Kibice Realu Madryt od wczesnych godzin porannych żyli najświeższymi wypowiedziami prezesa Brazylijskiej Konfederacji Piłki Nożnej. Ednaldo Rodrigues poinformował, że nowym selekcjonerem "Canarinhos" zostanie Fernando Diniz. Miałby on lączyć te obowiązki z pracą we Fluminense, ale w czerwcu 2024 roku zostać zastąpiony na tym stanowisku Carlo Ancelottim, który miałby zacząć pracę od Copa America (20 czerwca - 14 lipca 2024 r. w Stanach Zjednoczonych). Neymar zdradził ciężarną partnerkę. Teraz słono za to zapłaci Carlo Ancelotti chce pracować w reprezentacji Brazylii, ale jeszcze bardziej w Realu Madryt Natychmiast do weryfikowania tych słów ruszyli madryccy dziennikarze. Arancha Rodriguez z radia COPE poinformowała, że porozumienie między "Carletto" a stroną południowoamerykańską jest tylko ustne, żaden dokument nie został podpisany. Co więcej, Włoch przyjmie przedłużenie kontraktu z Realem Madryt, jeśli otrzyma taką propozycję. Jego obecna umowa wygasa po zakończeniu sezonu 2023/24. Te informacje z pewnością nieco chłodzą nastroje brazylijskich kibiców, ale nie można wykluczać, że Ancelotti faktycznie trafi do kraju kawy. 2024 r. może oznaczać na Santiago Bernabeu nowy rozdział, prawdopodobne są odejścia Toniego Kroosa czy Luki Modricia, a zapewne kilku dodatkowych zawodników zostanie "wymienionych". To koniec polskiego klubu. Skraj bankructwa i wycofanie z rozgrywek Florentino Perez może chcieć wkroczyć z nowym projektem, na którego czele stanąłby któryś z młodych trenerów, jak chociażby Raul Gonzalez Blanco prowadzący obecnie rezerwy Realu czy Xabi Alonso, który nieźle radzi sobie w Bayerze Leverkusen. Żeby jednak karuzela trenerska ruszyła, potrzebnych byłoby kilka czynników. Jeden z nich to oczywiście potencjalne słabsze wyniki zespołu. Drugi sezon z rzędu z niewygraną LaLigą i Champions League nie byłby w stolicy Hiszpanii przyjęty z zadowoleniem.