Roman Kołtoń z "Prawdy Futbolu" długo nie mógł zasnąć po tym meczu. II połowa dostarczyła więcej emocji niż przejażdżka rollercoasterem. - Stary, przeanalizowałem finały Pucharów Polski i chyba tylko legendarne starcie z 1972 r. Górnik - Legia 5-2 było lepszym widowiskiem - powiedział mi popularny "Roko", który na równi z rozegranym w Lublinie finałem postawił też starcie Legia - Lech 5-0 z 1980 r., jakie odbyło się w Częstochowie. Grająca w "dziesiątkę" Lechia potrafiła wyjść na prowadzenie i od drugiego z rzędu zdobycia PP dzieliły ją sekundy, jednak "Pasy" wykazały się niezłomnością, walecznością do końca, co tam do końca - nawet w dogrywce! Jedno jest pewne: ekipy walczące z takim poświęceniem, pomimo różnych przeciwności, mogły tylko przysporzyć sobie dodatkowych zwolenników, którzy z chęcią odwiedzą ich stadiony w nowym sezonie, a ten rozpocznie się już za niespełna cztery tygodnie, jeśli chodzi o ligę. Natomiast walka o Superpuchar z Legią w Warszawie "Pasy" czeka już 10 sierpnia! Właśnie dlatego piłkarze Cracovii już wczoraj odlecieli na krótkie urlopy, by po nich szlifować formę do rozgrywek 2020/2021. Pod stadion przy ul. Kałuży Michał Probierz i jego podopieczni dotarli dopiero w sobotę o godz. 6:30, ale i tak czekało na nich około stu kibiców. Finał Pucharu Polski pokazał też smutniejsze oblicze polskiego futbolu - coraz większe kłopoty finansowe klubów, o których świadczy cała seria zdarzeń: Pogoń Szczecin straciła największego sponsora (Grupę Azoty), Korona Kielce w Niemczech poszukuje swego właściciela, który po spadku zespołu do 1. Ligi nie daje oznak życia, w dramatycznym tempie rosną też długi Lechii Gdańsk, a niemal każdy klub skazany jest na wyprzedaż piłkarzy, by przetrwać. Słowa opiekuna Lechii Piotra Stokowca, jakie wypowiedział po finale na Arenie Lublin, brzmiały niczym pikowanie sztukasa, przerażająco, w zestawieniu z faktem, że prezes klubu Adam Mandziara nie pofatygował się na finał do Lublina, z powodu wyjazdu na Maderę. - Chcemy odbudowywać markę Lechii, ale przechodzimy trochę przeobrażeń. Budżet został obcięty i doszło do wielu ubytków kadrowych, które odgrywają bardzo ważną rolę. Niestety, ale płynność finansowa to jest coś, co było ostatnio bolączką - wbijał gwoździe w kolorowany tak często na różowo obraz polskiej piłki klubowej Stokowiec. By nie załamywać kibiców "Biało-Zielonych" dodał: - Te sprawy się porządkują i wierzę, że zostaną uporządkowane - powiedział. Po chwili wbił jednak kolejnego gwoździa prawdy: - Nie jesteśmy do końca gotowi na Europę. Zbyt wielu zawodników odeszło. I paradoksalnie może chcielibyśmy być w eliminacjach i zrobilibyśmy wszystko, żeby grać o Ligę Europy, ale na trzeźwo patrząc, to wydaje się, że Cracovia powinna być bardziej przygotowana. Takie są realia. Szkoda, bo eliminacje do LE to byłoby to kolejne doświadczenie i gratka dla kibiców. Takie są jednak fakty , ale na pewno chcemy wrócić do Europy i grać w niej - nie krył szkoleniowiec Lechii.