Sędzia z Kluczborka po meczu długo był lżony przez kibiców, a schodząc z boiska opędzał się od wściekłych piłkarzy gospodarzy, którzy mieli do niego mnóstwo pretensji. A mieli o co. W dogrywce Przybył nie panował zupełnie nad tym co działo się na boisku. Machał kartkami na prawo i lewo, a 4 tysiące kibiców, zgromadzonych na stadionie w Niecieczy do czerwoności rozgrało też iberyjskie trio Legii - Josue, Carlitos i Yuri Ribeiro, które wymuszało faule i po każdym nawet najmniejszym dotknięciu przez rywala, padało na murawę i zyskiwało uciekające sekundy. Sędzia Przybył skompromitowałby się całkowicie, gdyby nie pomoc VAR. Powtórki ratowały mu skórę trzy razy. Najpierw uznał gola dla Legii, choć Makana Baku był na kilkumetrowym spalonym. Później po analizie video cofnął czerwoną kartkę dla Lindsey’a Rose, którą pokazał jak się okazało zbyt pochopnie. Przybył nie odgwizdał też ewidentnego faulu Michała Hubinka na Ribeiro, po którym z rzutu karnego na 2:2 wyrównał Josue. To była 90. min meczu, więc fanom trudno się dziwić, że byli wściekli na sędziego. Dwie żółte kartki i grał dalej Największy błąd wyłapali jednak kibice, którzy mecz oglądali w "Polsacie Sport". Podczas transmisji wyraźnie było widać, że Nemanja Tekijaski obejrzał dwie żółte kartki i po drugiej, na trzy minuty przed końcem spotkania, powinien wylecieć z boiska. Przybył zapisał jednak kartkę na konto Tarasa Zawijskiego, a Tekijaskiego ukarał czerwoną kartką dopiero za awantury po meczu. Wcześniej w 118 min z boiska wyleciał za to Bartłomiej Kukułowicz. W takim boiskowym chaosie kończył się ten mecz. Termalica bliska była wyrzucenia Legii z Pucharu Polski już w 1/32 finału, co jeszcze gdy w historii tak wcześnie jej się nie przytrafiło. Gości uratował Carlitos, który w 112. min trafił po raz drugi w tym spotkaniu i zapewnił Legii awans do następnej rundy. Po meczu trener Kosta Runjaić cieszył się, że jego drużynie udało się przełamać "klątwę" stadionu, stojącego na kukurydzianych polach. - Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że wygraliśmy tak trudny mecz. Wielki szacunek dla całej drużyny, która wróciła do meczu. W meczach pucharowych czasami potrzebujesz trochę szczęścia. Zawsze musisz grać do końca. Ogromny szacunek także dla naszych rywali. Termalica walczyła o każda piłkę, pokazała się z bardzo dobrej strony. Mecze pucharowe rządzą się swoimi prawami i mają swoją historię. My tę historię też chcemy napisać. Bardzo zależało nam na tym, aby dzisiaj wygrać. To pierwsze zwycięstwo Legii w Niecieczy. Jestem z tego powodu bardzo dumny. Teraz skupiamy się na piątkowym meczu z Radomiakiem. Spodziewamy się świetnej frekwencji. Mamy nadzieję, że zakończymy ten trudny tydzień sukcesem i kolejnym zwycięstwem. Chciałbym na koniec życzyć wszystkiego najlepszego Termalice na resztę sezonu - powiedział niemiecki szkoleniowiec. Tańce w szatni Trener gospodarzy Radoslav Latal nie chciał rozwodzić się nad sędziowaniem. - Dziękuję drużynie za bardzo dobry mecz. Na początku pierwszej połowy popełniliśmy indywidualny błąd, Tekijaski stracił piłkę i padła bramka. Mimo to broniliśmy bardzo dobrze, czekaliśmy na kontry i stałe fragmenty gry. W drugiej połowie strzeliliśmy bramkę po stałym fragmencie. Szkoda końcówki, gdzie znów popełniliśmy indywidualny błąd i był rzut karny. Zagraliśmy dobry mecz, ale dla nas równie ważna będzie sobota - stwierdził Latal.Kiedy trenerzy wypowiadali się na konferencji prasowej, w tle leciała głośna muzyka. Puścił ją Josue, który razem z kolegami tańczył po wygranym meczu. Radość z wygranej była naprawdę duża, bo później tańce przeniosły się przed klubów budynek. - Ten mecz to była bardzo długa podróż - przyznał skrzydłowy Legii, Makuna Baku. - Przyznam, że podchodząc 100 proc. przygotowanym do tego spotkania nie spodziewałem się przed nim, że będziemy potrzebować 120 minut do wywalczenia awansu. Ale spotkania pucharowe takie bywają, potrzeba umiejętności, szczęścia, a my odwróciliśmy wynik. Kiedy sędzia w 90. minucie wskazał na 11 metr i Josue wziął piłkę byłem pewien, że zdobędzie bramkę. Dzięki temu zyskaliśmy dogrywkę, w której Carlitos strzelił decydującego gola. Jesteśmy szczęśliwi, że przeszliśmy do kolejnej rundy. Już myślimy o meczu w piątek. Jako profesjonaliści jesteśmy gotowi, żeby rozgrywać mecze co kilka dni - dodał niemiecki piłkarz.