Przed rokiem Puchar Polski wygrała Legia Warszawa, która w bieżącym sezonie dość szybko pożegnała się z marzeniami o obronie trofeum. "Wojskowi" już na etapie 1/8 finału zostali wyeliminowani przez Koronę Kielce, co oznacza, że prestiżowy puchar będzie miał nowego właściciela. W grze o zwycięstwo w rozgrywkach zostały już tylko dwie ekipy, które wyłoniły środowe półfinały. W pierwszym meczu Wisła Kraków wygrała 2:1 z Piastem Gliwice, w drugim z kolei bój o awans do finału stoczyli piłkarze Pogoni Szczecin i Jagiellonii Białystok. Spotkanie rozgrywane w Szczecinie zapowiadało się na wyrównane - "Portowcy" zajmują bowiem szóste miejsce w Ekstraklasie ze stratą zaledwie trzech punktów do drugiego Śląska Wrocław, a ekipa z Podlasia przewodzi stawce. Obie ekipy przystąpiły też do meczu podbudowane pewnymi zwycięstwami na ligowym podwórku - Jagiellonia w ostatniej rundzie rozbiła ŁKS 6:0, z kolei Pogoń poradziła sobie z Cracovią (3:1). Michał Probierz szykuje zaskakujące powołanie? To syn byłego piłkarza Legii Puchar Polski. Wyrównana pierwsza połowa meczu Pogoń - Jagiellonia Pierwsza połowa półfinałowego starcia była bardzo zacięta. Od pierwszych minut aktywny był Kamil Grosicki, który próbował rajdów i dośrodkowań z lewego skrzydła, jednak defensorzy Jagiellonii radzili sobie z jego zagraniami. W 12. minucie gorąco zrobiło się po drugiej stronie boiska - Jesus Imaz dostał podanie w ple karne, zwiódł dwóch rywali i uderzył, ale świetnie interweniujący Linus Wahlqvist wybił piłkę z okolic linii bramkowej. Początkowo przeważała Pogoń, później do głosu zaczęła dochodzić Jagiellonia, która cierpliwie czekała na okazję do kontrataków. "Portowcy" z kolei nastawiali się na atak pozycyjny i mało brakowało, a jedna z takich akcji zakończyłaby się bramką w 36. minucie. Piłkę przed szesnastką dostał Adrian Przyborek, który oddał minimalnie niecelny strzał z dystansu. Kilkadziesiąt sekund później po drugiej stronie odpowiedział Dominik Marczuk, jednak przymierzył prosto w bramkarza. Do dwóch razy sztuka. Pogoń Szczecin w końcu dopięła swego Po zmianie stron Pogoń coraz śmielej atakowała - w 50. minucie z dystansu niecelnie uderzał Kurzawa, kilka minut później bramkarza Jagiellonii próbował ograć Efthymios Koulouris, ale sędzia odgwizdał spalonego. Po chwili Grek ponownie znalazł się w świetnej sytuacji i tym razem zdołał umieścić piłkę w siatce. Po weryfikacji VAR trafienia jednak nie uznano, przez co na tablicy wyników dalej widniał rezultat 0:0. Bezbramkowy remis nie utrzymał się jednak długo - w 59. minucie gospodarze zostali nagorodzeni za swoje starania. Grosicki dogrywał w szesnastkę, Przyborek odegrał przed bramkę do Koulourisa, a ten dał prowadzenie swojej drużynie strzałem z bliska. Mało brakowało, a kilka minut później "Portowcy" podwyższyliby prowadzenie - z lewego skrzydła do Koulourisa dogrywał Grosicki, ale jeden z defensorów w ostatniej chwili przeciął podanie. Blisko wpisania się na listę strzelców był też sam "Grosik", jednak Sławomir Abramowicz kapitalnie wybronił uderzenie reprezentanta Polski. Jagiellonia Białystok doprowadziła do dogrywki. A w tej Pogoń znowu zadała cios Podopieczni Adriana Siemieńca ruszyli do ataków, ale ich akcje nie przynosiły większego efektu. Aż do 79. minuty - wtedy to doszło do zamieszania w polu karnym, piłka trafiła do Tarasa Romanczuka, ten wyłożył futbolówkę do niepilnowanego Bartłomieja Wdowika, który technicznym strzałem doprowadził do wyrównania. Do końca regulaminowego czasu gry wynik nie uległ zmianie, przez co konieczne okazało się przeprowadzenie dogrywki. Już początek dogrywki pokazał, że zarówno podopieczni Jensa Gustafsona, jak i piłkarze Jagiellonii, nie chcą czekać na rzuty karne. Obronę gości nękał Grosicki, aktywny był też Marcel Wędrychowski. I w ósmej minucie dogrywki gospodarze dopięli swego. Z rzutu wolnego w szesnastkę dogrywał "Grosik", a precyzyjną centrę celną główką wykończył Fredrik Ulvestad. Jagiellonia mimo starań nie zdołała odwrócić już losów rywalizacji - Pogoń wygrała 2:1 i to "Portowcy" 2 maja zagrają na PGE Narodowym z Wisłą Kraków w finale Pucharu Polski. Reprezentant Polski w formie. Najpierw awans z kadrą, a teraz kolejny gol w sezonie