Maciej Słomiński, INTERIA: Czy półfinał Pucharu Polski, w którym Górnik Łęczna podejmie Raków Częstochowa jest najważniejszym meczem w pana karierze? Egzon Kryeziu, pomocnik Górnika Łęczna: - Wszedłem jako rezerwowy w barwach Lechii Gdańsk w finale Pucharu Polski w Lublinie trzy lata temu, niestety wtedy przegraliśmy 2-3 z Cracovią po dogrywce. Oczywiście, że mecz z Rakowem jest bardzo ważny, mamy wielu młodych zawodników, dla których to najważniejsze wydarzenie w karierze. Ja jednak będę się upierał, że finał w Warszawie na Stadionie Narodowym jest ważniejszy od półfinału. To znaczy, że wierzycie w pokonanie Rakowa? Co zrobić, żeby I-ligowiec okazał się lepszy od lidera Ekstraklasy? - Raków to drużyna, która na każdej pozycji ma bardzo dobrych zawodników, takich którzy długo grają ze sobą. Mają wiele wariantów w defensywie i w ofensywie, ciężko ich przeczytać. My musimy zachować dyscyplinę taktyczną i być blisko siebie w defensywie przez 90 albo nawet 120 minut. Nie możemy się zdrzemnąć nawet na 5 minut, bo tak silny rywal może bardzo szybko zamknąć mecz. Musimy przystąpić do tego spotkania z pokorą, ale też z wiarą w naszej umiejętności i pewnością w jakość ofensywną naszej drużyny. Czy czuje się pan jednym z liderów drużyny Górnika Łęczna? - Na pewno czuję się bardzo dobrze w Górniku. Gram bardzo dużo, a o to chodziło, gdy tu przychodziłem, schodząc z Ekstraklasy na jej zaplecze. W moim wieku potrzebuję jak najwięcej minut na boisku. W Górniku gramy w systemie na dwóch środkowych pomocników, jestem albo "6" albo "8", bardzo mi to odpowiada. Po pobycie w Lechii Gdańsk miałem niedosyt, nie pokazałem do końca na co mnie stać. Zmiana na Górnika Łęczna była dla mnie bardzo dobra. Jaką rolę w pana przyjściu do Górnika pełnił Veljko Nikitović, serbski dyrektor Górnika Łęczna? W końcu Serbia i Słowenia to kraje bałkańskie - chociaż co do pana ojczyzny zdania są podzielone. - No tak, od razu przypomniał mi się mój pobyt w Gdańsku, gdy koledzy z "bałkańskiej mafii" (Maloca, Udovicić, Alomerović) dokuczali mi mówiąc, że Słowenia to nie Bałkany (śmiech). Mówiąc poważnie, dużo Serbów mieszka w Słowenii, dlatego mówię w ich języku, przez co mam dobry kontakt z Niktoviciem. Zresztą w języku polskim też robię postępy, mam nadzieję, że to słychać. Odpowiadając na pytanie: od początku dyrektor sportowy dał mi odczuć, że Górnik Łęczna mnie chce, również dzięki temu dobrze czuję się w tym klubie. A jak się mieszka i żyje na Lubelszczyźnie? Gorzej czy lepiej niż w Gdańsku? - Gdańsk to piękne miasto, do którego chętnie wracam, ale nie dam też złego słowa powiedzieć na Lublin, w którym mieszkam, tak jak 80 proc. drużyny Górnika. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony, jest wiele fajnych restauracji, które odwiedzamy z kolegami z drużyny po meczach. Czy brakuje panu wspomnianej "bałkańskiej mafii"? - Nie brakuje, bo cały czas jesteśmy w kontakcie, nawet ostatnio rozmawiałem z Mario Malocą, mówiąc że wierzę w utrzymanie Lechii Gdańsk w Ekstraklasie. Dla mnie to nie do pomyślenia, żeby taki klub z takiego miasta spadł z ligi. Wiem, że teraz jest ciężki moment, ale wierzę, że będzie lepiej. Koledzy z byłej Jugosławii w Gdańsku od początku przyjęli mnie jak swego i bardzo pomogli, a