Obie drużyny w tym sezonie walczą o inne cele. Jagiellonia jest liderem PKO BP Ekstraklasy i celuje w mistrzostwo Polski, natomiast Korona plasuje się tuż nad strefą spadkową i musi myśleć o utrzymaniu. Trenerzy w środę nie zamierzali jednak za bardzo eksperymentować ze składami. Dokonali kilku zmian, ale trzony drużyn pozostały bez zmian. W obu ekipach zobaczyliśmy jednak innych bramkarzy niż ostatnio. Gospodarze wystawili Sławomira Abramowicza, który w tym sezonie rozegrał już trzy mecze w Pucharze Polski, przepuszczając tylko jednego gola. Z kolei w zespole z Kielc zagrał Xavier Dziekoński, który do pewnego momentu był podstawowym bramkarzem Korony, ale potem m.in. kontuzja twarzy spowodowała, że musiał pauzować. W Białymstoku wystąpił w masce. W pierwszej połowie obie drużyny miał szanse na strzelenie gola, choć lepsze podopieczni Adriana Siemieńca. I tak najpierw Jarosław Kubicki, otrzymawszy podanie od Jakuba Lewickiego, przestrzelił z bliska, ale trzeba powiedzieć, że miał trudne zadanie, ponieważ piłka trafiła do niego tuż przed linią końcową i strzelał z bardzo ostrego kąta. Jagiellonia - Korona. Zderzenie Xaviera Dziekońskiego z Miłoszem Trojakiem Natomiast pod koniec pierwszej połowy zrobiło się wielkie zamieszanie w polu karnym gości, podczas którego uderzenie Dominika Marczuka zostało zablokowane, Kubicki trafił piłką w słupek, a strzał Lewickiego Dziekoński przeniósł nad poprzeczką. W Koronie najwięcej pozytywów było po akcjach Mariusza Fornalczyka, ale pozyskany z Pogoni Szczecin zawodnik, nie mógł się wstrzelić w bramkę lidera PKO BP Ekstraklasy. Przed przerwą doszło jeszcze do groźnie wyglądającej sytuacji. Dziekoński, wychodząc do piłki poza pole karne, zderzył się głowami z Miłoszem Trojakiem. Łuk brwiowy obrońcy zaczął krwawić. Wydawało się, ze będzie potrzebna zmiana, ale defensor, po interwencji lekarskiej i zabandażowaniu głowy, dotrwał do końca pierwszej połowy. Na drugą już jednak nie wyszedł, a trener Kamil Kuzera w ogóle dokonał trzech zmian. Roszady dały gościom impuls, a w 52. minucie kielczanie powinni objąć prowadzenie. Uderzenie głową Jauhienija Szykauki obronił Abramowicz, ale potem z kilku metrów dobijał Danny Trejo, jednak najpierw bramkarz Jagiellonii instynktownie odbił piłkę, a następnie zgarnął ją sprzed nóg Meksykanina, który próbował się jeszcze poprawić. Pierwszy gol padł w 58. minucie. Nono zagrał prostopadłą piłkę, do której doszedł Martin Remacle i tym razem Abramowicz nie miał nic do powiedzenia. Jagiellonia - Korona. Kielczanie grali tylko z dwoma klubami w tej edycji Pucharu Polski Gospodarzom udało się wyrównać w 80. minucie. Tym razem prostopadłą piłką popisał się Nene, który chyba szukał Tarasa Romanczuka, ale futbolówka trafiła do Afimico Pululu, który zamienił okazję na bramkę. W 87. minucie Korona mogła strzelić zwycięskiego gola, jednak uderzenie Szykauki zostało zablokowane. W samej końcówce przycisnęła Jagiellonia, mając piłkę meczową na nodze Michala Sačka, ale strzał Czecha minął słupek bramki rywala. Gdy wydawało się, że dogrywka nie przyniesie rozstrzygnięcia i wszyscy szykowali się do serii rzutów karnych, znów dał o sobie znać Pululu. Napastnik z Angoli zamknął akcję po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Pierwszy jego strzał został jeszcze zatrzymany, ale dobitka była bezbłędna. Był druga minuta doliczonego czasu. Korona w bieżącej edycji Pucharu Polski spotykała tylko z dwoma klubami, choć to był jej czwarty mecz w tych rozgrywkach. Wyeliminowała bowiem Legię Warszawa, również jej rezerwy, podobnie jak rezerwy Jagiellonii. Z pierwszym zespołem już się nie udało. We wtorek poznaliśmy dwóch pierwszych półfinalistów Pucharu Polski. Piast Gliwice nie dał żadnych szans u siebie Rakowowi Częstochowa, rozbijając mistrzów Polski 3-0, a Pogoń Szczecin wygrała na wyjeździe z Lechem Poznań 1-0 po dogrywce.