Jakub Żelepień, Interia: Jak zdrowie? Michał Kucharczyk: Teraz wszystko idzie już wreszcie w kierunku, którego życzyliśmy sobie od samego początku. Niestety po operacji pojawiły się delikatne komplikacje, które wydłużyły cały proces, ale na szczęście jesteśmy już bliżej końca rehabilitacji. Jest szansa, że zagra pan jeszcze w tym sezonie? - Nie chcę stawiać sobie terminów, bo robiłem to przez pięć ostatnich miesięcy. Postępy, które poczyniłem po zabiegu, pozwalają mi jednak na nieco optymizmu. Być może uda mi się jeszcze w tym sezonie chociaż na chwilę wrócić na boisko. 7 maja? Wtedy Pogoń zagra wyjątkowy dla pana mecz, bo do Szczecina przyjedzie Legia Warszawa. - Tutaj swoje szanse oceniam na 10%. Niewiele. Pozostańmy w temacie Legii - wybiera się pan na finał Fortuna Pucharu Polski? - Nie wybieram się do Warszawy, skupiam się przede wszystkim na swoim powrocie do zdrowia, żeby jak najszybciej móc pojawić się na boisku. Zapewne obejrzę mecz przed telewizorem w towarzystwie rodziców, bo przyjeżdżają do mnie do Szczecina. Dostał pan już telefon od Artura Jędrzejczyka z zapowiedzią, że we wtorek dopadnie pana w klasyfikacji zdobywców Pucharu Polski? Pan ma sześć tytułów, Artur - pięć. - (śmiech) Nikt do mnie nie dzwonił. Może odezwie się po finale. Wszystko pewnie zależy od tego, jakim wynikiem zakończy się mecz. A co do liczby trofeów - w sztabie Legii jest jeszcze Inaki Astiz, który ma - podobnie jak ja - sześć tytułów zdobytych jako piłkarz. Legia jest faworytem tego spotkania? - Nie sądzę. Patrząc historycznie, Legia zazwyczaj wygrywa finał, jeśli do niego dochodzi, ale tym razem zespół zmierzy się z niezwykle trudnym przeciwnikiem. Raków zdobył Puchar Polski dwa razy z rzędu, teraz spróbuje po raz trzeci, tak jak my zrobiliśmy to kiedyś w Warszawie. Co jest siłą Rakowa? - Stabilizacja składu i sztabu szkoleniowego. To nie jest przypadek, że Raków trzy lata z rzędu gra w finale pucharu i kończy ligę na podium. Trener wbijał każdemu zawodnikowi do głowy styl gry i wartości klubu. Wróćmy do pana. Który z sześciu pucharów jest tym najcenniejszym? - W życiu sportowca każde trofeum zapada w pamięć, ale najlepiej wspominam dwa zdobyte puchary. Oczywiście ten pierwszy, zdobyty w Bydgoszczy, bo to był mój premierowy sukces w seniorskiej piłce. Niesamowite emocje, cudowna otoczka kibicowska. Równie ważny był dla mnie również puchar wywalczony po raz pierwszy na Stadionie Narodowym. Mierzyliśmy się z Lechem Poznań i choć przegrywaliśmy, to odwróciliśmy losy spotkania i zdobyliśmy tytuł. Dlaczego za kadencji Kosty Runjaica Pogoń regularnie kompromitowała się w Pucharze Polski, a w swoim pierwszym sezonie w Legii trener poprowadził drużynę od razu do finału? - Brak tytułów w Pucharze Polski czy Ekstraklasie to nie jest żaden pech lub klątwa Pogoni Szczecin. Dużo małych czynników składa się na końcowy sukces. Finał Pucharu Polski sygnalizuje, że sezon zbliża się wielkimi krokami do końca. Myślał pan już poważnie o swojej przyszłości? Kontrakt z Pogonią wygasa 30 czerwca. - Nie przejmuję się tym na razie, podchodzę do tego spokojnie. Priorytetem jest powrót do zdrowia, bo kiedy ono będzie, to wszystko inne się ułoży. Nie zapomniałem, jak gra się w piłkę i wiem, że jeśli będę tylko w pełni dyspozycyjny, to pokażę jeszcze niejednemu niedowiarkowi, że Kucharczyk coś jednak potrafi. Kucharczyk pokusiłby się o stwierdzenie podobne do Koseckiego: "Daj mi pół roku i będę gwiazdą ligi"? - Powiedziałem w swoim życie wiele różnych słów, ale wiem już, że lepiej jest przemawiać na boisku niż przed kamerami albo mikrofonami. Trzeci z rzędu brązowy medal dla Pogoni - biorąc pod uwagę wszystkie perturbacje - byłoby w pańskim odczuciu powodem do świętowania? - Dla mnie osobiście zdobycie trzeciego miejsca nie jest okazją do świętowania na mieście, robienia hucznej imprezy. Powiem inaczej: w tym sezonie jedna drużyna odjechała całej stawce, a trzy walczą o pozostałe dwa miejsca na podium. To oczywiście Legia Warszawa, Lech Poznań i Pogoń Szczecin. Na razie trudno przewidzieć, jak się to wszystko skończy. Zawsze w swojej karierze kończyłem Ekstraklasę na podium i gdyby udało mi się to też trzeci raz z rzędu z Pogonią Szczecin, to na pewno byłoby to duża rzecz. Tym bardziej mając świadomość, że Pogoń nigdy w historii takiej serii nie miała. Rozmawiał Jakub Żelepień, Interia