przecież byłem dopiero pierwszy raz na dłużej poza granicami rodzinnego kraju. Wzięli mnie pod swoje skrzydła, poznałem ich rodziny, wiedzieli jak to jest być samemu daleko od domu, kiedyś też byli w takiej sytuacji. Nigdy im tego nie zapomnę, "bałkańskiej mafii" zawdzięczam bardzo wiele. Górnik Łęczna zagra z Rakowem Częstochowa w 1/2 finału Pucharu Polski. Transmisja w Polsat Sport Extra Górnikowi Łęczna idzie na wiosnę lepiej niż na jesień - czy myśli pan, że w przyszłym sezonie wasz klub podejmie próbę powrotu do Ekstraklasy? - Wiedzieliśmy, że ten sezon nie będzie łatwy, było wiele zmian w drużynie, spadła jej średnia wieku. Od początku rozgrywek nie graliśmy źle, byliśmy spokojni, że wyniki muszą przyjść. I tak się stało. Zobaczymy jak sytuacja się potoczy, ale jak najbardziej możemy za rok atakować Ekstraklasę. Wracając do Lechii Gdańsk, przychodził pan do niej za kadencji trenera Piotra Stokowca, potem nastąpiła era Tomasza Kaczmarka. U którego z nich czuł się pan lepiej? - To różni trenerzy, każdy z nich preferuje inny styl gry. Na pierwszym treningu w Lechii złapałem kontuzję, na środku pomocy była wielka konkurencja i mnie się ciężko było przebić. Patrząc na suche liczby, więcej grałem u trenera Kaczmarka, a od każdego trenera staram się coś wziąć dla siebie. W Górniku bardzo pana chwalą nie tylko za grę. Zawsze mówi pan "dzień dobry", przepuszcza kobiety w drzwiach, a może środkowy pomocnik powinien być trochę łobuzem? - Pracuję na tym, mam już osiem żółtych kartek w tym sezonie! (śmiech). A tak serio, trudno mi udawać kogoś kim nie jestem i przestać mówić "dzień dobry". Faktycznie na ten boiskowy aspekt zwracał mi uwagę wspomniany trener Kaczmarek, ale krok po kroku...Zmieniłem się może nie o 180 stopni, ale na pewno o co najmniej 120. Jakie są pana cele długoterminowe? Czy myśli pan o kadrze Słowenii? - Z I ligi trudno dostać się do reprezentacji, ale już z Ekstraklasy łatwiej o czym świadczy przykład Luki Zahovicia z Pogoni Szczecin, syna Zlatko, najlepszego piłkarza słoweńskiego w historii. Grałem we wszystkich młodzieżowych drużynach reprezentacji Słowenii, od U-14 w górę. Gra dla dorosłej reprezentacji byłaby spełnieniem marzeń. Cierpliwie robię swoje i wierzę, że mój czas nadejdzie. Jeśli nie Słowenia, mógłby pan grać dla reprezentacji Kosowa. - Zgadza się, stamtąd pochodzi mój ojciec, który przyjechał do Słowenii do pracy jakieś 30 lat temu. W młodzieżowej kadrze Kosowa gra jeden mój kuzyn, ale to nie wszystko - jego brat grał jakiś czas temu dla juniorskiej kadry Albanii. Typowy bałkański tygiel! Wracając do półfinałów Pucharu Polski - czy Górnik Łęczna ma większe szanse na wygraną z Rakowem Częstochowa niż miał KKS Kalisz na pokonanie Legii Warszawa? - Widziałem pucharowe mecze KKS Kalisz, wielki szacunek dla nich, grają ofensywnie, nie boją się rywali z wyższej ligi. Legia Warszawa jest w gazie, pokonała ostatnio Raków, ale widzieliśmy, że Kalisz bardzo mocno się jej postawił, mimo że gra tylko w II lidze. Co zrobi drużyna Górnika Łęczna, jeśli wygracie w półfinale z Rakowem? - Po półfinale nie mamy konkretnego planu, za to jest ustalone co zrobimy po zdobyciu Pucharu Polski. Wszyscy jak jeden mąż pofarbujemy włosy na blond! Rozmawiał Maciej Słomiński, INTERIA