być na boisku jednego mniej. Raphael Rossi wykonał brzydki "stempel" na staw skokowy rywala. Sytuacja była poddana analizie VAR ale arbiter zdecydował się utrzymać decyzję o jedynie żółtej kartce dla stopera gości. Sytuacja zmieniła się po przerwie, kiedy to coraz częściej odgryzała się Lechia. Gospodarze potrafili wyjść ze składnym kontraatakiem i ambitnie szukali trafienia, które zakończy rywalizację jeszcze przed dogrywką. Bardzo blisko było w 79. minucie, kiedy Surożyński dostał dobre podanie na wolne pole, zszedł z akcją do środka i z kilkunastu metrów uderzył prawą nogą, bardzo czujnie zareagował jednak w bramce Kobylak. Radomiak nie był w stanie trafić nawet grając w przewadze W końcówce regulaminowego czasu gry obie strony miały swoje szanse, wynikające jednak głównie trochę z przypadku, ostatecznie jednak żaden gol nie padł i w kolejnym meczu tej fazy Pucharu Polski oglądaliśmy dogrywkę. W jej pierwszej części Lechia znów miała bardzo dobrą okazję, by wyjść na prowadzenie. Znakomicie podłączył się lewa stroną Górski, miał hektary wolnej przestrzeni ale nieco za długo zwlekał z finalizacją akcji i finalnie uderzył prosto w Kobylaka. Gospodarze skomplikowali sobie zadanie w samej końcówce, kiedy Jakub Babij spóźnił się w ataku na Leandro i przewrócił rozpędzonego Brazylijczyka, w efekcie oglądając drugą żółtą kartkę. Radomiakowi zostało 10 minut, by skorzystać z tej przewagi. Piłkarze Mariusza Lewandowskiego nie byli jednak w stanie przełamać dobrze zorganizowanych rywali, a nawet kiedy dochodzili do niezłych sytuacji(Maurides), to fatalnie je kończyli. O awansie musiała więc zdecydować seria rzutów karnych. Tam już w pierwszej serii fatalnie pomylił się jeden ze zwykle pewniejszych punktów Radomiaka - Felipe Nascimento. Jego strzał odbił się od słupka i wpadł w ręce uradowanego tym faktem Fabisiaka. Trzeci w zespole gości strzelał Dawid Abramowicz i przy jego próbie Fabisiak już nie miał szans interweniować. Nie miał, bo obrońca Radomiaka posłał piłkę tak wysoko, że ta wyleciała daleko za stadion. Ostatni, jak się okazało, do piłki podszedł Maurides i myślę, że każdy już się domyśla jak to się skończyło - Fabisiak odbił strzał Brazylijczyka i mógł ruszyć, by cieszyć się z kolegami. Piłkarze Lechii pokazali kawał zimnej krwi, nie myląc się ani razu i w pełni zasłużenie po raz drugi w swojej historii zameldowali się w najlepszej ósemce Pucharu Polski.